Najwyższa Izba Kontroli ma spore zastrzeżenia do działalności resortu spraw wewnętrznych. Zarzuca mu m.in., że od lat zaniedbywał działalność inwestycyjną i nie przeprowadzał rzetelnej inwentaryzacji
Izba apelowała o posprzątanie tego nieporządku od ponad dekady, jednak pierwsze działania naprawcze podjęto dopiero w 2011 r. i wciąż nie wszystko udało się uporządkować.
– Resort spraw wewnętrznych od lat jest molochem i jest znany z tego, że spośród wszystkich resortów jest najtrudniejszy do sprawnego administrowania – przyznaje konstytucjonalista profesor Marek Chmaj. – Na pewno nie pomogło w posprzątaniu tego bałaganu oddanie części kompetencji nowemu resortowi cyfryzacji, bo problemy leżą nie tyle w przeroście zadań stojących przed MSW, ile w braku dobrej struktury wewnętrznej tego resortu oraz niestabilnej pozycji jego szefów – dodaje Marek Chmaj.
I rzeczywiście w ciągu ostatniej dekady w MSW (i wcześniejszym MSWiA) wymieniło się aż 10 ministrów, a to najwyższy taki wynik spośród wszystkich resortów, także odpowiedzialnych za tak trudne zadania, jak zdrowie i finanse. – A przecież każda zmiana ministra pociąga za sobą kolejne zmiany kadrowe: nowych wiceministrów, dyrektorów generalnych, szefów gabinetów i departamentów. W efekcie w tym resorcie brak ustabilizowanej kadry zarządczej – dodaje Chmaj.
Efekty braku tej stabilizacji widać we wnioskach kontrolerów NIK. W rocznej kontroli z wykonywania obowiązków poszczególnych resortów izba ma do działalności MSW spore zastrzeżenia. Jak się okazuje, ten resort, szczególnie kiedy był jeszcze odpowiedzialny nie tylko za sprawy wewnętrzne, ale także za administrację, nie rozliczał kolejnych zlecanych w nim zadań, w ewidencji jego środków trwałych są liczne dziury, a to w wyniku braku koordynacji nad rozbudową oraz wykorzystaniem systemów i sieci teleinformatycznych. Efektem braku tej kontroli jest to, że MSWiA latami nie wywiązywało się ze swoich zobowiązań wobec wykonawców kolejnych zleceń: nie przygotowywało odpowiednich aktów prawnych, nie udostępniało im niezbędnej infrastruktury i nie zawsze zawierało stosowne porozumienia z innymi organami.
– Kiedy skontrolowałem jeden z przetargów i okazało się, że firma, która go wygrała, nie przeprowadziła testu nowego rozwiązania. Zamiast wykluczyć tę firmę i raz jeszcze zorganizować konkurs, usłyszałem, że sprawa jest już pozamiatana i wszystko w najlepszym porządku – wspomina jeden z byłych wiceministrów tego resortu. – Oczywiście wystarczyło kilka miesięcy, by się okazało, że nowy system nie działa tak jak miał w zamierzeniach i trzeba było wszystko odkręcać – wzdycha.
Nic więc dziwnego, że kontrolerzy NIK stwierdzili również przypadki zatrzymania prac związanych z realizacją zadania, ponieważ wdrożenie nowych systemów mogłoby zakłócić pracę funkcjonujących w ministerstwie rejestrów państwowych. A mimo to z wykonawcami, którzy nie zrealizowali zadania inwestycyjnego lub wykonali je nienależycie, zawierano kolejne umowy. To nie koniec jednak, bo jak czytamy, „niektóre prace wykonywali pracownicy ministerstwa, a środki za te usługi zostały wypłacone wykonawcy”.
Choć jak NIK podkreśla, apelowała o ogarnięcie tego bałaganu już od 2004 r., to cokolwiek zaczęło się dziać dopiero w 2011 r., kiedy m.in. powołano zespół do przeprowadzenia przeglądu oprogramowania oraz sprzętu teleinformatycznego zakupionego na podstawie umów zawartych w latach 2008–2012. Tyle tylko, by do powołania tego zespołu doszło, najpierw musiała wybuchnąć afera z ustawianiem zamówień przy przetargach w Centrum Projektów Informatycznych i Komendzie Głównej Policji, czyli jednostkach podległych pod MSW.
Ale mimo poprawy funkcjonowania MSW wciąż nie nadąża z terminowym kończeniem inwestycji. Z 18 skontrolowanych przez NIK tylko połowa została całkowicie rozliczona, 5 w ogóle, a w innych przypadkach, jak np. przy budowie Paszportowego Systemu Informacyjnego rozliczone zostało zaledwie 0,6 proc. wydatków, czyli 86,4 tys. zł z ponad 15,5 mln zł.
To już kolejny raport NIK wytykający MSW zaniedbania. W tym roku izba krytykowała resort za brak kontroli nad tym, jak cudzoziemcy stają się posiadaczami gruntów rolnych. Okazało się, że MSW nie posiada pełnych danych o skali zjawiska.
Resort rozliczył się tylko z połowy z 18 skontrolowanych inwestycji
ROZMOWA

Na nasze pytania odpowiada Paweł Soloch ekspert Instytutu Sobieskiego, pełnił w latach 2005–2007 funkcję podsekretarza stanu w MSWiA, szefa Obrony Cywilnej

Kiedy ponad trzy lata temu dzielono MSWiA i część jego kompetencji przekazywano nowemu resortowi cyfryzacji, miało to ułatwić pracę nowego MSW. Pomogło?
Niespecjalnie. To wciąż ogromny resort z bardzo rozbudowanymi kompetencjami, a odebranie mu działu administracji zamiast wprowadzenia porządku, zaowocowało nowym bałaganem. Od końca lat 90. w przypadku tego ministerstwa można zaobserwować powtarzający się schemat: pomysł na naprawę funkcjonowania i blokowanie tych pomysłów. Po reformach podjętych przez AWS nastąpił okres kontrreform za rządów SLD, zaś po reformach, które usiłowało przeprowadzić PiS po 2005 r., rząd PO przywrócił wcześniejsze rozwiązania, utrwalając wpływy części urzędników wywodzących się ze służb podległych MSW. Podobnie jest i z odebraniem MSWiA nie tylko administracji, lecz i części informatyzacji, które to działania miały zmniejszyć rozrośnięte zadania. Tyle że równolegle pod nadzór MSW przekazano ABW i po jakimś czasie przywrócono część informatycznych kompetencji.
Sam pan był wiceministrem MSWiA. Czy nie dało się wtedy wprowadzić większych zmian?
To nie było proste. Odpowiadałem m.in. za nadzór nad strażą pożarną i by dowiedzieć się czegoś obiektywnego, musieliśmy przez pół roku szkolić 20 cywilnych urzędników, którzy mogliby zbadać i skontrolować potrzeby tej służby. Właśnie brak dobrze wykształconej i kompetentnej służby cywilnej i tych cywilnych struktur w MSW jest największym problemem. W resorcie ponad połowa urzędników jest wydelegowana ze służb: policji, straży pożarnej, straży granicznych, miejskich i nie ma co się oszukiwać, w dużej części dbają oni raczej o ich interes.
Co więc zrobić, by poprawić funkcjonowanie tego resortu?
Po pierwsze wzmocnić struktury cywilne, w tym pion cywilnego nadzoru nad zakupami i inwestycjami odpowiedzialny m.in. za zamówienia publiczne. Po drugie przywrócić odpowiedzialność za administrację, bo dzięki temu można sprawniej zarządzać, po trzecie wyodrębnić koordynatora ds. służb odpowiedzialnego tylko przed premierem, tak by MSW mogło się skupić na funkcjach zarządczych. I wreszcie szefem resortu musi być polityk, który nie będzie wyrastał na konkurencję premiera, ale będzie osobą z jego silnym poparciem.