Niemiecki dziennikarz śledczy Jürgen Roth twierdzi, że jedna z ofiar znaleziona pod Smoleńskiem miała mieć ranę postrzałową głowy. Dowodem ma być zdjęcie. Nie wiadomo, kto je zrobił, ani gdzie teraz jest.

Roth opublikował książkę "Verschlussakte S", która w ubiegłym tygodniu trafiła do księgarń. Znajduje się w niej fragment poświęcony katastrofie w Smoleńsku.

Roth przytacza w książce depeszę sporządzoną w marcu ubiegłego roku przez agenta niemieckiego wywiadu BND. Czytamy w niej, że możliwym wytłumaczeniem katastrofy samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem jest, z dużym prawdopodobieństwem, zamach z użyciem materiału wybuchowego. Miał on zostać przeprowadzony przez działającą w Połtawie na Ukrainie komórkę Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej kierowaną przez Dymytra S. Komórka ta działała pod przykrywką ukraińskiej służby SBU.

Poza tym, jak pisze "Fakt", zdaniem dziennikarza jedna z ofiar katastrofy miała ranę postrzałową głowy. „[Zdjęcie - red.] Pokazywało zwłok obok samolotu, między szczątkami, przy czym ciało wydawało się we względnie dobrym stanie. Zdjęcie zostało wykonane o godz. 14.50 miejscowego czasu. Jednak w oczy rzucała się rana głowy, a mianowicie dziury po wlocie i wylocie pocisku’’ – czytamy na kartach „Tajnych akt S’’.

Jürgen Roth twierdzi, że fotografia trafiła do Vincenta di Maio, znanego amerykańskiego patologa, który specjalizuje się w ranach postrzałowych. „Uszkodzenie na tyle głowy odpowiada prawdopodobnie ranie postrzałowej. Ewentualny ślad krwi oznaczałby, że rany powstały, gdy osoba jeszcze żyła" – miał napisać di Maio w orzeczeniu datowanym na 27 listopada 2014 r.