Brytyjskie związki zawodowe oczekują, że w zaplanowanym na 10 lipca strajku przeciw rządowej polityce zaciskania pasa weźmie udział do dwóch milionów ich członków. Strajk podejmą pracownicy sektora publicznego od nauczycieli, przez urzędników państwowych po strażaków.

Brytyjskie związki zawodowe protestują przeciw spadkowi zarobków realnych pracowników służb publicznych. Powołany w 2010 roku rząd koalicji konserwatywno-liberalnej zamroził natychmiast płace w sektorze budżetowym, a w 2012 roku ograniczył roczne podwyżki do najwyżej 1 proc. (reguła ta obowiązuje do dziś). Tymczasem inflacja od 2010 roku wynosiła od 2 do 4 proc. rocznie. Od czterech lat pracownicy sektora publicznego z roku na rok zarabiają więc realnie coraz mniej.

Na niezadowolenie z poziomu płac nałożyła się kwestia opóźniania wieku przechodzenia na emeryturę. Na tym tle doszło już do kilku strajków strażaków i nauczycieli. Nauczyciele strajkowali też przeciw zmianie warunków pracy.

Oprócz nauczycieli strajk obejmie również pracowników municypalnych, część obsługi szpitali i domów opieki, pracowników komunikacji miejskiej i służby granicznej. Nie będzie to strajk generalny, na co nie zezwala brytyjskie prawo, ale związki i tak twierdzą, że będzie to największy protest od czasu demonstracji i strajków przeciwko reformie emerytur w końcu listopada 2011 roku.