Goście Moniki Olejnik w Radiu ZET dyskutowali na temat pracy Jana Pawła II dotyczącej pojednania religii polskiej i żydowskiej. Ten temat doprowadził do ostrego sporu między Kazimierą Szczuką a Tomaszem Terlikowskim.

– Celem Kościoła nie jest okazywanie solidarności z prześladowanymi mniejszościami, tylko głoszenie Jezusa Chrystusa – mówił Terlikowski. – W hierarchii i doktrynie nie ma tego, za co ludzie pokochali Jana Pawła II, czyli serca i ewangelicznej miłości. Dla pana redaktora Terlikowskiego ważniejsze jest to, że Episkopat urządził swoją uroczystość i tam przeprosił, a dla ludzi ważniejsze byłoby, gdyby ktoś przyjechał do Jedwabnego i tam zapłakał z Żydami. Na tym polegał fenomen Jana Pawła II, że tak to działało - odpowiedziała mu Szczuka.

Jarosław Mikołajewski przypomniał, że dawniej w Kościele katolickim obecna była wręcz rytualna wrogość wobec Żydów. – Pamiętam relacje, kiedy rabini musieli się stawiać przed papieżem, a papież łaskawie ich kopał w pupę. Organizowane były specjalne msze dla Żydów, których oni musieli słuchać. Istnieją takie zabawne i tragiczne karykatury, kiedy Żydzi wkładają sobie do uszu woskowe korki, żeby nie słuchać kazań – mówił publicysta „Gazety Wyborczej”.

Mikołajewski ocenił, że na tym tle „fakt wejścia papieża do synagogi był niezwykle ważny”. – To był moment rewolucyjny. Uważam, że antysemityzm, który dziś widzimy wśród księży nie jest tak potężny jak ten, który widzieliśmy w latach osiemdziesiątych. Wtedy księża protestowali przeciwko takiemu gestowi – mówił Mikołajewski, którego zdaniem papież wiele zmienił

- Ale biskupów nie było w Jedwabnem w czasie przeprosin – powiedziała Monika Olejnik.

- Oczywiście. Nie mówię, że nie istnieje antysemityzm lub że istnieje odwaga w przełamywaniu w stosunkach polsko-żydowskich – odpowiedział Mikołajewski.

Szczuka: „W Jedwabnem byli dwaj księża – Boniecki i Lemański”

W tym momencie do dyskusji włączył się Tomasz Terlikowski, który przypomniał, że polski Kościół również przeprosił za wydarzenia w Jedwabnem. – Przepraszał gdzie indziej – stwierdził, a ksiądz Kazimierz Sowa uściślił, że uroczystość odbyła się w Kościele Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim w Warszawie.

Kazimiera Szczuka oceniła, że wejście papieża do synagogi było „przełomem w szerokim sensie”, ale sprawa Jedwabnego pokazuje, że Kościół nie miał odwagi wziąć udziału w najciemniejszych wątkach relacji polsko-żydowskich. – To miało charakter polityczny i systemowy. To było bardzo bolesne. Byli tam księża Boniecki i Lemański – przypominała Szczuka.
- Dwaj księża, którzy dziś muszą milczeć – dodała Monika Olejnik.

- Tak. Można by się upominać o więcej empatii wobec ofiar Holocaustu ze strony hierarchii kościelnej, powołując się również na to, że Jan Paweł II wszedł do synagogi, ale efekty w instytucji Kościoła nie przyszły w zadowalającym tempie – podsumowała Kazimiera Szczuka.

Terlikowski: „Episkopat też przeprosił”

Jej słowa wywołały ostrą reakcję Tomasza Terlikowskiego. – Trudno powiedzieć, że osobna uroczystość w Kościele, w obecności Episkopatu, to jest za mało. Episkopat przeprosił za te wydarzenia na osobnej uroczystości, a z punktu widzenia katolika przeprosiny Episkopatu są ważniejsze od przeprosin prezydenta Kwaśniewskiego – mówił naczelny Frondy.

Poparł go ksiądz Kazimierz Sowa, który dodał, że w otwartym niedawno muzeum w domu rodzinnym Karola Wojtyły „trzeba przejść przez sklep Bałamuta, rodziny żydowskiej, z którą mieszkali Wojtyłowie”. – Ci chłopcy bawili się razem na ulicach – mówił Sowa. Jego zdaniem papież swoim życiem świadczył o bliskości z Żydami. – Jeżeli do tego dołożymy przełom w mentalności, który nastąpił między innymi dzięki takim gestom jak odwiedziny w rzymskiej synagodze, to zobaczymy, że dzisiaj dialog chrześcijańsko-żydowskiego jest na zupełnie innym poziomie – mówił dyrektor kanału Religia TV. - Nie można zrozumieć chrześcijaństwa odrzucając judaizm – podsumował ks. Sowa.

Mikołajewski: „Gest papieża był wezwaniem do odwagi”

Jarosław Mikołajewski podjął próbę podsumowania dyskusji. Jego zdaniem należy rozdzielić poglądy Jana Pawła II, dla którego współistnienie z Żydami było „oczywiste jak powietrze, którym oddychał”, ale zupełnie inaczej sprawy wyglądały w hierarchii Kościoła, która do dialogu ekumenicznego podchodziła z dużą rezerwą.

Z tej perspektywy ocenił, że gest papieża, który wszedł do synagogi, był wezwaniem do odwagi ze strony ludzi Kościoła. – Takiej odwagi, jaką reprezentuje ksiądz Lemański. Gest papieża był zbyt wielki, by ograniczać reakcje i percepcję tego gestu, czy Episkopat się wypowiedział, czy nie. To powinien być akt ciągłej, bezustannej solidarności z Żydami – stwierdził Mikołajewski, którego zdaniem tej postawy w Kościele brakuje.

Mikołajewski: „Gest papieża był wezwaniem do odwagi”

Na słowa Mikołajewskiego zareagował Terlikowski. – Celem Kościoła nie jest okazywanie solidarności z prześladowanymi mniejszościami, tylko głoszenie Jezusa Chrystusa – wypalił, zastrzegając po chwili, że Kościół jednak powinien „być głosem sprzeciwu wobec prześladowań”. – Nie gesty są ważne u Jana Pawła II, ale to, że był świadkiem Jezusa Chrystusa – stwierdził, przypominając, że Żydzi ostro protestowali przeciwko dokumentom wydawanym przez polskiego papieża, m.in. te dotyczące „jedynozbawczej roli Chrystusa”, która zamykała Żydom drogę do Raju.

Do słów Terlikowskiego odniosła się Kazimiera Szczuka, która zauważyła, że w jego wypowiedzi „jest pewna sprzeczność”. – Mówi pan o hierarchii i doktrynie. Tam nie ma tego, za co ludzie pokochali Jana Pawła II, czyli serca i ewangelicznej miłości. Dla pana ważniejsze jest to, że Episkopat urządził swoją uroczystość i tam przeprosił, we własnym gronie. Dla społeczności i ludzi ważniejsze byłoby, gdyby ktoś przyjechał do Jedwabnego i tam zapłakał z Żydami. Na tym polegał fenomen Jana Pawła II, że tak to działało – mówiła publicystka.