Z punktu widzenia Brytyjczyków nic się jednak nie zmieniło - jeśli Julian Assange opuści ambasadę, czeka go deportacja do Szwecji, gdzie jest poszukiwany w sprawie seksualnej sprzed 6 lat. On sam jest przekonany, że "decyzje Grupy Roboczej do Spraw Arbitralnych Zatrzymań są prawnie wiążące". Jak powiedział na telekonferencji prasowej, jest to najwyższa forma orzeczenia prawnego opinio juris, która w hierarchii norm międzynarodowych przewyższa prawo krajowe i traktaty między państwami.

Brytyjski minister spraw zagranicznych Philip Hammond podkreślił jednak, że Grupa nie składa się z praktykujących prawników i jej orzeczenie jest mylne. "Jest ono, szczerze mówiąc, śmiechu warte i odrzucamy je" - powiedział brytyjski szef dyplomacji.

Nie wiadomo, czy Assange zdecyduje się - jak zapowiadał - wyjść dziś z ambasady i dać się aresztować brytyjskiej policji. Dwie skargi Szwedek przeciw niemu uległy już przedawnieniu, a za 5 lat przedawni się ostatnia.