Szansą na powrót obalonego dyktatora byłby gospodarczy krach Ukrainy
Wiktor Janukowycz żyje. I w dalszym ciągu będzie używany przez Rosję jako narzędzie do realizacji jej interesów. Główny cel: dalsza destabilizacja Ukrainy. Takie wnioski płyną z wczorajszej konferencji prasowej byłego prezydenta.
Janukowycz pojawił się publicznie po raz pierwszy od lutego. W przeciwieństwie do poprzedniej konferencji, również zorganizowanej zresztą w położonym 80 km od ukraińskiej granicy Rostowie nad Donem, tym razem obalony szef państwa nie odpowiedział na pytania dziennikarzy. Ani słowem nie skomentował też rosyjskiej agresji na Krymie czy planowanego na niedzielę separatystycznego referendum w tej autonomicznej republice.
Poza standardowymi oskarżeniami o faszyzm i politykę terroru, których pełno w rosyjskiej przestrzeni medialnej, jeden wątek wzbudził szczególne zaniepokojenie po stronie ukraińskiej. – Wybory 25 maja będą nielegalne. Te tak zwane wybory, jeśli się odbędą, będą przebiegać w warunkach totalnej kontroli ze strony sił ekstremistycznych – oświadczył Janukowycz. Fraza „jeśli się odbędą” oznacza, że Janukowycz, a także stojący za nim Kreml nie tylko nie uznają kolejnego prezydenta Ukrainy, lecz nawet podejmą próbę zapobieżenia głosowaniu.
Janukowycz wyraził też przekonanie, że wkrótce wróci do Kijowa.
Macierzysta dla niego Partia Regionów najpewniej weźmie udział w wyborach, a jej kandydatem będzie prawdopodobnie miliarder Serhij Tihipko, który już zaczął nieformalną kampanię wyborczą. Jedynym sposobem na powrót do Kijowa byłby dla Janukowycza przyjazd na rosyjskich czołgach.
O możliwym scenariuszu inwazji na Ukrainę w minionych tygodniach pisali m.in. były doradca prezydenta Rosji Władimira Putina Andriej Iłłarionow i były wiceszef ukraińskiego sztabu generalnego wiceadmirał Ihor Kabanenko.
Nasi rozmówcy wskazują jednak, że ze względu na zdecydowany opór Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza brak spodziewanego wsparcia wśród rosyjskojęzycznych mieszkańców Ukrainy prawdopodobieństwo wyjścia rosyjskich wojsk poza Krym jest coraz mniejsze. – Planem maksimum była destabilizacja całego kraju. Ale moim zdaniem takie próby będą przeciwskuteczne – wskazuje politolog Ołeksij Harań. – Owszem, „turyści” z Rosji mogą zajmować budynki administracji na wschodzie kraju. Ale nawet mieszkańcy Doniecka nie chcą połączenia z krajem, który prowadzi wojnę na Kaukazie – dodaje.
– Podburzanie wschodu za pomocą prowokatorów sprowadzanych z Rosji nie zadziałało – mówił wczoraj były szef ukraińskiego wywiadu Mykoła Małomuż. Janukowycz liczy, że wszystko się zmieni, jeśli na Ukrainie nastąpi gospodarczy krach. – Uzurpatorzy będą próbowali zrzucić odpowiedzialność na mnie, a może nawet na Rosję. Nigdy się z tym nie zgodzę – mówił szef państwa w Rostowie. Im więcej pieniędzy ściągnie jednak z Zachodu rząd Arsenija Jaceniuka, tym trudniej będzie eksprezydentowi liczyć na taki scenariusz.
– Janukowycz jako polityk jest skończony – mówił DGP jego dawny bliski współpracownik. Rosji może się jeszcze przydać w sytuacji, w której część terytorium Ukrainy właściwej uda się opanować separatystom. Jako szef marionetkowych władz „obszarów odzyskanych”. W osiągnięciu celu mogą mu pomóc albo poważny kryzys gospodarczy, albo zbrojna inwazja.

Trzeciego wyjścia nie ma. Jego macierzysta partia ma już innego kandydata na prezydenta

Najświeższe informacje o wydarzeniach na Ukrainie znajdziesz na Dziennik.pl