Dobrze, że nagrania zostały ujawnione - uważa poseł Tomasz Kaczmarek. Ubolewa jednocześnie, że afera podsłuchowa przykryła sprawę powołania komisji śledczej dotyczącej Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich.

PiS złożył wniosek o powołanie takiej komisji, po tym, jak dzięki poparciu części posłów koalicji były szef CBA Mariusz Kamiński zwycięsko wyszedł z głosowania nad uchyleniem mu immunitetu. Chodziłoby o komisję śledczą w sprawie funkcjonowania organów państwa, w związku z podejrzeniem posiadania nieujawnionych i nielegalnych źródeł dochodu przez Jolantę i Aleksandra Kwaśniewskich. W 2010 r. katowicka prokuratura umorzyła postępowanie w kwestii legalności finansów Kwaśniewskich, nie dopatrując się nieprawidłowości. PiS uważa jednak, że sprawa wymaga zbadania.

Według posła Kaczmarka, zwanego agentem Tomkiem, w sprawie podsłuchów można doszukiwać się różnych wątków. Wymienił mafię węglową, paliwową a także kwestię prywatyzacji służby zdrowia i przejmowania budynków po szpitalach. Poseł zwrócił też uwagę, że przez ujawnienie nagrań ministrów obecnego rządu, opinia publiczna zapomniała o - jak się wyraził - "aferze związanej z willą w Kazimierzu Dolnym i udziale w tej aferze byłej pary prezydenckiej, państwa Kwaśniewskich".

Jak mówi, obecnie w Polsce "afera goni aferę" i tematów przykrywających się nawzajem jest bardzo wiele. Według posła Kaczmarka afera podsłuchowa pokazuje w jaki sposób działają osoby sprawujące najwyższe urzędy, w tym Prokutator Generalny. Działają tu jego zdaniem dwa standardy: do wykrywania sprawców podsłuchów przedstawicieli rządu, wytacza się "potężne armaty" , ABW, CBŚ i cały sztab ludzi, a kiedy nielegalnie nagrywano przedstawicieli opozycji - prokuratura nie robiła jego zdaniem, kompletnie nic.

Poseł Kaczmarek uważa, że ministrowie mogli ustrzec się przed podsłuchem, gdyby służby podległe szefom MSW i MON a także premierowi działały sprawnie i były właściwie nadzorowane."Albo jesteśmy państwem silnym, albo jesteśmy pierdołowatym państwem, które nie potrafi zabezpieczyć ministrów, którzy sprawują najwyższe funkcje w państwie" - stwierdził poirytowany poseł.

Jednocześnie jego zdaniem dobrze się stało, że Polacy mogli usłyszeć o czym rozmawiają ministrowie i szkoda, że media skupiają się głównie na szukaniu sprawców a nie na treści rozmów.

Tomasz Kaczmarek jest też zawiedziony językiem ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza. Jego zdaniem jako potomek polskiego Noblisty powinien on posługiwać się "językiem bardziej ogładnym a nie tak rynsztokowym" jak zaprezentował w czasie swoich spotkań.