Patologia się jakaś porobiła – kręci głową Michał Solecki, właściciel agencji pracy Worksol, która wyszukuje polskim przedsiębiorcom pracowników z zagranicy. – Wystąpiłem już o pisemną interpretację prawa do NFZ, by na wypadek problemów móc się nią podpierać. Niestety, kłopoty są za każdym razem, gdy legalnie przebywający cudzoziemiec, zatrudniony i z opłaconym ubezpieczeniem, trafia do lekarza – dodaje.
Nasz rozmówca narzeka na bałagan, jaki zrobił się po tym, gdy 1 marca weszła w życie reforma wygaszająca do końca roku obowiązek meldunkowy. Zmiany likwidują zarazem obowiązek wyrabiania numeru PESEL dla przebywających i pracujących w Polsce obcokrajowców. – Wprowadzone zmiany dotykają bardzo obszernej grupy cudzoziemców, bowiem obecnie PESEL nie jest już nadawany z urzędu obcokrajowcom przebywającym w Polsce na podstawie zezwolenia na pobyt czasowy i wizy. A właśnie na takiej podstawie przebywa w Polsce zdecydowana większość z nich – tłumaczy mec. Robert Jaroszewski, który prowadzi stronę Cudzoziemiecwpolsce.pl.
Obecnie numer PESEL może zostać nadany cudzoziemcowi na jego wniosek przez ministra spraw wewnętrznych. Aby tak się stało, wnioskodawca musi samodzielnie wskazać w treści wniosku konkretny przepis prawa, z którego wynika konieczność posiadania przez niego tego numeru. Jednak, jak tłumaczy Jaroszewski, tak naprawdę PESEL nie jest niezbędny do funkcjonowania. Powinien wystarczyć NIP w sprawach podatkowych lub po prostu paszport.
W praktyce jednak sprawa wygląda inaczej. – Największy problem jest z wizytami u lekarza. System eWuś potrzebuje numeru PESEL do rozpoznania, czy pacjent jest ubezpieczony. Oczywiście teoretycznie cudzoziemiec może podpisać oświadczenie o ubezpieczeniu i na tej podstawie skorzystać z bezpłatnej służby zdrowia. Ale w rzeczywistości rejestratorzy w przychodniach w przypadku obcokrajowców nie chcą słyszeć o takim wyjściu. Żądają PESEL i koniec – wzdycha Solecki. Właśnie dlatego nasz rozmówca postarał się o pisemną interpretację przepisów od NFZ. Gdy któryś z jego pracowników trafia na taki problem, osobiście wysyła dokument do przychodni. – Ale przyzna pani, że nie jest to normalna metoda – dodaje.
Takich pośredników, pracodawców i samych cudzoziemców, zagubionych w nowym systemie, jest sporo. Narastające problemy widzi agencja pracy EWL, która razem z Ośrodkiem Badań Handlu Ludźmi Uniwersytetu Warszawskiego przygotowała właśnie „Poradnik dla cudzoziemców na polskim rynku pracy”. Pytaniami w tej sprawie jest zasypywany także mecenas Jaroszewski. – Otrzymuję mnóstwo pytań związanych z tą materią, bo – jak to zwykle bywa – sprawa ma drugie dno. Z moich obserwacji wynika, że urzędnicy i pracownicy instytucji bardzo często nie są zaznajomieni ze zmienionymi przepisami i przy załatwianiu konkretnej sprawy żądają od cudzoziemców podawania numeru PESEL – zauważa w rozmowie z DGP.
– Z kolei cudzoziemcy rzadko znają polskie prawo na tyle dobrze, aby – kolokwialnie mówiąc – wykłócić się z urzędnikiem. Błędne koło się zamyka, a wątpliwości wokół – wydawałoby się – prostego tematu narastają, ponieważ cudzoziemiec wraca z urzędu święcie przekonany, że musi istnieć przepis, który obliguje go do posiadania numeru PESEL, skoro w urzędzie żądają od niego jego podania – dodaje Robert Jaroszewski. A ponieważ pracujących u nas legalnie cudzoziemców przybywa, to i kłopoty związane z niejasnym prawem dotyczą coraz większej ich grupy.
Jeszcze w 2008 r. złożono ledwie 25,5 tys. wniosków o pozwolenie na pracę dla cudzoziemca, z czego pozytywnie rozpatrzono 18 tys. z nich. Z roku na rok ta liczba jednak rośnie. I tak w 2013 r. było już 40,8 tys. wniosków i 39 tys. zgód. Z kolei w ubiegłym roku te liczby wzrosły odpowiednio do 46,9 tys. wniosków i 43,6 tys. wydanych pozwoleń. W tym roku ta liczba będzie zapewne o wiele większa, bo – jak się dowiedzieliśmy – w pierwszym kwartale liczba zarejestrowanych w ministerstwie oświadczeń o woli zatrudnienia cudzoziemca wzrosła w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku o 140 proc. ©?
Cudzoziemcy nie znają prawa. Urzędnicy też nie, ale to oni są górą