Prezydentowi ufa 69 procent ankietowanych - o 4 punkty procentowe mniej niż w poprzednim badaniu. Na drugim miejscu jest minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski z 41-procentowym zaufaniem. Na trzecim - szef SLD Leszek Miller, któremu ufa co trzeci Polak. Jest on równocześnie najbardziej obojętnym rodakom politykiem - 27 procent wyraża obojętność wobec jego działań. Na kolejnych miejscach w rankingu zaufania są: marszałek Sejmu Ewa Kopacz, prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Największą nieufność budzi Janusz Palikot - aż 54 procent ankietowanych. Tuż za nim premier Donald Tusk - 51 procent. Kolejne lokaty zajmują politycy PiS: Jarosław Kaczyński (48 procent) i Antoni Macierewicz (44 procent). Dalej: Zbigniew Ziobro, Hanna Gronkiewicz-Waltz i Ewa Kopacz.
Niektórzy ministrowie rządu uzyskali niskie wyniki dlatego, że większość respondentów ich nie zna. Ponad 60 procent ankietowanych nie wie kim są: Władysław Kosiniak-Kamysz, Barbara Kudrycka czy Krystyna Szumilas. Niemal połowie badanych nic nie mówi nazwisko Janusz Piechociński. Sondaż CBOS przeprowadzono między 3. a 9. października na reprezentatywnej próbie 1066 dorosłych mieszkańców Polski.
Komentarze (2)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszewystarczyło popatrzeć przez poprzednie lata
ilu Warszawiaków przychodziło choćby na Święto 3-maja
z udziałem Gajowego .
kład rządzący niespecjalnie przejmuje się krytyką ze strony partii opozycyjnej i niezależnych mediów. Ujawnianie kolejnych afer, punktowanie błędnych decyzji czy prezentacja nieudolności rządzących, spotyka się zwykle z nonszalancją polityków PO-PSL i tradycyjnym przemilczeniem sprawy przez ośrodki propagandy.
Zupełnie odmienną reakcję mogliśmy obserwować przed kilkoma dniami, gdy w jednym z wywiadów Jarosław Kaczyński wspomniał o lokatorze Belwederu i jego najbliższym otoczeniu. Dla każdego, kto zna sylwetkę Bronisława Komorowskiego, opinie prezesa PiS-u nie były niczym zaskakującym, jednak na tle powszechnego przemilczenia dokonań tej postaci, musiały zabrzmieć szczególnie mocno. Następnego dnia, w wywiadzie radiowym Kaczyński ponownie nazwał Komorowskiego „politykiem opcji bardzo lewicowej” i uznał, że powinien on pożegnać się z polityką.
Na reakcję nie trzeba było długo czekać, bo już kilka godzin później pojawiły się histeryczne wypowiedzi urzędników kancelarii oraz komentarz szefowej prezydenckiego biura prasowego. Następnego dnia, sam Komorowski udzielił prezesowi PiS rady, by nie "posuwał się do inwektyw, podejrzeń, insynuacji". Występy dyżurnych ekspertów deliberujących nad „nadszarpniętym wizerunkiem” Kaczyńskiego oraz natychmiastowy spadek sondażowych notowań PiS-u, uzupełniały ten medialny spektakl. Słowa Jarosława Kaczyńskiego okazały się również inspirujące dla dziennikarzy, którzy nagle przypomnieli sobie o lokatorze Belwederu i zdobyli na odwagę napisania kilku słów na temat tej postaci.
Tak szczególna reakcja na krytykę Komorowskiego, wydaje się potwierdzać, że osoba byłego marszałka jest dziś najważniejszym wspornikiem sił rządzących III RP, zaś środowisko Belwederu odgrywa rolę decydenta. Próba podważenia fałszywego wizerunku Komorowskiego oraz przypomnienie o rodowodzie urzędników prezydenckich, została trafnie odebrana jako realne zagrożenie. Naruszała dotychczasowe status quo, w którym przeszłość lokatora Belwederu i jego współpracowników jest uznawana za medialne tabu. Wywołując tak silne poruszenie, Jarosław Kaczyński najwyraźniej trafił w newralgiczny „punkt”.