Za dwa tygodnie w Brukseli spotkają się liderzy państw Sojuszu. Najpewniej wtedy oficjalnie ruszą prace nad nową strategią, ale wzmacnianie wschodniej flanki widać już od lat.

Kluczowi politycy z 30 krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego spotkają się w poniedziałek 14 czerwca w Brukseli. – Najważniejsze będzie to, że zostanie zatwierdzona decyzja rozpoczęcia pracy nad nową koncepcją strategiczną. To złożony proces polityczny, ale po kryzysie z 2019 r., gdy prezydent Francji Emmanuel Macron mówił o śmierci mózgowej NATO, jest to krok do przodu pokazujący, że osiągnięto jakieś porozumienie – wyjaśnia dr Wojciech Lorenz, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Między narodowych.
Choć oficjalnie prace dopiero ruszą, to od kilkunastu miesięcy widać przymiarki do nowej strategii. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg już w marcu ub.r. powołał tzw. grupę mędrców, w skład której wchodziła m.in. europosłanka PiS Anna Fotyga. Przedstawione w grudniu rekomendacje powinny znaleźć odbicie w tworzonym dokumencie, którego przygotowanie zajmie co najmniej kilkanaście miesięcy.
Czego można się w nim spodziewać? – Zapewne w nowy sposób zostaną opisane zagrożenia, większy nacisk będzie położony na Rosję. Ale będzie też podkreślone, że NATO ma „globalną perspektywę”, co będzie ukłonem w stronę Stanów Zjednoczonych i spojrzeniem na Chiny, które są opisywane jako „szansa i wyzwanie” – tłumaczy Lorenz. Na pewno wciąż istotne będzie zagrożenie terroryzmem, choć ważne jest zbliżające się we wrześniu zakończenie misji w Afganistanie i to, że na pewno większy nacisk będzie położony na kolektywną obronę, a nie na działania kryzysowe. Przez ostatnie lata misja w Afganistanie pochłaniała olbrzymie środki i zdolności, ale nad korzyściami z jej prowadzenia można dyskutować. Teraz zapewne będą odbudowywane bardziej tradycyjne zdolności: do obrony własnego terytorium, które w ostatnich latach były zaniedbywane. W nowej strategii znajdzie się zapewne również mocne zaakcentowanie cyberzagrożeń.
Na poziomie czysto politycznym ciekawe będzie to, że po raz pierwszy w szczycie na żywo udział weźmie prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. To będzie w pewnym sensie symboliczne zakończenie w Sojuszu ery prezydenta Donalda Trumpa, którego wystąpienia dotyczące obronności często budziły obawy sojuszników. Choć były prezydent wymógł na wielu państwach NATO zwiększenie wydatków na obronność, to jego krytyczne uwagi osłabiały spójność między państwami, a według doniesień jego doradców na poważnie rozważał też wycofanie się z organizacji. Teraz jego następca otworzył nowy rozdział. Choć z polskiego punktu widzenia zagrożeniem dla bezpieczeństwa jest to, że nie zablokuje budowy gazociągu Nord Stream 2, to zmienił on decyzję o wycofaniu wojsk USA z Niemiec, co przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa nad Wisłą.
Od szczytu NATO w Walii w 2014 r. widać wyraźną zmianę nastawienia Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wtedy, tuż po ataku Rosji na Ukrainę, utworzono siły szybkiego reagowania, tzw. szpicę NATO (Very High Readiness Joint Task Force, VJTF). Dwa lata później podczas spotkania na Stadionie Narodowym w Warszawie podjęto decyzje o utworzeniu czterech międzynarodowych batalionowych grup bojowych – w Polsce, na Litwie, Łotwie oraz w Estonii. Każda z nich liczy po około tysiąc żołnierzy. Także wtedy Stany Zjednoczone ogłosiły decyzję o tym, że do Polski i szerzej regionu Europy Środkowo-Wschodniej trafi dodatkowa brygada. Ostatnie dwa szczyty NATO, w 2018 r. w Brukseli i w 2019 r. w Londynie, to widoczny nacisk na zwiększanie gotowości bojowej i mobilności wojsk, ale też zauważenie zmian w zagrożeniach. W 2018 r. podjęto deklarację „4 razy 30”, czyli zobowiązanie, że w ciągu maksymalnie 30 dni Sojusz będzie w stanie wystawić po 30 batalionów zmechanizowanych, eskadr lotniczych i okrętów bojowych. Z kolei na szczycie w Londynie pod koniec 2019 r. politycy w deklaracji końcowej zauważyli rosnące wpływy Chin.
Jeszcze przed szczytem 14 czerwca, w najbliższy wtorek wirtualnie spotkają się ministrowie spraw zagranicznych i obrony państw Sojuszu Północnoatlantyckiego.