Dilma Roussef wygrała pierwszą turę wyborów prezydenckich w Brazylii. Urzędująca prezydent tego kraju zdobyła ponad 41 procent poparcia wyborców. Policzono już ponad 99 procent kart do głosowania.

Wczorajsze wybory prezydenckie w Brazylii nie przyniosły rozstrzygnięcia. Żaden z 11-stu kandydatów nie przekroczył wymaganej bariery połowy oddanych głosów, co oznacza, że trzeba będzie zorganizować drugą turę. Odbędzie się ona 26 października, a zmierzą się w niej dwaj politycy, którzy wczoraj uzyskali największe poparcie.

Do drugiej tury przeszli, tak jak to przewidywały ostatnie przedwyborcze sondaże, aktualna prezydent Dilma Rousseff i kandytat partii socjaldemokratycznej Aecio Neves. Nie obyło się jednak bez wyborczych niespodzianek, z których największą jest wielkość poparcia dla socjalemokraty. Jeszcze na początku września sondaże przewidywały, że zdobędzie on najwyżej kilkanaście procent głosów, w zeszłym tygodniu prognozy przedwyborcze dawały mu niewiele ponad 20 procent, tymczasem wczoraj zagłosowała na niego jedna trzecia wyborców. Od prezydent Dilmy Rousseff dzieli go obecnie zaledwie 8 punktów procentowych.

Opinię co do szans Nevesa w drugiej turze zmienili wczoraj brazylijscy politolodzy, którzy jeszcze miesiąc temu nie dawali mu żadnych nadziei. Bo choć prezydencka Partia Pracowników, rządząca Brazylią nieprzerwanie od 12 lat, ma wiele niepodważalnych sukcesów na swoim koncie, to jednak kraj od kilku miesięcy zmaga się z recesją i rosnącą inflacją. Ekonomista Neves obiecuje, że przywróci Brazylię na drogę rozwoju.