W Wielkanoc, tak jak i w inne święta, staramy się zachowywać tradycje, jeśli chodzi o obrzędy, potrawy czy wspólne rodzinne biesiadowanie. Ale i tu wkracza nowoczesność, a my chętnie korzystamy z ułatwień.

Nie musimy jak dawniej poświęcać tak wiele czasu na przygotowanie potraw, bo można je po prostu kupić gotowe. Klara Sielicka-Baryłka z Państwowego Muzeum Etnograficznego mówi, że robienie wielkanocnej baby wiązało się kiedyś ze sporym stresem i niemałym kosztem. Do wypieczenia jednego takiego ciasta używało się półtora litra żółtek. Jeżeli baba się nie udała - strata była poważna. Teraz, gdy nam baba nie wyjdzie, możemy iść po podobny wypiek do cukierni.

Kiedyś zdobiono jaja barwnikami naturalnymi, dziś używamy do tego farb z torebek. Barwiono je korą brzozową, liśćmi bzu. My kupujemy najczęściej chińskie proszki do barwienia pisanek. Etnograf zauważa jednak, że ludzie coraz częściej wracają do tradycyjnych metod, m.in. barwienia pisanek łupinami cebuli. Często przychodzą na warsztaty do Muzeum Etnograficznego.

Jednym ze starych zwyczajów, który w niektórych miejscach przetrwał do dziś, jest zjadanie chrzanu przed rozpoczęciem wielkanocnego śniadania. Jego cierpki smak miał przypominać domownikom o męce Chrystusa na krzyżu.