Po czterech latach od zamknięcia ambasady brytyjskiej w Teheranie, placówka została ponownie otwarta. Jednocześnie w Londynie otwarto ambasadę Iranu. To ocieplenie stosunków zaakcentował brytyjski minister spraw zagranicznych Philip Hammond, udając się z wizytą do Teheranu.

Zamrożenie stosunków było efektem poparcia przez Londyn sankcji przeciw Iranowi w związku z jego programem nuklearnym. W 2011 roku, Iran wydalił brytyjskiego ambasadora, a wkrótce potem tłum studentów zaatakował ambasadę, wybijając w niej szyby, paląc samochody i brytyjską flagę. W odpowiedzi zamknięto ambasadę Iranu w Londynie.

Sytuacja zmieniła się po wyborze bardziej umiarkowanego prezydenta Hassana Rouhaniego i po zawarciu porozumienia w sprawie irańskiego programu wzbogacania uranu. Obie ambasady wznowią pracę, a wizyta ministra Philipa Hammonda z gronem brytyjskich biznesmenów zwiastuje chęć normalnej współpracy gospodarczej.

Trzeba jednak pamiętać, że w oczach Irańczyków to Wielka Brytania, nie Ameryka, była tradycyjnie Wielkim Szatanem, a na niedawne trudności nakłada się zapiekłą niechęć minionych dwustu lat. Londyn ingerował w Iranie od początku XIX wieku, eksploatował tam potem pola naftowe i popierał zainstalowaną w 1925 roku dynastię Pahlavich, aby uniemożliwić nacjonalizację zasobów naturalnych.