Konflikt z Brukselą może utrudnić rządowi unijne rozmowy w kilku innych ważnych sprawach. Rząd zajęty tłumaczeniem, dlaczego dobrze postąpił w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, może mieć kłopoty, by bronić w Unii interesów Polski. Powody są dwa.
Znaczna część energii naszej dyplomacji będzie szła na osłanianie tego, co się dzieje w sprawie TK. Po drugie skonfliktowany z Komisją Europejską rząd będzie miał mniejszą siłę przebicia i skromniejsze polityczne możliwości zapobiegania rozwiązaniom, których skutki będą niekorzystne dla naszego kraju. Chodzi zarówno o utrącenie negatywnych dla nas inicjatyw powstających w samej Komisji Europejskiej, jak i możliwości ich blokowania na szczeblu Rady.
Poseł PiS Przemysław Czarnecki, wiceszef sejmowej komisji spraw zagranicznych, pytany, czy spór nie odbije się na załatwianiu polskich spraw w UE, uspokaja. – Takie pytanie powinniśmy kierować do osób, które jeździły do Brukseli i podsycały ten konflikt. Nie wydaje mi się, by sprawa konfliktu wobec Trybunału w jakimś większym stopniu zagroziła naszym interesom w Brukseli. Mamy przesadzone wyobrażenia na temat wagi tego typu problemów. Podobny spór był we Włoszech i nie odbiło się to na pozycji Włoch – podkreśla parlamentarzysta.
Pracownicy delegowani
Komisja zaproponowała w zeszłym tygodniu projekt dyrektywy dotyczącej pracowników delegowanych, który narzuca ich pracodawcom takie warunki ich zatrudniania, w tym płacowe, jakie dotyczą pracowników w danym kraju na podobnych stanowiskach. Jeśli ta propozycja wejdzie w życie w takim kształcie, polskie firmy stracą jedną ze swoich przewag konkurencyjnych. – Walczymy o wszystko. Przegranie bitwy oznacza uniemożliwienie konkurowania polskim firmom na rynku europejskim. Rocznie jako pracownicy delegowani pracuje 420 tys. osób. W wariancie optymistycznym pracę straci większość z nich, w pesymistycznym dojdą do tego zwolnienia w kraju, bo wiele firm nie będzie w stanie utrzymać się tylko z działalności w Polsce – ocenia Stefan Schwarz, prezes stowarzyszenia Inicjatywa Mobilności Pracy. Rząd zdaje sobie sprawę ze skutków takiej regulacji i zapowiada przeciwdziałanie. Nie wiadomo jednak, na ile będzie w stanie to zrobić. – To ruch Niemiec i Francji wymierzony w Europę Środkową – zauważa Piotr Lewandowski z Instytutu Badań Strukturalnych. Zapewne Polska będzie miała w tej sprawie poparcie regionu, kluczem do zablokowania inicjatywy Brukseli może być poparcie Wielkiej Brytanii. Jednak Londyn wcale się do tego nie kwapi.
Prawa socjalne Polaków za granicą
Lutowy unijny szczyt przyjął porozumienie w sprawie ograniczeń w uprawnieniach socjalnych dla emigrantów z innych unijnych krajów w Wielkiej Brytanii. Ma to być argument skłaniający Brytyjczyków do zostania w UE. Choć ogólne ramy porozumienia zostały uzgodnione, istotne mogą być szczegóły, np. jak mają być indeksowane zasiłki dla dzieci imigrantów pracujących w danym kraju. To istotne, bo to rozwiązanie dotyczące nie tylko Brytyjczyków, ale także reszty UE.
Pomoc dla górnictwa
Wzrost napięcia na linii Warszawa – Bruksela nie pomoże w sprawie planów publicznej pomocy dla górnictwa. Rząd przygotowuje obecnie odpowiedzi na pytania zadane przez Komisję Europejską do aktualizacji planów pomocy publicznej dla kopalń. KE otrzymała ją pod koniec stycznia, aktualizacja ma związek z przedłużeniem funkcjonowania objętej pomocą publiczną kopalni Makoszowy w Spółce Restrukturyzacji Kopalń. Od odpowiedzi na unijne pytania zależy, jak szybko Polska uzyska od KE notyfikację swoich planów pomocy dla górnictwa. Wiceminister energii Wojciech Kowalczyk, który brał udział w lutowych rozmowach z Komisją, podkreśla, że pytania mają charakter techniczny. Ale Polsce zależy na czasie. Rząd chciałby uzyskać notyfikację jeszcze w pierwszej połowie roku. W kwietniu ma się odbyć kolejne spotkanie w Brukseli, na którym przedstawiciele resortu energii będą przekonywać do swojego planu unijnych urzędników. Kluczowe w programie jest powołanie Polskiej Grupy Górniczej, która ma przejąć kopalnie od Kompanii Węglowej. Dla KE istotne będą szczegóły, jak struktura inwestorów w PGG i jej plan finansowy.
Program stoczniowy
Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk i szef resortu finansów Paweł Szałamacha przedstawili wczoraj projekt ustawy stoczniowej, która ma postawić na nogi polskie stocznie. Cel to stworzenie kilku tysięcy miejsc pracy w sektorze i wzrost jego obrotów. Ale ten ambitny plan ma jeden słaby punkt: Komisja Europejska może uznać, że finansowanie go to pomoc publiczna. Chodzi o pomysły preferencji podatkowych: program zakłada rozszerzenie prawa do stosowania preferencyjnej zerowej stawki VAT przy budowie statków. Ma to poprawić płynność finansową stoczni. Preferencje obejmą także stocznie remontowe. Dodatkowym bonusem ma być dla stoczni możliwość wyboru: mogą płacić standardowy podatek dochodowy (CIT) lub 1-proc. podatek obrotowy. Jeśli KE uzna, że takie wsparcie jest pomocą publiczną, Polska będzie musiała wystąpić o jej notyfikację – analogicznie jak w przypadku górnictwa. I zabiegać o zgodę Komisji.
Polityka klimatyczno-energetyczna
Po unijnym szczycie klimatycznym z 2014 r. i zeszłorocznym światowym szczycie klimatycznym Bruksela zaczęła szykować rozwiązania, które wejdą w życie po 2020 r. – Nie będzie nam łatwiej, a może i kosztowniej dla gospodarki z powodu polityki klimatycznej. Jeśli nałożyć na to potrzeby odtworzenia mocy najstarszej generacji na lata 2020–2030, to także z przyczyn zaostrzającej się polityki dekarbonizacji gospodarki unijnej może nam grozić niedostatek energii i związane z nim istotne zwiększenie jej ceny – zauważa Herbert Gabryś z Krajowej Izby Gospodarczej. W tej chwili trwają prace m.in. nad projektem dyrektywy dotyczącej rozdziału uprawnień do emisji CO2. Jak przewiduje porozumienie z 2014 r., Polska ma dostać 290 mln darmowych uprawnień do emisji CO2. Rozporządzenie ma przewidywać tryb ich przyznawania. Do tej pory uprawnienia są rozdzielane według Krajowego Planu Inwestycyjnego, podczas gdy Komisja proponuje mechanizm aukcji. Rząd chce także, by Bruksela zaczęła uwzględniać potencjał lasów w wiązaniu CO2, co było naszym postulatem na szczyt klimatyczny w Paryżu. Jeśli rząd będzie osłabiony, może być mu trudno podważyć propozycje Komisji czy forsować własne pomysły.
Jest kilka pomysłów na kompromis w sprawie trybunału. Ale nikt go nie chce
● Kompromis Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Ogłaszamy 5-tygodniowe moratorium w sporze o TK. W tym czasie Sejm głosami PiS i opozycji przyjmują nową ustawę o Trybunale, przygotowaną pod auspicjami prezydenta. – Zachęcałbym do tego, co można nazwać zszyciem porządku prawnego, do opublikowania orzeczenia Trybunału – mówił w RM FM Ujazdowski. W zeszłym tygodniu proponował, by elementem porozumienia było dopuszczenie przez prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego do orzekania trzech sędziów wybranych w tej kadencji i zaprzysiężonych przez prezydenta, w zmian prezydent miałby zaprzysiąc trzech wybranych przez poprzedni Sejm i obejmowaliby oni funkcję w miarę końca kadencji obecnych sędziów.
Szanse realizacji: sceptyczne są nie tylko partie opozycyjne, ale także PiS.
● Kompromis Andrzeja Rzeplińskiego. W styczniu prezes trybunału zaproponował, by w kwietniu, gdy mija kadencja sędziego Mirosława Granata, prezydent zaprzysiągł jednego z trójki sędziów wybranych w poprzedniej kadencji. To byłby sygnał, że dojdzie do zaprzysiężenia także dwóch pozostałych wybranych głosami PO, PSL i SLD, w miejsce tych, których kadencja upłynęła, nim się zebrał nowy parlament. Wtedy prezes Rzepliński dopuściłby do sędziowania trójkę sędziów wybranych w tej kadencji, którzy nie biorą udziału w orzekaniu. PiS, który uznaje wybór w poprzedniej kadencji za bezprawny, nie mógłby wysunąć kandydatury na wakat po sędzim Granacie.
Szanse realizacji: PiS skrytykował propozycję, nie odpowiedział na nią pozytywnie prezydent Andrzej Duda.
● Kompromis Kukiz’15 i PiS. Nowelizacja konstytucji. Kadencje obecnych sędziów trybunału zostałyby wygaszone, a powołany byłby nowy, 18-osobowy TK. Sędziów wybierałby Sejm większością 2/3 głosów: „za” musiałoby głosować co najmniej 307 posłów przy pełnej frekwencji. PiS, by wybrać sędziego, musiałby przy obecnym układzie sił mieć poparcie co najmniej dwóch klubów opozycyjnych. Taki sposób jako jeden z dopuszczalnych wariantów rekomenduje Komisja Wenecka.
Szanse realizacji: Projekt, pod którym podpisali się też posłowie PiS, skierowano do komisji ustawodawczej. Jego uchwalenie nie jest możliwe bez głosów jeszcze jednego klubu opozycji.
● Kompromis Beaty Szydło. Propozycja zgłoszona w styczniu podczas spotkania z szefami klubów parlamentarnych równocześnie z propozycją prezesa Andrzeja Rzeplińskiego zakładała nowelizację konstytucji tak, by ośmiu sędziów wskazywała opozycja, a siedmiu rządzący.
Szanse realizacji: Opozycja odrzuciła pomysł. PiS do niego nie wracał.