Prokurator Ireneusz Szeląg poinformował, że w próbkach pobranych z wraku tupolewa, który rozbił się w katastrofie smoleńskiej, nie stwierdzono śladów substancji wskazujących na eksplozję. Zbadano 258 próbek. 124 próbki pobrano z gleby z miejsca katastrofy, 134 próbki to wycinki, wymazy i mikroślady pobrane z wraku samolotu.
Ślady substancji chemicznych wykryto w próbkach pobranych w miejscu składowania. Śledczy zabezpieczyli ślady nitrogliceryny, która znajdowała się w areozolu o nazwie nitomil, czyli leku na serce. W 14 próbkach oraz dwóch próbkach kontrolnych stwierdzono śladowe ilości difenyloaminy a w próbkach związku pochodnego od tej substancji. Na czterech innych próbkach stwierdzono obecność siarki. Według prokuratury nie są to substancje wybuchowe.
W trakcie badań nie ujawniono także obecności substancji, które wskazywałyby na obecność materiałów wybuchowych zawierających w swoim składzie aluminium, co jest charakterystyczne dla ładunków termobarycznych oraz saletrzano-amonowych. Ponadto w jednej próbce cieczy, którą pobrano z przewodów hydraulicznych samolotu stwierdzono obecność węglowodorów alipatycznych.
Pułkownik Szeląg zapewnił, że przeprowadzone badania to nie koniec analizy próbek. Przedstawione wyniki badań będą częścią opinii, nad którą pracuje Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji. Do pełnego raportu zostaną dołączone też między innymi wyniki badań z ekshumacji ofiar katastrofy oraz badanie elementów znalezionych w pobliżu brzozy, o którą miał uderzyć polski samolot.
Rodziny ofiar na konferencji prasowej prokuratury
Ewa Kochanowska wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskich Januszu Kochanowskim powiedziała dziennikarzom, że nie jest usatysfakcjonowana wyjaśnieniami prokuratorów. "Jedne aparaty stwierdzają, inne nie stwierdzają. To są jakieś zdumiewające zabiegi. Ja się wstrzymam do momentu, kiedy będzie pełna chemiczna analiza i będzie można ją skonfrontować z biegłymi rodzin" - mówi Ewa Kochanowska.
Wdowa po Januszu Kochanowskim ma także żal do prokuratorów za to, że z wynikami badań nie mogły zapoznać się wcześniej rodziny ofiar. "Bardzo dziwne, że prokuratorzy uznali opinię publiczną za bardziej zainteresowaną tym, czy mój mąż zginął w wypadku samolotowym czy w wyniku wybuchu, niż mnie. Uważam, że tego typu postępowanie jest naganne" - mówi.
Andrzej Melak nie wierzy w wersję przedstawianą przez prokuratorów. "Nie wierzę. Ja bym wierzył gdyby śledztwo od początku było prowadzone rzetelnie, zgodnie z wymogami międzynarodowymi i od początku przejrzyście. Jeżeli nie prowadzi się sekcji zwłok, nie bada się jedynego materiału dostępnego w Polsce zaraz po przewiezieniu to znaczy, że rezygnuje się z tego co można było by zbadać. Bezpowrotnie utracono wiele dowodów rzeczowych" - mówi Andrzej Melak.
Dzisiaj kończy się awantura trotylowa
To komentarz premiera Donalda Tuska do oświadczenia prokuratury. Poinformowała ona, że nie stwierdzono śladów materiałów wybuchowych na szczątkach Tupolewa, który rozbił się w katastrofie smoleńskiej. Premier Tusk powiedział w Brukseli, że kończy się tym samym awantura, która dała pretekst wielu politykom do formułowania najcięższych oskarżeń.
„Kończy się jednoznacznym komunikatem prokuratury. Nie było żadnego wybuchu, był wybuch niechęci i agresji, wybuch ciężkich oskarżeń pod adresem między innymi polskiego rządu” - powiedział Donald Tusk i zażądał przeprosin. „Mam nadzieję, że koniec tej trotylowej awantury będzie stosownym momentem dla tych wszystkich, którzy tę awanturę rozpętali, aby równie głośno jak krzyczeli w sprawie wybuchu i trotylu, żeby równie głośno przeprosili tych wszystkich, których obrazili. Gotowość do tych przeprosin będzie prawdziwą miarą przyzwoitości tych ludzi” - dodał szef polskiego rządu.