Liczba stowarzyszeń zajmujących się sprawami ojców rośnie. Angażują się przy podziale pieczy rodzicielskiej. Jednak nie wszystkie działają uczciwie. Doświadczył tego na własnej skórze jeden z rodziców.

Mimo wyroku sądu żona utrudniała mu kontakt z dzieckiem. Szukał pomocy prawnej. Zadzwonił do jednego ze stowarzyszeń zajmujących się walką o prawa ojców.
– Przez telefon udzielono mi kilku rad, ale zaproponowano też spotkanie, podczas którego stowarzyszenie pomogłoby mi napisać wniosek do sądu – mówi Mariusz.
Ale nic za darmo. Podczas spotkania musiałby opłacić członkostwo w stowarzyszeniu – 300 zł rocznie. Jak przekonywał go członek stowarzyszenia: „Chłopaki zrzucają się po 500 zł”. Stowarzyszenie naciskało na jak najszybsze spotkanie, mimo że Mariusz twierdził, że nie ma jeszcze odpowiednich dokumentów z sądu, by móc skonstruować właściwy wniosek. Ostatecznie ze spotkania zrezygnował. Efekt był piorunujący. Bardzo szybko otrzymał SMS z groźbami: „Czemu nam zmarnowałeś termin? Mamy układy, 10 tys. różnych ludzi”.
Przy okazji wyjaśniania przez nas tej sprawy okazało się, że nakłanianie do wniesienia składki jest formą pobrania opłaty za poradę prawną. Od składki stowarzyszenie nie musi odprowadzać VAT.

Żyć jak w stowarzyszeniu za piecem i nie musieć płacić VAT

Zarzutów wobec warszawskiego stowarzyszenia pomagającego ojcom jest więcej. Jego działalności poświęcony jest jeden z wątków na forum dla mężczyzn poszukujących pomocy. Historie, które opisują, przypominają do złudzenia tę Mariusza. Jeden pisze: „To działanie na zasadzie »łapaj kasę«. Po zapłacie 60 zet za poradę prawną »prezes« podał mi używaną już wcześniej kartkę i podyktował wniosek o uregulowanie kontaktów. Takich w internecie można znaleźć tysiące, a ja już wcześniej złożyłem ich do sądu kilkanaście. Żadnych rad, zainteresowania się sprawą, bo nie było czasu. Było tam jeszcze kilku takich jak ja, trzeba było zainkasować należność, zanim się zorientują i wyjdą. Szkoda było mojej podróży do Warszawy”.
Kolejny ojciec opisuje doświadczenie z innym stowarzyszeniem: „Zapłaciłem całą składkę za cały rok, to było najważniejsze. Zawsze nowi są najważniejsi i ich... składki”. Opisuje, że w czasie zebrań rozmawiano o tym, jak rozliczyć wydatki jako te statutowe. Według jego słów system ma polegać na tym, że ojca w sądzie reprezentuje ktoś ze stowarzyszenia, a ojciec teoretycznie ma zwracać „opiekunowi” jakąś drobną kwotę za poświęcony dzień. Tylko że te dniówki są wysoko wyceniane. A rozprawa może trwać wiele dni.
Kwoty za członkostwo w ojcowskich organizacjach są różne. W Centralnym Stowarzyszeniu Pomocy Ojcom i Dzieciom składka roczna to 400 zł, Śląskie Stowarzyszenie Obrony Praw Ojca pobiera 40 zł wpisowego i 20 zł za miesiąc, czyli za pierwszy rok – 280 zł.

Darmowe doradztwo prawne

– W ramach składki członkowskiej ma się darmowe doradztwo prawne – wyjaśnia Kazimierz Kłos, prezes Centralnego Stowarzyszenia Pomocy Ojcom i Dzieciom. I dodaje, że na tych pieniądzach nikt nie zarabia, bo stowarzyszenie nie prowadzi działalności gospodarczej. Członków jest 100–150. Jedni przychodzą, inni odchodzą.
Członek zarządu stołecznej organizacji, tej, która firmowała SMS z groźbami, w rozmowie z DGP zaprzeczył, jakoby ktoś od nich mógł wysłać taką wiadomość. Ale też przyznał: „Jeżeli ktoś nie przyszedł na umówione spotkanie, to jest cham, a chamstwo trzeba łamać kołem”.
Pytany o składki członkowskie przekonuje, że są dobrowolne. – Ale jak ktoś prosi o pomoc i położy 50 zł, to mu mówimy, że za takie pieniądze to może sobie iść kupić śniadanie do baru mlecznego – mówi członek zarządu.
Oczywiście ze składek nie można płacić pensji, a pieniądze mogą być jedynie przeznaczane na działalność statutową oraz koszty związane z prowadzeniem stowarzyszenia – opłaty za lokal, papier, drukarkę, zwroty kosztów podróży.

To nie wyjątek

Podobny mechanizm stosuje wiele organizacji. Renata Niecikowska ze Stowarzyszenia Klon Jawor mówi, że prawo nie zabrania im działalności gospodarczej albo odpłatnej. Cała filozofia polega na tym, że składka członkowska jest zwolniona z VAT: – Jeśli pod składką członkowską de facto ukrywa się opłata za usługę, to powinno się od tego standardowo odprowadzić podatek VAT – wyjaśnia.
Stowarzyszenia często świadczą usługi jak normalne firmy. Dzięki temu, że od składek członkowskich nie odprowadzają podatku, mogą to robić taniej niż działające w tej samej branży przedsiębiorstwa. I np. jak wynika z naszej sondy w jednym z bardziej znanych klubów alpejskich, który jest stowarzyszeniem, wycieczka na najwyższy szczyt Ameryki Południowej kosztuje ok. 10 tys. zł plus przelot. Jednak przy prośbie o fakturę VAT jej koszt nagle rośnie o 23 proc. A rachunek wystawia firma współpracująca z klubem. Na stronie tego stowarzyszenia czytamy, że „organizacja nie prowadzi działalności gospodarczej na żadnym z pól przewidzianych w PKD, jedynie działalność statutową o charakterze niekomercyjnym (popularyzacja alpinizmu, organizacja wypraw, rozbudowa własnej bazy sprzętowej)”. Mimo to można przyjść z ulicy i wykupić wycieczkę na drugi koniec świata. Cennik jest podany na stronie.
Polski Związek Wędkarski swoim członkom pozwolenia na wędkowanie daje za darmo. Za członkostwo też trzeba płacić. Ale taniej jest opłacić składkę członkowską i składkę roczną w PZW, niż kupić zezwolenie, nie będąc członkiem PZW. I liczba członków PZW przekracza 600 tys. – Opłacając roczną członkowską składkę okręgową na zagospodarowanie i ochronę wód, otrzymują zezwolenie na amatorski połów ryb na wodach danego okręgu. Z kolei osoby niezrzeszone zakupują okresowe zezwolenie na amatorski połów ryb, opłacając je według stawek ustalonych przez okręgi PZW na wodach, które użytkują – wyjaśnił DGP rzecznik PZW Antoni Kustusz.
Składki członkowskie stowarzyszeń nie są obciążone VAT, ale wszelkie inne opłaty związane z prawem do amatorskiego połowu ryb, np. za wydanie zezwolenia, są nim obciążone a ich cena jest ceną brutto.
Roczny budżet PZW to ok. 160 mln zł, a 98 proc. przychodów pochodzi ze składek członkowskich. Gdyby był od nich płacony VAT, Skarb Państwa otrzymałby ponad 30 mln zł.