Osądzenie wszystkich zbrodniarzy wojennych wymagałoby pokonania Rosji - mówi Patrycja Grzebyk, profesor UW specjalizująca się w międzynarodowym prawie karnym i humanitarnym.
Kto może zająć się sądzeniem zbrodni wojennych w Ukrainie? Czy liczyć można tylko na Międzynarodowy Trybunał Karny?
Przede wszystkim zbrodniami powinny się zająć sądy krajowe. MTK powinien być uruchamiany dopiero w ostateczności, tylko gdy sądy krajowe nie chcą lub nie mogą się zająć danymi zbrodniami. Sądy każdego państwa, w tym Ukrainy, Rosji i Białorusi, mają kompetencje do sądzenia zbrodni wojennych, zbrodni przeciwko ludzkości czy ludobójstwa, którym to terminem szafują niestety obydwie strony.
Do kompetencji sądów krajowych należy sądzenie zbrodni agresji, tym nie może w tym przypadku zająć się MTK. Dodatkowo Wielka Brytania proponuje powołanie osobnego trybunału międzynarodowego, który mógłby zająć się agresją.
Kogo mogą dotyczyć śledztwa?
MTK nie ma tutaj żadnych ograniczeń. Powinien się skupić na dowództwu, osobach, które wydawały rozkazy popełnienia danych zbrodni. Do tej pory MTK zajmował się tylko najbardziej poważnymi zbrodniami, skupiał na osobach najbardziej odpowiedzialnych. Zgodnie z orzecznictwem Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości przed sądami międzynarodowymi nie chronią immunitety.
W Ukrainie dochodzi do ataków na gazociągi czy składy z paliwem. Jak takie ataki są postrzegane przez prawo międzynarodowe?
Teoretycznie prawo humanitarne przyjmuje, że ataki na infrastrukturę roponośną są dopuszczalne, gdy ta jest wykorzystywana do celów wojskowych. Natomiast jeżeli służy ona wyłącznie ludności cywilnej, to nie może być przedmiotem ataku.
Jeśli stacja benzynowa stanowi cel wojskowy, to nadal trzeba ocenić proporcjonalność ataku. Biorąc pod uwagę straty cywilne, a także szkody w środowisku naturalnym. Jeśli są one nadmierne w stosunku do korzyści wojskowej, to taki atak jest bezprawny, a może nawet stanowić zbrodnię wojenną.
W przypadku elektrowni także działa zasada proporcjonalności?
Co do zasady nie powinny być przedmiotem ataku. Tego typu obiekty są objęte szczególną ochroną, atak na nie może powodować niekontrolowane skutki.
A elektrownie jądrowe?
One są wymienione z nazwy w protokołach do konwencji genewskich, gdzie stwierdzono, że nie powinny być przedmiotem ataku. Prawo humanitarne jest tworzone jednak przy uznaniu zasady konieczności wojskowej. Gdyby więc taka elektrownia była wykorzystywana w celach wojskowych, to prawo dopuszcza atak. Ale to są sytuacje ekstremalne.
Wiele słyszymy o dywersantach, o przebieraniu się przez Rosjan w ukraińskie mundury. Jak na to patrzy prawo?
Nie ma zakazu używania munduru przeciwnika, gdy robi się to, by zebrać informacje. To tzw. podstęp wojenny. Ale gdy taką osobę się złapie, to może być ona oskarżona o szpiegostwo oraz stracić status jeńca wojennego. Jednocześnie w mundurze przeciwnika nie można zbliżyć się do wroga i go atakować. To podstępne zabijanie, oszukiwanie, by go zdradziecko zabić. To jest zbrodnią wojenną.
Dla Rosjan celem numer jeden jest siłowe obalenie rządu. To nie jest niedozwolone?
Samo rozpoczęcie działań zbrojnych przez Rosję jest agresją. Nie było żadnego uzasadnienia, by używać wobec Ukrainy sił wojskowych, by wkroczyć na nią zbrojnie. Rosjanie deklarują, że nie chcą okupować Ukrainy, ale każde przejęcie kontroli nad częścią terytorium w świetle prawa stanowi okupację.
Rosja może deklarować, że celem jest zabicie prezydenta. Zgodnie z konstytucją Ukrainy prezydent stoi na czele sił zbrojnych i ma status kombatanta. Tym samym jest celem wojskowym. Ale ta wojna jest agresją, więc taki cel jest nielegalny. Członkowie rządu nie są natomiast celami wojskowymi, chyba że biorą udział w działaniach zbrojnych.
To samo dotyczy cywilów?
Jeśli cywil zaczyna strzelać, to traci na ten czas ochronę, może być zabity. Ale gdy ma broń dla swojej obrony, to może z niej korzystać, by bronić się przed naruszeniami, jest to w pełni legalne. Samo posiadanie przez cywila broni nie oznacza, że może stać się celem ataku.
Między innymi dlatego sądzenie zbrodni wojennych jest niezwykle trudne. Zawsze sprawca może powoływać się na swój błąd, na to, że źle zinterpretował okoliczności. Dlatego wbrew pozorom tych oskarżeń o zbrodnie wojenne nie ma zbyt dużo w sądach międzynarodowych. Dodatkowo w warunkach konfliktu zbrojnego trudno zbiera się dowody.
Czy wierzy pani, że w przypadku Ukrainy będzie inaczej?
Nie jestem optymistką. Aby utworzyć skuteczny sąd międzynarodowy, który osądziłby wszystkich zbrodniarzy, trzeba pokonać Rosję, mieć nad nią pełną kontrolę. Do tego nie dojdzie. W przypadku postępowania MTK to nie spodziewam się, by Rosja dokonała ekstradycji oskarżonych przywódców. Ten sam problem będzie dotyczyć sądów krajowych. Po prostu musiałoby dojść do zmiany reżimu politycznego w Rosji i tego, że nowy rząd będzie miał wolę osądzenia zbrodniarzy. Jednak samo postawienie w stan oskarżenia jest cenne, takie osoby będą miały np. problemy z podróżowaniem. W pewien sposób będą karane i potępiane.
Zachód wysyła na Ukrainę sprzęt wojskowy. Czy w ten sposób nie stajemy się stroną konfliktu?
Nie, ponieważ nie prowadzimy działań zbrojnych. Wsparcie wojskowe oznacza angażowanie się w konflikt, ale nie status strony wojującej. Nie stajemy się stroną tego konfliktu. A nawet jeśli chcielibyśmy się w ten konflikt zaangażować bezpośrednio, to przecież Ukraina została zaatakowana i działa w samoobronie. A istnieje prawo do obrony indywidualnej i kolektywnej. Nie jest naruszeniem prawa wspieranie w jakikolwiek sposób Ukrainy, także dostawami uzbrojenia.
A potencjalna obecność wojskowych sił Zachodu na Ukrainie, np. przy korytarzach humanitarnych?
To rola mocarstwa opiekuńczego. Do czegoś takiego może dojść za zgodą obu stron konfliktu. Wejście sił zbrojnych w celu ochrony ludności cywilnej oznacza zaangażowanie w konflikt, ryzyko starć z siłami rosyjskimi. Jakakolwiek wymiana ognia oznacza już, że mówimy o stronach nieprzyjacielskich. Jednak, aby było jasne – gdy dochodzi do zbrodni wojennych, giną cywile, to państwa mają nie tylko obowiązek przestrzegać, lecz także zapewnić przestrzeganie prawa humanitarnego. Niektóre działania, np. korytarze humanitarne czy strefy zakazu lotów, byłyby wywiązaniem się z tego obowiązku.
Rozmawiał Mateusz Obremski
Czy Rosjanie odpowiedzą przed MTK? Analiza Macieja Gutowskiego i Piotra Kardasa: Wojna a prawo. Czy Rosjanie mogą odpowiedzieć przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym?
fot. Michał Radochoński/materiały prasowe
Patrycja Grzebyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego specjalizująca się w międzynarodowym prawie karnym i humanitarnym