Komisja Europejska dostrzega zmianę tonu w krajach dotychczas niechętnych uchodźcom. Tak powiedział jej rzecznik Margaritis Schinas. Wczoraj przewodniczący Komisji przedstawił plan walki z kryzysem migracyjnym. Zaapelował o przyjęcie 160 tysięcy uchodźców i wyznaczył unijnym krajom, ilu z nich mają przyjąć. Dziś ten plan poparł Parlament Europejski, ale rezolucja w tej sprawie nie ma mocy wiążącej.

Rzecznik Komisji Europejskiej był pytany, czy ma jakieś sygnały z unijnych krajów po wczorajszym przemówieniu ean-Claude'a Junckera, szczególnie z Polski, która do tej pory stanowczo sprzeciwiała się obowiązkowemu przyjmowaniu uchodźców. Margaritis Schinas zastrzegał, że nie będzie komentował stanowisk poszczególnych państw, ale "są pewne ruchy i teraz będziemy rozmawiać ze wszystkimi, by stworzyć warunki niezbędne do porozumienia" - powiedział.
Do tej pory przeciwne narzucanym decyzjom w sprawie imigrantów były oprócz Polski pozostałe kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Teraz, jak wynika z nieoficjalnych informacji, poparcie dla Polski ze strony państw bałtyckich nie jest już takie oczywiste. Nie wiadomo też, co zrobią Węgry, dla których Komisja przygotowała ofertę - wśród 160 tysięcy uchodźców, których ma przyjąć Unia, 54 tysiące to osoby przebywające obecnie na Węgrzech.
Tą sprawą zajmą się w poniedziałek unijni ministrowie spraw wewnętrznych i Komisja Europejska oczekuje, że jej plan zostanie wtedy zatwierdzony. Do tego wystarczy większość krajów. Jednomyślność jest wymagana na unijnych szczytach. Mimo apeli z kilku krajów szef Rady Europejskiej Donald Tusk nie zdecydował się na razie na zwołanie nadzwyczajnego spotkania unijnych liderów.