Prezes Fundacji imienia Kazimierza Pułaskiego w Warszawie Zbigniew Pisarski uważa, że choć napięcie na Półwyspie Koreańskim cały czas rośnie, to ze strony północy jest to wciąż pokaz siły, a nie przygotowanie do wojny.

Korea Północna ogłosiła, że wycofuje swoich pracowników ze strefy ekonomicznej Kaesong. Kilka dni wcześniej Pjongjang zamknął strefę dla obywateli Korei Południowej. Teraz reżim ma się zastanowić, czy całkowicie nie zlikwidować strefy, która jest jedynym miejscem współpracy obu zwaśnionych krajów i źródłem twardej waluty dla pracowników z północy.

Równocześnie światowe agencje podały, że wywiady krajów zachodnich nie wykluczają, iż Pjongjang w najbliższym czasie może chcieć przeprowadzić kolejny test jądrowy.

Prezes Fundacji imienia Kazimierza Pułaskiego w Warszawie Zbigniew Pisarski uważa, że choć napięcie na Półwyspie Koreańskim cały czas rośnie, to ze strony północy jest to wciąż pokaz siły, a nie przygotowanie do wojny. „Patrząc na to racjonalnie, Korea Północna nie ma potencjału, którym jest w stanie w sposób znaczący zagrozić Stanom Zjednoczonym. W związku z tym, mówimy tylko o prężeniu muskułów i straszeniu katastrofom” - powiedział Pisarski w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową.

Zdaniem eksperta, Korea Północna podbija stawkę, bo nikomu nie opłaca się konflikt zbrojny. W związku z tym Pjongjang szachuje najbliższych sąsiadów.
Eksperci uważają, że Pjongjang chce wywrzeć presję na społeczności międzynarodowej, by uzyskać pomoc humanitarną oraz ustępstwa w rozmowach o północnokoreańskim programie nuklearnym.