Historycy Grzegorz Majchrzak i Sławomir Cenckiewicz różnie oceniają wagę udostępnionych przez IPN teczek TW Bolka. Materiały znalezione w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku zawierają między innymi odręczne zobowiązanie do współpracy z SB podpisane nazwiskiem Lecha Wałęsy.

Doktor Grzegorz Majchrzak ocenia, że udostępnione przez IPN teczki tw Bolka to typowe materiały archiwalne, a ostatecznym zamknięciem sprawy powinna być ekspertyza grafologiczna. Jego zdaniem, to mogłoby zamknąć dyskusję, choć nie musiałoby wcale przekonać części opinii publicznej. "Tak jak kiedyś byli ludzie, którzy wierzyli, że Słońce kręci się wokół Ziemi, a nie Ziemia wokół Słońca, i to jest kwestia po części wiary, a nie faktów" - dodał.

Historyk - po wstępnej lekturze dokumentów - mówił, że najbardziej zainteresowała go notatka z rozmowy operacyjnej z Lechem Wałęsą z 19 grudnia 1970 roku. Doktor Majchrzak dodał, że szereg materiałów znajdujących się w teczce personalnej i pracy to standardowe dokumenty - "typowe materiały archiwalne jakich wiele (...), z typowymi błędami i nieścisłościami".

Historyk IPN zaznacza jednak, że agenturalna współpraca Wałęsy w latach 70. nie wpłynęła na jego - jak mówi - nieugiętą postawę wobec komunistów w stanie wojennym. Jak dodaje, sierpień '80 był porażką Służby Bezpieczeństwa, a Lech Wałęsa w latach 80. nie zdecydował się na współpracę ze służbami.

Z kolei profesor Sławomir Cenckiewicz nie ma żadnych wątpliwości, że dokumenty w sprawie TW Bolka są autentyczne. Współautor książki „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” mówił dziennikarzom, że były prezydent jako robotnik w latach 1971-76 donosił na wielu swoich kolegów ze Stoczni Gdańskiej. "Jeśli na przykład nie wiedział jak ktoś się nazywa, kogo usłyszał na przykład, że wypowiada jakieś wrogie wobec socjalistycznej ojczyzny głosy (...), to opisywał znaki szczególne tych osób" - mówił.

Historyk uważa, że współpraca agenturalna Lecha Wałęsy została teraz bezspornie dowiedziona, a sytuacja jest "czarno-biała, zero-jedynkowa". Sławomir Cenckiewicz mówił, że jedynym faktem, który zaskoczył go pozytywnie jest to, że Lech Wałęsa nie wszedł w Grudzień 1970, czas masakry na Wybrzeżu, jako konfident SB. W ocenie profesora, udowodnienie przez grafologa ewentualnego sfałszowania teczek to karkołomne zadanie. "Życzę powodzenia komuś kto by chciał udowodnić, że to są materiały nieautentyczne" - mówił.
W aktach TW Bolka są także pokwitowania przyjęcia pieniędzy i donosy na stoczniowców. W dokumentach udostępnionych dziennikarzom i historykom jest też list do dyrektora Archiwum Akt Nowych w Warszawie, datowany na 5 kwietnia 1996 roku i podpisany przez Czesława Kiszczaka. Autor wzywa szefa Archiwum, by nie publikował materiałów wcześniej niż 5 lat po śmierci Lecha Wałęsy.


W zeszłym tygodniu prezes IPN Łukasz Kamiński zwrócił uwagę na to, że to, że choć dokumenty archiwista uznał za autentyczne, to nie musi to oznaczać, że zawierają prawdziwe informacje. Jak dodał, zawartość teczek jest weryfikowana przez biegłych, m.in. grafologa.

Kolejne dokumenty zabezpieczone w domu wdowy po Czesławie Kiszczaku mają zostać ujawnione po decyzji prokuratorów IPN.