"To niebezpieczna kapitulacja świata" - tak o wstępnym porozumieniu nuklearnym Zachodu z Iranem mówią przedstawiciele Izraela. Nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska władz w Jerozolimie, ale anonimowi dyplomaci wyrazili już niezadowolenie z podpisanego w Lozannie dokumentu. Argumentują, że uczyni on świat mniej bezpiecznym. Wieczorem do izraelskiego premiera miał zadzwonić amerykański prezydent Barack Obama, by zrelacjonować zawarte w Szwajcarii porozumienie.

Zastrzegający sobie anonimowość izraelscy dyplomaci twierdzą, że wstępna umowa zawarta w Szwajcarii jest "historycznym błędem społeczności międzynarodowej", bo w rzeczywistości pozwoli Teheranowi na wyprodukowanie broni jądrowej. Dyplomaci mówią, że izraelskie władze są wściekłe w związku z wydarzeniami w Lozannie, bo umowa jest ich zdaniem akceptacją nuklearnych działań Iranu.

Jak relacjonuje z Jerozolimy wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, premier Izraela Benjamin Netanjahu, który jest jednym z najbardziej zagorzałych przeciwników porozumienia z Iranem, nie skomentował jeszcze umowy ze Szwajcarii. Na jego koncie na Twitterze zamieszczono jedynie oświadczenie z ostatnich dni, kiedy to izraelski premier mówił, że jakakolwiek umowa z Iranem musi znacząco zmniejszyć zdolności techniczne tego kraju i powstrzymać agresję Teheranu na Bliskim Wschodzie. Obok zamieszczono diagram, na którym pokazano zaangażowanie Iranu w konflikty w Jemenie, Iraku i Libanie.

Kilka dni temu premier Netanjahu zapowiadał, że Izrael nie będzie czekać bezczynnie na rozwój wypadków. Nie ujawnił, co to oznacza, ale w tym samym czasie wojskowi dowódcy poinformowali o pomyślnych testach nowej tarczy antyrakietowej, nazywanej Procą Dawida.

Zgodnie z umową zawartą w Lozannie, Iran zmniejszy o 70 procent liczbę wirówek i nie będzie wzbogacał uranu powyżej 3,67 procent przez co najmniej 15 lat. Nie będzie też budował nowych ośrodków nuklearnych. Teheran nie będzie też przetrzymywał materiałów, z których można skonstruować bombę oraz zezwoli na międzynarodowe kontrole.