Jeśli Julia Tymoszenko nie zostanie wypuszczona na wolność, to Unia Europejska nie może podpisywać umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Tak uważa niemiecka eurodeputowana Rebecca Harms, która gości w Polsce.

Umowa stowarzyszeniowa ma zbliżyć Kijów z Brukselą, a jej podpisanie planowane jest na listopadowym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Jednak jednym z warunków jest zwolnienie z więzienia byłej premier Julii Tymoszenko. W tej sprawie toczą się negocjacje, a w Europie coraz częściej pojawiają się głosy, aby Unia nie trzymała się kurczowo tego warunku.

Szefowa frakcji Zielonych w Europarlamencie Rebecca Harms twierdzi jednak, że ustępstwo w tej sprawie oznaczałoby odejście od europejskich wartości. „Ukraińcy chcą lepszych, głębszych i mocnych relacji z Unią Europejską. Wielu z nich chce, aby ich kraj wkrótce stał się członkiem Unii. Zawsze byłam zwolenniczką tej umowy, bo ona wymusi rozwój Ukrainy. Jednak jeśli w czasie Szczytu Partnerstwa w Wilnie pani Tymoszenko wciąż będzie za kratkami, to Unia nie może podpisać tej umowy” - dodała Rebecca Harms.

Była premier Julia Tymoszenko od dwóch lat siedzi w więzieniu pod zarzutem przekroczenia uprawnień przy zawieraniu kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku. Zarówno opozycja jak i europejscy politycy uważają jednak, że stała się ofiarą wybiórczego stosowania prawa.

W ostatnim czasie pojawiła się propozycja, aby była premier została wysłana na leczenie do Niemiec. Komentatorzy twierdzą, że byłoby to najlepsze rozwiązanie dla jej konkurenta politycznego, ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza.