W poniedziałek "Rzeczpospolita" ujawniła, że Władysław Serafin, prezes największej organizacji rolników w Polsce i wpływowy polityk PSL, w ciągu czterech lat miał przelać sobie 3 mln zł z dotacji z Ministerstwa Rolnictwa na przedstawicielstwo rolnicze w Brukseli. Tłumaczył, że w ten sposób zwraca sobie pożyczkę, której w 2008 r. udzielił związkowi kółek rolniczych. W dokumentach nie ma śladu po tej pożyczce.

W oświadczeniach majątkowych Serafina od 2003 r. (od tego czasu jest radnym), które prześledziła "Rzeczpospolita", nie ma ani milionowych przychodów, ani rzekomo udzielonej przez niego pożyczki z 2008 r. Ma on za to kilkusettysięczne kredyty, a wcześniej również komornika na karku. Jak więc mógł pożyczyć kółkom tak dużą sumę pieniędzy? – W 2008 r. sprzedałem grunt rolny pod Warszawą Janowi Wejchertowi pod pole golfowe za 3,5 mln zł. Połowę tej sumy pożyczyłem związkowi, bo chciałem go ratować – tłumaczy dziennikowi Serafin.

Wątpliwości związanych z rzekomą pożyczką jest jednak więcej - twierdzi "Rzeczpospolita". Podczas kontroli dotacji dla kółek przeprowadzonej w styczniu br. przez Ministerstwo Rolnictwa prezes Serafin miał pokazać urzędnikom dokument datowany na 30 stycznia 2008 r. Chodzi o pożyczkę na niebagatelną kwotę – ponad 1,7 mln zł – której miał udzielić kółkom.

Umowa ta została zarejestrowana w związku i zgłoszona do urzędu skarbowego dopiero 8 lutego br. W imieniu kółek rolniczych podpisało ją dwóch wiceprezesów: Wiesław Domian i Mirosław Surowiec. Kłopot w tym, że ten drugi nie ma stosownego upoważnienia do zaciągania takich zobowiązań. Miał je Józef Pawlak, ale zmarł w ubiegłym roku. Jeśli więc umowa została podpisana pięć lat temu, musiałby na niej widnieć podpis Pawlaka. Co więcej, pożyczka nie została ujęta nie tylko w oświadczeniach majątkowych Serafina, ale też w żadnym rocznym bilansie związku. Śledztwo w tej sprawie prowadzi katowicka prokuratura.

"Jeśli nie dopełniłem jakichś formalności, to poniosę odpowiedzialność, trudno" – powiedział Serafin Rzeczpospolitej. Zarzuty pod swoim adresem określa jako prowokację grupy polityków PSL, która boi się jego wiedzy na temat nieprawidłowości w partii.