Rząd zgodził się na udział polskich instruktorów wojskowych w unijnej misji w Mali. Wyjechać ma do 20 instruktorów. W Afryce będą do końca roku. Decyzję w tej sprawie musi jeszcze podpisać prezydent.

Wczoraj w Paryżu Donald Tusk mówił, że żołnierze będą brali udział w misji szkoleniowej. Argumentował, że nasz kraj powinien wesprzeć Francję w utrzymaniu stabilności w regionie. Dodał, że odpowiedzialność za stabilizację w Mali spoczywa na całej wspólnocie międzynarodowej, w tym Unii Europejskiej.

Były żołnierz GROM-u podpułkownik Krzysztof Przepiórka powiedział IAR, że nasi żołnierze do tego typu zadań są bardzo dobrze przygotowani. Podkreślił, że od kilku lat jesteśmy obecni na pustyniach - czy to w Iraku czy w Afganistanie. Mamy doświadczenia w szkoleniu, bo w Afganistanie, oprócz misji bojowej, są tam również instruktorzy, którzy szkolą siły odpowiedzialne za bezpieczeństwo w tym kraju. "Nikt nam nie odbierze doświadczeń, które z Afryki wyniesiemy" - mówi ekspert.

Podpułkownik podkreślił, że polscy instruktorzy są wysyłani do Mali w odpowiednim czasie. "Ani nie wychodzimy przed szereg, ani się nie spóźniamy, decyzja jest trafiona w punkt" - powiedział ekspert.

Francja zdecydowała się na interwencję w Mali na początku roku. Dwa i pół tysiąca żołnierzy ma powstrzymać powiązanych z al-Kaidą terrorystów, którzy zajęli północ tego afrykańskiego kraju. W połowie miesiąca, szefowie dyplomacji krajów Unii Europejskiej powołali wojskową misję szkoleniową. Jej celem jest szkolenie malijskiej armii.