Jarosław Gowin w rozmowie z dziennik.pl wciela się w rolę przyszłego szefa PO i premiera. Opowiada o czyszczeniu agencji ze znajomych królika, koalicji z PiS i karaniu "frakcji liberalnej". A potem schodzimy na ziemię....

BARBARA SOWA: Pogdybajmy. Wygrywa pan wybory, zostaje premierem. Pierwsza decyzja to...

JAROSŁAW GOWIN: Wycofanie się z planów nacjonalizacji drugiego filara emerytalnego. Chwilę później powołałbym dwa zespoły. Pierwszy rozpocząłby pilne prace nad uproszczeniem prawa podatkowego. Dziś to prawo jest drogą przez mękę - dla zwykłych obywateli i przedsiębiorców. Drugi zająłby się opracowaniem realistycznych rozwiązań dotyczących polityki prorodzinnej. Nie chodzi tylko o wspieranie wartości, jaką jest rodzina, ale zapobieganie demograficznej katastrofie. Z prognoz ZUS wynika, że za 50 lat ma nas być o 10 mln mniej.

A decyzje personalne?

Są wtórne w stosunku do decyzji programowych. Nie zamierzam przestawiać listy członków rządu do dymisji.

Stefan Niesiołowski nazwa pana samobójcą, Julia Pitera mówi, że ją pan wkurza. A pan twierdzi, że nie pała żądzą odwetu. Nie wierzę.

Szanuję wewnętrzny pluralizm w PO. Choć wolałbym, żeby krytykę formułowano w zgodzie ze standardami kultury politycznej. Gdybym był premierem i przewodniczącym partii, miałbym tysiące ważniejszych spraw na głowie niż planowanie odwetu.

Niech pan więc powie, na kogo by postawił. Od Piotra Glińskiego też oczekiwano “gabinetu cieni”.

Wskazywanie nazwisk byłoby dziś nadużyciem z mojej strony. Mogę tylko powiedzieć o ekonomistach, którzy mnie inspirowali, gdy przygotowywałem swój program. Dużo dały mi publikacje prof. Leszka Balcerowicza.

Balcerowicz zamiast Rostowskiego?

Prof. Balcerowicz jednoznacznie powiedział, że nie zamierza wracać do czynnej polityki. Cenię też ekspertyzy prof. Jerzego Hausnera, choćby jego najnowszy raport na temat braku konkurencyjności polskiej gospodarki. Wszyscy politycy PO powinni go przestudiować. A w sprawach podatkowych bliskie mi są poglądy Centrum im. Adama Smitha.

Tusk ma swojego Igora Ostachowicza, a pan? Kto panu doradza?

Ostachowicz jest wybitnym specjalistą, ale odgrywa zbyt ważną rolę przy premierze. Tusk poświęca tym kwestiom zbyt wiele uwagi i to nie jest zarzut pod adresem Ostachowicza. Polityk powinien się koncentrować na meritum, a nie na wizerunku. Cała machina PR-owa Platformy została bez wątpienia teraz zaprzątnięta do walki ze mną. Biorąc pod uwagę, że pomaga mi garstka wolontariuszy i kilku PR-owców - nie wymienię ich nazwisk, ale są to także bardzo znani ludzie, którzy od czasu do czasu mi doradzają - to dają sobie radę całkiem nieźle.

Kto pracuje w pana sztabie?

To głównie studenci, którzy robią to w ramach wolontariatu. Z sympatii dla programu. Wspiera mnie wiele osób, dostaję tysiące listów. Od zwykłych ludzi, ale też od członków PO. Różni politycy pytali mnie, czy chciałbym, aby mnie wsparli publicznie. Odmówiłem, bo zdaję sobie sprawę, że ich życie polityczne po wyborach nie byłoby usłane różami.

Syn panu pomaga w kampanii? Pan go popchnął do polityki?

Syn ma identyczne zainteresowania co ja, studiuje filozofię, pasjonuje się polityką, ma prawicowe poglądy i w sprawach gospodarczych w pełni się zgadzamy. Natomiast w sprawach kulturowych czy moralnych jestem dla niego zgniłym liberałem (śmiech). Mój syn związał się z ruchem narodowym, ale nie przez duże “R” i “N”, jest członkiem szerokiego środowiska młodych narodowców. To żarliwi patrioci, w wielu sprawach trafnie definiują problemy i reagują na schorzenia współczesnej cywilizacji, odrzucając chociażby relatywizm moralny.

I tu się chyba zgadzacie?

Paradoksalnie - ja nie jestem aż tak radykalny moralnie jak syn, bo z wiekiem rośnie zrozumienie dla złożoności życia. Poza tym zawsze byłem przywiązany do tradycji jagiellońskiej – Polski wielu kultur, wielu narodów i wielu religii. Tradycja endecka jest mi obca. Zakładam jednak, że ci młodzi ludzie przejdą fazę fascynacji ideami nacjonalistycznymi, by w przyszłości stać się statecznymi konserwatystami.

Rozmawiała Barbara Sowa

Całą rozmowę przeczytasz na łamach dziennik.pl.