Czerwona linia, jaką mam z policją, nie może być tylko grzecznościowa. RPD musi być natychmiast informowany, gdy ofiarami są dzieci – mówi Mikołaj Pawlak, rzecznik praw dziecka

Czemu miało służyć pokazanie się w Sejmie w koszulce z nadrukiem: Art. 2 ust. 1? Przepis z ustawy o RPD był obliczony na skrajne emocje?
Nie ja wymyśliłem ten artykuł. W 2000 r., gdy go uchwalano, byłem na drugim roku studiów prawniczych. Przepis brzmi: „Dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności” i jako rzecznik muszę go bronić, bo to prawo obowiązujące od ponad 20 lat. Niestety wiele osób, w tym parlamentarzyści, zdaje się o tym nie pamiętać, dlatego moim obowiązkiem jest przypominać. Chciałem, by moje wystąpienie miało pozytywny przekaz, w kontrze do plakatów pokazujących krwawe skutki aborcji, do których podchodzę sceptycznie, bo to faktycznie brutalne obrazy.
Padły zarzuty, że broni pan tylko nienarodzonych. Pytano, co zrobił pan dla osób z niepełnosprawnościami? Dla dzieci zamkniętych w domu w czasie pandemii? Co z psychiatrią dziecięcą? Młodzieżą LGBTQ+?
Moje sprawozdanie z działalności liczy 360 stron. Kwestia życia poczętego zajmuje niecałe 20. Zarzuty części posłów, że rzekomo nie zajmuję się innymi problemami, są wyssane z palca. Posłanka Iwona Hartwich z KO wystąpiła tego dnia w koszulce z wielkim tęczowym sercem. Serca tęczowego nie można atakować i wykluczać, dlaczego zatem można atakować i wykluczać serce z dzieciątkiem? Pani poseł pytała mnie o 14-latka, który na jesiennym marszu podczas Strajku Kobiet występował z błyskawicą i potem toczyło się wobec niego postępowanie. Otóż ja w tej sprawie brałem udział. I to dzięki mojej obronie chłopca sprawa została umorzona. Zależało mi na tym, aby dziecka nie dotykały konsekwencje za tego typu działania. To samo dotyczy marszów za życiem czy tęczowych, a także organizowanych kontrmanifestacji. Ingerowałem zawsze, gdy istniało ryzyko, że dobro dziecka jest zagrożone. Choćby w sprawie ojca, który w czasie jesiennych demonstracji podszedł do kordonu policji z dzieckiem na ramionach. Uważałem, że powinien zostać pouczony przez sąd, bo jego zachowanie było nieodpowiedzialnym narażeniem dziecka. I tak się stało.
Co jednak z psychiatrią dziecięcą, wsparciem dzieci w pandemii?
Może przypomnę – początek marca ubiegłego roku, szkoły właśnie zostały zamknięte. Mam wystąpienie generalne, że trzeba rodzicom najmłodszych dzieci i dzieci z niepełnosprawnościami przyznać świadczenia. Trzy tygodnie później Sejm uchwala to w pierwszej tarczy.
Co do psychiatrii, to ostatni rok był najtrudniejszy dla dzieci i młodzieży od czasów wojennych. Rozumiem, przepraszam za ironię, że kadencja mojego poprzednika była pasmem prosperity dla tej dziedziny medycyny? Miałem wiele wystąpień generalnych z apelami, by wspierać reformę psychiatrii, którą zainicjował Łukasz Szumowski, gdy był ministrem zdrowia. Apelowałem, by absolwenci studiów medycznych kształcili się w tym kierunku. Jednak niewiele z tego przebiło się do mediów.
Co z zarzutem, że ma pan jedyną słuszną wizję rodziny, którą trzeba ratować za wszelką cenę?
Ostatnio monitorowałem taką sprawę: ojciec wyszedł po kilku latach z więzienia. Był bez pracy, nie miał własnego mieszkania. Wie pani, jak w tej sprawie, w okresie koronawirusa, przebiegał wywiad kuratora? Zadzwonił, a ojciec telefonem z kamerką pokazał, w jakich warunkach dzieci mają mieszkać. I tyle. Koniec. Podobnych sytuacji może być więcej, bo na czas pandemii weszła w życie nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego, która zasadą czyni tryb zdalny rozpraw sądowych. Dla spraw rodzinnych, gdzie ważą się losy dzieci, takie rozwiązanie to nieporozumienie. Sąd musi osobiście wysłuchać stron, a nie bazować na nagraniach. Tymczasem zmiana ma obowiązywać jeszcze rok po zniesieniu stanu epidemii. Apeluję, by się z niej wycofać.
Albo inny przykład – w 2018 r. odkryto, że w rodzinie S. w Izdebkach dochodzi do wykorzystywania seksualnego dzieci. Gwałcicielem był ojciec. Dziesięcioro rodzeństwa po wyroku Sądu Okręgowego w Krośnie w lipcu 2020 r. trafiło do Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci w Starej Wsi pod opiekę sióstr służebniczek. Rodzicom odebrano prawa rodzicielskie. Dzięki mnie te dzieci nie zostały rozdzielone, choć sąd pierwszej instancji chciał to zrobić. Dodatkowo okazało się, że przez 9 miesięcy nikt nie płacił na ich utrzymanie, bo samorządy się pokłóciły. Interweniowałem. Ale oczywiście najłatwiej jest krzyczeć z sejmowej mównicy, że jestem fanatykiem, bo mam na koszulce wydrukowany przepis z obowiązującej ustawy.
Czy młodzież jest na tyle bezideowa, że trzeba ją przymusić do wyboru: religia lub etyka i zlikwidować opcję „nic”?
Zapewne nie mamy już szans na pokolenie, które zacytuje inwokację „Pana Tadeusza” i będzie wiedzieć, co to jest trzynastozgłoskowiec. Ale czy to oznacza, że następne pokolenia będą gorsze? Na pewno nie łączyłbym wprost religii i etyki z ideowością. Jeśli zależy nam na przetrwaniu kodu kulturowego, czyli naszej tożsamości, to przekaz podstawowych wartości konstytucyjnych, źródeł prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna powinien być skierowany do każdego ucznia, bo nie każdy ma szansę otrzymać go w domu. Ale te wartości można też wprowadzać do podstawy takich lekcji jak historia, WOS czy w ramach godzin z wychowawcą, byle dostęp był dla wszystkich.
Zmieniając temat: projekt ustawy dotyczący tzw. Serious Case Review, czyli systemowej analizy przypadków śmierci dzieci. Prace w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy trwają od miesięcy z udziałem Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę i Biura RPD. Dlaczego pan jest na „nie”?
Wie pani, czego brakuje rzecznikowi, by mógł w pełni wspierać dzieci? Większej możliwości udziału w sprawach karnych. Najpoważniejsze przypadki krzywdzenia dzieci, jak zabójstwa, ciężki uszczerbek na zdrowiu, najcięższe przestępstwa seksualne to ok. 1 tys. przypadków rocznie w skali kraju. Rzecznik powinien mieć kompetencje, by brać udział w tych sprawach od początku. Jak jest dziś? Weźmy historię z Łodzi, gdzie dorosły mężczyzna – zwyrodnialec i zbrodniarz – zgwałcił niespełna czterolatka i zmiażdżył mu głowę. Sąd orzekł 15 lat więzienia! Skandalicznie mało. Jako RPD mogłem jednak ingerować dopiero na etapie kasacji.
Rozwiązania proponowane w ramach tzw. Serious Case Review już w większości działają. Jako rzecznik mogę weryfikować w różnych instytucjach publicznych, jak sprawdza się system nadzoru kuratorskiego, pomocy społecznej. Gdy jednak dojdę do wniosków, co należy w tej sprawie zrobić, mam ograniczone pole manewru. Tak jak w sprawie kuratorów z Dolnego Śląska, którzy ewidentnie zawiedli. Chodziło o przypadek zakatowanej dziewczynki. Powiedziałem o winie kuratorów głośno. Początkowo ruszyli na mnie z pretensjami, a dziś okazuje się, że osoby związane z tamtą sprawą mają zarzuty prokuratorskie. Tyle że ja dowiedziałem się o męczarni dziewczynki z mediów. Dlatego oczekiwałbym dodatkowo zobligowania instytucji prowadzących postępowania do niezwłocznego zawiadamiania RPD, gdy w trakcie postępowania karnego zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia ciężkich przestępstw przeciwko dzieciom. Chcę móc występować z wnioskiem o ściganie już na początku postępowania i bronić dziecka w całym postępowaniu karnym.
Chce pan być prokuratorem?
Chcę, by czerwona linia, jaką teraz mam z Komendą Główną Policji, nie była grzecznościowa tylko obligatoryjna. Kilka dni temu nad ranem dostałem SMS: „Lekarz dyżurujący szpitala dziecięcego (…) powiadomiła, że zostało przywiezione karetką w stanie ciężkim dwumiesięczne dziecko (...). Wraz z matką. Po badaniach stwierdzono u niego serię krwiaków podtwardówkowych, nad płatami skroniowymi, ciemieniowymi (…), złamanie czaszki po stronie lewej. Dziecko w stanie ciężkim, wprowadzone w stan śpiączki farmakologicznej. Został zatrzymany ojciec (3 promile)”. To dziecko już nie żyje. Nie potrzeba dodatkowego urzędu, kolejnego tworu biurokratycznego, co zakłada brytyjska wersja Serious Case Review, który miałby analizować podobne przypadki. Te kompetencje są przez konstytucję przekazane RPD, brakuje tylko uzupełniania ustawy o RPD.
Pomysłodawcy ustawy o systemowej analizie przypadków śmierci dzieci mówią, że ich propozycja szłaby obok postępowania karnego. W tym przypadku nie chodziłoby o ukaranie bezpośredniego sprawcy, lecz o zweryfikowanie, co w instytucjach państwowych należy poprawić. To źle?
Jeśli będę wiedział z urzędu o wszystkich takich sprawach, to analiza może odbywać się w moim biurze i za wiele mniejsze pieniądze. Podam przykład: Dziecięcy Telefon Zaufania RPD – 800 12 12 12. Od premiera z rezerwy budżetowej w lutym tego roku dostałem na działanie telefonu 500 tys. zł. Wystarczyło na dodatkowe pięć etatów, wymianę centrali telefonicznej i kupienie sprzętu komputerowego dla zespołu obsługujących telefon i czat internetowy 24 godziny na dobę.
Czyli to ma być transakcja wiązana? Poprze pan projekt Serious Case Review, jak dostanie szersze kompetencje z urzędu w sprawach karnych?
Chciałbym, by powstał jeden wspólny projekt uwzględniający systemową analizę przypadków śmierci dzieci i szersze kompetencje dla RPD. To powinno być w jednym miejscu – u konstytucyjnego obrońcy dzieci.
Skoro projekt zmian w ustawie o RPD, dający panu uprawnienia w postępowaniu karnym, jest gotowy od roku, dlaczego nie udało się do niego przekonać Ministerstwa Sprawiedliwości, rządzącej większości, opozycji?
Rok temu wysłałem projekt do wszystkich klubów parlamentarnych. Jest też u prezydenta. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego ustawę antyprzemocową pozwalającą usunąć z domu sprawcę przemocy, nad którą również pracowałem jeszcze w Ministerstwie Sprawiedliwości, udało się szybko przeprowadzić przez parlament, a nie udaje się znaleźć chętnych, od lewa do prawa, do dyskusji o tym, jak zwiększyć ochronę dzieci. Albo do poparcia innych rozwiązań poprawiających sytuację najmłodszych, jak choćby alimentów natychmiastowych. W tej kwestii mam w głowie kalendarium: 8 marca 2018 r. projekt prezentują minister Zbigniew Ziobro z ówczesną minister Elżbietą Rafalską. Lipiec 2019 r., kilka miesięcy do wyborów, komisja sejmowa pochyla się nad rozwiązaniem i nawet posłowie opozycji chwalą. Sprawa wydaje się na tyle przesądzona, że we wrześniu na kongresie sędziów rodzinnych jedno z wydawnictw prawniczych rozdaje komentarz do ustawy. Dobrą nazwę „natychmiastowe” wymyślił minister Zbigniew Ziobro. Gdyby wtedy weszły w życie, to od ponad 2 lat odciążyłyby sądy rodzinne.
Na co pan teraz liczy?
Apeluję kolejny raz o pilne uchwalenie reformy prawa rodzinnego oraz poszerzenie kompetencji rzecznika praw dziecka w zakresie ochrony krzywdzonych dzieci. Przecież można to zrobić jeszcze w lipcu przed wakacjami parlamentu. Drodzy parlamentarzyści, wiem, że zgodnie potraficie sprawnie pracować. Nie chcę się czuć, jakbym miał zaciągnięty hamulec do działania.