W głosowaniu projekt ustawy ratyfikacyjnej poparły jednomyślnie wszystkie kluby parlamentarne - zarówno koalicja rządowa CDU/CSU i SPD, jak i opozycja - Lewica (Die Linke) i Zieloni. Deputowani wszystkich frakcji przyjęli ustawę przez aklamację - nikt nie głosował przeciw, nikt też nie wstrzymał się od głosu.

To ważny sygnał nie tylko dla osób, które przeżyły koszmar getta, lecz także dobry sygnał dla współpracy z Polską - powiedziała po głosowaniu prowadząca obrady wiceprzewodnicząca parlamentu Edelgard Bulmahn (SPD).

Umowa jest kamieniem milowym w walce osób, które przeżyły Holokaust, o sprawiedliwość i godność - powiedziała podczas debaty w parlamencie posłanka Lewicy (Die Linke) Azize Tank, jedna z inicjatorów projektu. Decyzja parlamentu "kładzie kres dyskryminacji Romów i Żydów zamieszkałych w Polsce", wykluczonych dotychczas z niemieckich świadczeń - podkreśliła Tank, rzeczniczka swego klubu ds. praw człowieka.

"Niedobrze, że ofiary musiały tak długo czekać" - powiedziała Kerstin Griese z SPD. Socjaldemokratka wyraziła nadzieję, że świadczenia "chociaż trochę ułatwią poszkodowanym życie". Peter Weiss z klubu CDU/CSU uznał decyzję Bundestagu za "właściwy kroku w kierunku rozliczeń z przeszłością".

Umowę o eksporcie specjalnych świadczeń dla osób mieszkających w Polsce, które wykonywały pracę w getcie, podpisali przedstawiciele ministerstw pracy Polski i Niemiec 5 grudnia. Z szacunków ministerstwa pracy wynika, że ze świadczeń może skorzystać kilkaset osób - od 400 do 500.

"To bardzo korzystne rozwiązanie dla obywateli polskich" - powiedział PAP wiceminister pracy Marek Bucior uczestniczący jako gość honorowy w posiedzeniu Bundestagu. "Nie redukujemy żadnych świadczeń, które się należą naszym obywatelom z tytułu represjonowania, bo przecież wszystkie te osoby mają uprawnienia kombatanckie w Polsce, lecz przydajemy im dodatkowo świadczenia niemieckie" - wyjaśnił.

Tank podkreśliła w oświadczeniu przesłanym PAP, że rozwiązanie problemu nie byłoby możliwe bez współpracy z polskimi organizacjami - Stowarzyszeniem Dzieci Holokaustu oraz Stowarzyszeniem Żydów Kombatantów, a także historykami i prawnikami.

Niemiecki sąd do spraw socjalnych uznał po raz pierwszy w 1997 roku prawo byłych pracowników gett do emerytury. Uchwalona w 2002 roku przez Bundestag ustawa stworzyła jednak wiele biurokratycznych barier utrudniających uzyskanie świadczenia. Sądy odrzucały 90 proc. składanych wniosków.

Poszkodowani mieszkający w Polsce zostali zupełnie wykluczeni z grupy uprawnionych. Niemieckie władze powoływały się na zawartą w 1975 roku przez Polskę i RFN umowę o ubezpieczeniach społecznych. Strona niemiecka argumentowała, że umowa ta uniemożliwia transfer świadczeń emerytalnych z Niemiec do Polski, a osoby mieszkające w Polsce powinny otrzymywać świadczenia od polskiego ZUS.

W 2009 roku Federalny Trybunał Socjalny pod naciskiem opinii publicznej zliberalizował kryteria przyznawania rent gettowych, dzięki czemu 24 tys. osób wcześniej pominiętych przyznano świadczenia. W mocy utrzymano jednak zastrzeżenie, iż nie przysługują one poszkodowanym zameldowanym w Polsce. Dopiero interwencja Lewicy doprowadziła do podjęcia przez rząd w Berlinie - równolegle do prac nad nowelizacją ustawy z 2002 roku - negocjacji z Polską i podpisania nowej umowy.

Przepisy znowelizowane w czerwcu tego roku przez Bundestag zawierają szereg udogodnień dla poszkodowanych. Współpracownik posłanki Tank, Kamil Majchrzak, powiedział PAP, że świadczenia będą mogły być dziedziczone przez spadkobierców osób pracujących w czasie wojny w gettach. Uwzględniane mają być wnioski osób, które w czasie niemieckiej okupacji miały co najmniej trzy lata.

Bucior zapewnił, że strona polska zrobi wszystko, by umowa jak najszybciej weszła w życie. W połowie marca ma trafić do komisji spraw zagranicznych Sejmu, a po zaopiniowaniu przez to gremium - do prezydenta. "Ze względu na wiek poszkodowanych chcemy maksymalnie skrócić czas ratyfikacji" - wyjaśnił.