Baszar al-Asad nowym-starym prezydentem Syrii. Po krytykowanych przez państwa Zachodu wygranych wyborach, dziś został zaprzysiężony na głowę państwa. W trakcie uroczystości prezydent podziękował obywatelom za udział w głosowaniu, mimo że kraj w dużej części pogrążony jest w chaosie.

Patrycja Sasnal, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, nie traktuje syryjskich wyborów poważnie. "To były wybory oczywiście śmieszne, bo przeprowadzone tylko w rejonach, w których Asad ma kontrolę, a pewnie procentowo jest to maksymalnie jakaś połowa terytorium Syrii" - ocenia Patrycja Sasnal.

Al-Asad uzyskał w wyborach niemal 89 procent poparcia. Zachód krytykuje wynik, chociaż analityk PISM uważa, że w rejonach, gdzie miało miejsce głosowanie, poparcie dla prezydenta faktycznie mogło być na takim poziomie. W Syrii daje się też obecnie zaobserwować pewne przemiany polityczne. Patrycja Sasnal zwraca uwagę na apel Syrii, po ustanowieniu kalifatu w Syrii i w Iraku, by Zachód wspierał Asada. Jak twierdzą władze syryjskie - nie ma obecnie innej możliwości. Zachód, popierając opozycję, popełnił błąd, i doprowadził do umocnienia dżihadystów. Teraz, naprawiając swój błąd, powinien stanąć murem za Baszarem al-Asadem.

Jak mówi doktor Katarzyna Górak-Sosnowska ze Szkoły Głównej Handlowej, sytuacja, z którą obecnie musi się zmierzyć prezydent, jest dużo bardziej złożona niż w momencie wybuchu Arabskiej Wiosny. Początkowo, jak mówi komentatorka, mieliśmy do czynienia z Asadem i jego przeciwnikami. Obecnie jest Asad, przeciwnicy Asada, ale także przeciwnicy jego przeciwników. Syryjczycy chcący zaznać spokoju, mogą zakładać, że Asad będzie jednak gwarantem stabilizacji.

Baszar al-Asad, dziękując za wygraną, odniósł się do wybuchu Arabskiej Wiosny. Jak powiedział do swoich wyborców: "Oni chcieli rewolucji, ale to wy okazaliście się być prawdziwymi rewolucjonistami. Gratuluję wam waszej rewolucji i waszego zwycięstwa".

Mimo wygranej w wyborach, Asad sprawuje faktyczną władzę tylko nad częścią kraju.