Będzie to już piąta w tej kadencji próba zmiany przepisów regulujących dopuszczalność aborcji, trzecia - zaostrzenia ich.

Projekt nowelizacji obowiązującej obecnie ustawy został przygotowany przez Fundację Pro - prawo do życia. Z inicjatywy tej samej organizacji podejmowanych było kilka poprzednich prób zaostrzenia przepisów dotyczących aborcji.

W Polsce, w myśl ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach przerywania ciąży aborcji można dokonywać, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, np. gwałtu.

Autorzy projektu nowelizacji chcą wykreślenia tych zapisów z ustawy, co spowoduje, że aborcja będzie zabroniona, bez żadnych wyjątków. Jednocześnie proponują wprowadzenie przepisu, zgodnie z którym nie popełni przestępstwa lekarz ratujący kobietę w ciąży, jeśli w wyniku jego działań leczniczych życie straci dziecko.

Projekt przewiduje również zmianę tytułu ustawy na: „o ochronie życia i zdrowia ludzkiego od poczęcia” oraz wprowadzenie preambuły, w której mowa jest o tym, że "życie jest przyrodzonym i fundamentalnym dobrem każdego człowieka" oraz o wyrażonej w konstytucji zasadzie "prawnej ochrony życia każdego człowieka”.

W projekcie przewiduje się również m.in. wykreślenie artykułu, w myśl którego należy zapewnić swobodny dostęp do informacji i badań prenatalnych, szczególnie wtedy, gdy istnieje podwyższone ryzyko bądź podejrzenie wystąpienia wady genetycznej lub rozwojowej płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu.

Według autorów projektu sformułowanie tego przepisu wskazuje, że ma być on (i ich zdaniem faktycznie jest) wykorzystywany przy tzw. aborcji eugenicznej (w przypadku podejrzenia upośledzenia lub choroby płodu). Zapewniają jednocześnie, że badania prenatalne rzeczywiście służące zdrowiu dziecka i matki będą powszechnie dostępne na dotychczasowych zasadach jako mieszczące się w pojęciu opieki medycznej, którą - zgodnie z ich projektem - powinny być otoczone kobieta w ciąży i jej dziecko.

Do artykułu, w którym mowa jest o wprowadzeniu do programów nauczania "wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji", autorzy projektu chcą dopisać, że nauczanie w tym zakresie "musi respektować normy moralne rodziców i wrażliwość uczniów", a udział w zajęciach wymaga pisemnej zgody rodziców lub pełnoletnich uczniów. Obecnie udział w takich zajęciach nie jest obowiązkowy, ale pisemnie trzeba zgłosić rezygnację z nich, a nie zgodę na uczestnictwo.

Jak tłumaczą autorzy projektu, ma to na celu realizację konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami

W projekcie zapisano, że za przerywanie ciąży za zgodą kobiety - tak jak obecnie - grozić ma kara pozbawienia wolności do lat trzech; taka sama kara grozić ma za pomoc kobiecie ciężarnej w przerwaniu ciąży lub nakłanianie jej do tego. Projekt nie przewiduje sankcji dla matki.

W opinii do projektu przygotowanej dla Sejmu prokurator generalny Andrzej Seremet stwierdził, że budzi on "zasadnicze wątpliwości natury konstytucyjnej".

Zdaniem PG przewidziane przez ustawodawcę okoliczności warunkujące przerwanie ciąży są wynikiem pogłębionej refleksji, że w pewnych szczególnych okolicznościach państwo nie może arbitralnie rozwiązywać za obywatela konfliktu wartości, lecz pozostawia mu swobodę decyzyjną w tym zakresie. "Państwo nie może tak drastycznie ingerować w życie człowieka, aby rozwiązywać za niego tak istotne kolizje, jak przykładowo kolizja dobra, jakim jest życie matki i życia jej nienarodzonego dziecka (zagrożenie dla życia matki), czy też kolizja dóbr w postaci godności kobiety i jej autodeterminacji w zakresie prokreacji, naruszonej czynem przestępnym i dobra nienarodzonego dziecka" - ocenił Seremet. Jak dodał, prawo nie może być instrumentem wymuszania na obywatelu postaw, które istotnie wykraczają poza standard tego, czego racjonalnie można wymagać od drugiego człowieka.

To już piąta w tej kadencji Sejmu próba zmiany przepisów określających, w jakich sytuacjach można przerwać ciążę - do tej pory dwukrotnie usiłowano je zliberalizować i dwukrotnie - zaostrzyć.

Ostatni projekt zmieniający przepisy dotyczące aborcji rozpatrywany był w kwietniu br., podczas debaty o in vitro. Jeden z pięciu omawianych wtedy projektów - ustawy o świadomym rodzicielstwie autorstwa SLD - poza kwestiami zapłodnienia pozaustrojowego m.in. przewidywał legalizację aborcji na życzenie kobiety do 12. tygodnia ciąży. Został jednak odrzucony.

Dwa lata temu - we wrześniu 2013 r. rozpatrywany był poprzedni projekt, który zgłosiła Fundacja Pro, wprowadzający zakaz tzw. aborcji eugenicznej - gdy występuje duże prawdopodobieństwo upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby. Ten projekt również został odrzucony.

Rok wcześniej, w październiku 2012 r., rozpatrywano dwa projekty: zaostrzający i liberalizujący ustawę. Pierwszy, zgłoszony był przez Solidarną Polskę, zakazywał "aborcji eugenicznej", drugi, przygotowany przez Ruch Palikota, dopuszczał przerwanie ciąży w pierwszych 12 tygodniach. Projekt RP został odrzucony w pierwszym czytaniu, zaś projekt SP skierowano do dalszych prac. Dwa tygodnie później Sejm ostatecznie projekt odrzucił.

Projekt SP był pokłosiem wcześniejszej inicjatywy Fundacji Pro - rozpatrywanego pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu (w 2011 r.) obywatelskiego projektu, który wprowadzić miał całkowity zakaz aborcji. Po jego odrzuceniu wnioskodawcy postanowili zaproponować parlamentowi projekt zakazujący "aborcji eugenicznej", licząc, że będzie miał większe szanse na przyjęcie. Klub SP zdecydował się złożyć projekt przygotowany przez środowiska obrońców życia jako poselski.(PAP)