W relacjach z Brukselą jeszcze nigdy nie mieliśmy tak wiele do stracenia. Również w Berlinie po wyborach zapał do dialogu z Warszawą może zelżeć
Angela Merkel po 16 latach żegna się z urzędem kanclerza. Ale zanim to nastąpi, odwiedza stolice najważniejszych partnerów międzynarodowych. Po Waszyngtonie, Moskwie i Kijowie przyszła pora na Warszawę (w sobotę szefowa niemieckiego rządu z premierem Mateuszem Morawieckim odwiedziła Łazienki – fot.). Wizyta przypadła na moment bezprecedensowego zaostrzenia relacji między Polską a instytucjami UE.
Kanclerz dotychczas starała się łagodzić nastroje i, niezależnie od sporów z Polską, choćby o Nord Stream 2, apelowała, by konflikt o praworządność rozwiązać poprzez dialog. Nie wiadomo, czy po planowanych na 26 września wyborach w Niemczech takie podejście Berlina pozostanie aktualne. Jeśli władzę przejmą SPD i Zieloni, kurs wobec Warszawy raczej się zaostrzy.
Na razie Unia oczekuje, że rząd udzieli dodatkowych gwarancji niezależności sądownictwa w Krajowym Planie Odbudowy. Nasz KPO już dawno trafił do Brukseli, ale KE wstrzymuje jego akceptację, co sprawia, że miliardy euro dla Polski pozostają zablokowane.
– Takie zastrzeżenie KE zrobiła w negocjacjach i się do niego odniesiemy – mówi jeden z naszych rządowych informatorów. Mimo ugodowych sygnałów w Brukseli i Warszawie coraz głośniejsi są zwolennicy radykalnego kursu. Możliwość nałożenia na Polskę dotkliwych kar przez Trybunał Sprawiedliwości UE za niedostosowanie się do orzeczenia o wstrzymaniu funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej i hamulec zaciągnięty w sprawie KPO dały unijnym komisarzom poczucie sprawczości znacznie większej niż w ramach trwającego od lat postępowania z art. 7 Traktatu o UE. Szef klubu PiS Ryszard Terlecki odpowiedział słowami o „poszukiwaniu rozwiązań drastycznych”, jeśli „pójdzie tak, jak się zanosi, że pójdzie”.
Merkel chce rozwiązania sporu o praworządność poprzez dialog i popiera działania polskiego rządu na granicy z Białorusią. W weekend odbyła ostatnią wizytę do Polski jako kanclerz Niemiec.
Mimo różnic potrafimy akcentować to, co nas łączy, i takich rzeczy jest coraz więcej na polu współpracy gospodarczej, inwestycyjnej, finansowej, ale także kulturalnej – mówił premier Mateusz Morawiecki po sobotniej rozmowie z niemiecką kanclerz Angelą Merkel.
A co ze współpracą polityczną? Ta wizyta jeszcze raz udowodniła, że między Polską a Niemcami panuje głębokie niezrozumienie w sprawie gazociągu Nord Stream 2 i zagrożeń, z jakimi wiąże się jego
budowa. Podczas konferencji jeden z niemieckich dziennikarzy zapytał kanclerz, czy nie żałuje swojego wsparcia dla tej rury i czy podjęłaby inną decyzję, gdyby miała decydować w tej sprawie jeszcze raz. Merkel pozostawiła to bez odpowiedzi, przypominając jedynie, że niemiecki rząd popiera tę inwestycję, a interes Ukrainy zabezpieczy umowa zawarta przez Niemcy ze Stanami Zjednoczonymi. Dziś Berlin odwiedzi w tej sprawie Amos Hochstein, doradca ds. bezpieczeństwa energetycznego w amerykańskim Departamencie Stanu (rozmowa z Hochsteinem na stronie A13).
Mimo ogłoszenia protokołu rozbieżności szefowie rządów wysłali sygnał, że między Berlinem a Warszawą w kilku kwestiach jest nić porozumienia. Merkel udzieliła wsparcia dla działań polskiego rządu na granicy z Białorusią, na której koczuje grupa cudzoziemców. – Premier Morawiecki powiedział, że te osoby znajdują się po stronie białoruskiej. Dlatego apeluję do strony białoruskiej, by dopuściła organizacje międzynarodowe, takie jak Czerwony Krzyż, by udzieliły pomocy – podkreśliła. Merkel jest też za tym, by rozwiązania sporu o praworządność z Komisją Europejską szukać nie na drodze sądowej, lecz poprzez dialog. Morawiecki z kolei podkreślał zbliżenie stanowisk w kwestiach związanych z polityką klimatyczną oraz migracyjną UE.
– Problemem w relacjach polsko-niemieckich jest dzisiaj głównie to, że obu stronom nie udało się stworzyć kultury prowadzenia sporu – komentuje wizytę dr Kai-Olaf Lang z niemieckiej Fundacji Nauka i Polityka. Jak przypomina, za rządów Platformy Obywatelskiej napięcia były te same. – W polskiej polityce panuje konsensus, jeden z niewielu, jeśli chodzi o NS2, Rosję czy nawet politykę klimatyczną. Poprzednicy PiS również te sprawy podnosili, ale atmosfera rozmów była lepsza. Dzisiaj mamy kryzys wzajemnych oczekiwań – dodaje ekspert z Berlina.
Kryzys ten przekłada się na wiele straconych szans. Wśród nich jest bezpieczeństwo Ukrainy. Jak podkreśla niemiecki ekspert, można sobie wyobrazić sytuację, że porozumienie w sprawie NS2 nie zostałoby wykute między Niemcami a Stanami Zjednoczonymi, lecz między Niemcami a Polską. – Pozostaje pytanie, czy nie dałoby się wynegocjować lepszego kompromisu, większej rekompensaty dla Ukrainy, jeśli umowa zostałaby zawarta z Warszawą – zauważa Kai-Olaf Lang.
W relacjach dwóch państw spór jest czymś normalnym, ale chodzi o to, by dobrze nim zarządzać. Niemcom i Francuzom się to udaje. – Tam też nie zawsze panuje sielanka. Oba kraje także czasem zajmują pozycje na przeciwległych biegunach polityki europejskiej, ale udaje się im wypracować kompromis – podkreśla Lang. Tymczasem jeśli chodzi o relacje polsko-niemieckie, zamiast łagodzenia konfliktów, rozbieżności tylko się pogłębiają. – W dużej części obozu rządzącego widać nieufność wobec roli Niemiec w Europie, a po stronie niemieckiej jest już zmęczenie kolejnymi sporami – dodaje.
– Ostatnia wizyta Merkel w Polsce jako kanclerz Niemiec zamyka klamrą 16 lat, gdy stosunki niemiecko-polskie osiągnęły, dzięki udziałowi Polski w integracji europejskiej, najwyższy i najgłębszy poziom w całej ich historii – komentuje dr Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). W jego ocenie nigdy wcześniej Niemcy i Polska nie współpracowały ze sobą tak blisko i tak intensywnie. – Dzięki tej współpracy relacje handlowe osiągnęły niedostępny dla innych partnerów poziom prawie 130 mld euro obrotów rocznie – przypomina. Dębski podkreśla jednak, że kanclerz nie zawsze dotrzymywała obietnic. – Merkel była przez 16 lat europejską złotą rączką. Naprawiała, łatała, fastrygowała i kleiła europejską wspólnotę w czasach kryzysów, od odrzucenia konstytucji dla Europy przez kryzys finansowy i migracyjny po agresję Rosji na Ukrainę, aneksję Krymu i brexit – mówi.
– Zawsze szukała kompromisu, z korzyścią dla Niemiec. W efekcie doprowadziła do zdominowania Unii Europejskiej przez Niemcy, co stwarza zagrożenie dla całego procesu integracji. Te jej kompromisy nie zawsze były korzystne dla Polski, jak np. w sprawie traktatu z Lizbony czy NS2. Nie dotrzymała także wielu składanych publicznie zobowiązań, co sprawia, że wielu w Polsce ma do niej stosunek ambiwalentny. Ale to była wielka kanclerz i być może Europa i Polska nie będą miały lepszego – podsumowuje. Wybory parlamentarne w Niemczech odbędą się 26 września. Angela Merkel ogłosiła zakończenie politycznej kariery po utworzeniu kolejnego rządu.
Przedłużające się spory z Polską zmęczyły niemieckie elity