Kim Dzong Un czerpie siłę z dynastii. To zaledwie 30-letni przywódca - mówi znawca Korei Północnej profesor Edward Haliżak. By umocnić się na szczytach władzy Kim dobitnie przypomina, że to jego dziadek założył komunistyczną Koreę.

Dziś 101. rocznica urodzin Kim Ir Sena. O północy wnuk w otoczeniu klanu Kimów i wysokich rangą wojskowych złożył kwiaty w jego mauzoleum, w którym jest też wystawione zabalsamowane ciało jego ojca, Kim Dzong Ila.

W ocenie profesora Edwarda Haliżaka z Uniwersytetu Warszawskiego, w społeczeństwie północnokoreańskim dynastyczność sprawowania władzy nie jest kwestionowana. Jest jednak wysoce prawdopodobne, że w klanie Kimów nie ma takiej jedności.

Gdy Kim Dzong Un był przygotowywany do przejęcia władzy, wyjątkowo eksponowaną rolę w jego otoczeniu odgrywał wuj Jang Song-thaek, uznawany za "numer dwa" w państwie. Eksperci sądzili, że wuj będzie chciał sprawować władzę w państwie z tylnego fotela. Jang Song-thaek był dziś w nocy, razem z Kim Dzong Unem, w mauzoleum Kumsusan.

Wielu analityków uważa, że obecne zaostrzenie sytuacji na Półwyspie Koreańskim i groźby płynące z Pjongjangu są związane z rocznicą urodzin Kim Ir Sena. Ich zdaniem - być może - komunistyczna Korea zdecyduje się uczcić pamięć "Wiecznego Prezydenta" - bo taką godność ma Kim Ir Sen - kolejną próbą jądrową albo odpaleniem rakiety balistycznej. Podgrzewała więc rocznicową atmosferę wojenną retoryką.