W wersji ustawy przyjętej przez Sejm 5 sierpnia przewidziano, że 90 proc. tych kosztów miały płacić banki, a tylko 10 proc. frankowicze. Ustawa ma pomóc w rozwiązaniu problemu posiadaczy hipotecznych kredytów walutowych (głównie frankowych), którzy znaleźli się w trudnej sytuacji zwłaszcza po wzroście kursu franka w styczniu br.
"Ta ustawa była od początku zła i niepotrzebna, bo nie rozwiązuje żadnego problemu i de facto opodatkowuje część społeczeństwa na rzecz stosunkowo nielicznej a dobrze sytuowanej grupy. Wielka szkoda, że nadal jest procedowana, bo najlepszym rozwiązaniem byłoby skorzystać z zasady dyskontynuacji i pozwolić jej umrzeć wraz z kadencją Sejmu" - ocenił Adamski.
Jego zdaniem, wersja senacka jest pewną poprawą w stosunku do wersji przyjętej przez Sejm, którą określił jako "wręcz niebezpieczną dla systemu finansowego państwa, czego dowodzą np. zapowiedzi akcjonariuszy banków i reakcje giełdy."
"Skutki wersji 90/10 byłyby zgubne m.in. dla podaży kredytów, nie wspominając już nawet o takich efektach ubocznych jak straty posiadaczy udziałów TFI czy towarzystw emerytalnych" - przewidywał.
Ekspert przywołał też opinię prezesa NBP Marka Belki na temat sejmowej wersji ustawy.
"Szef NBP powiedział, że gdyby ta ustawa pozostała w takiej radykalnej formie - a po części dotyczy to także tej wersji - to mogłaby spowodować osłabienie złotego w stosunku do franka szwajcarskiego. W konsekwencji spowoduje to pogorszenie stosunku wartości kredytu do wartości mieszkania. To samoniszczący mechanizm i dziwię się, że politycy się na niego zdecydowali" - mówił ekspert.
"Trudno przewidzieć, jaka jest wola polityczna w przywództwie partii politycznych i czy wystarczy umiejętności przewidywania, by +po cichu+ wycofać się z projektu, a tak byłoby najlepiej" - podsumował.