Prokuratura wysłała do Kancelarii Premiera pismo, w którym wytknęła liczne błędy urzędnikom Donalda Tuska ws. organizacji wizyt smoleńskich. Jak donosi TVN 24, w odpowiedzi Kancelaria zmarginalizowała zarzuty prokuratury i nie zamierza wyciągać konsekwencji wobec urzędników.

Prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, którzy prowadzili śledztwo w tzw. cywilnym wątku dotyczącym katyńskich wizyt VIP-ów w 2010 r., wysłali pismo do KPRM na początku września. Wskazywali w nim na liczne zaniedbania i uchybienia urzędników kancelarii w czasie planowania i organizacji tych wyjazdów - pisze TVN 24. Chodzi przede wszystkim o zastępcę dyrektora generalnego KPRM Monikę Boniecką i radcę szefa kancelarii Mirosława Kuśmirka.

W odpowiedzi z KPRM nie ma mowy o odpowiedzialności wskazanych urzędników i ewentualnych konsekwencji służbowych, jakie mieliby oni ponieść.

Według TVN 24, KPRM uważa, że nieprawidłowości wskazane przez prokuratorów straciły na aktualności. Od ponad półtora roku obowiązuje bowiem nowe porozumienie w sprawie lotów VIP-ów, które ma pozwolić uniknąć podobnych zaniedbań w przyszłości.

Tymczasem prokuratorzy wysyłając pismo zdawali sobie z tego sprawę, jednak wskazywali, że urzędnicy Tuska łamali obowiązujące wówczas prawo. Według nich wykształcenie nieprawidłowych praktyk w kancelarii związane było m.in. z tym, że urzędnicy odpowiedzialni za loty VIP-ów nie mieli podstawowej wiedzy na temat obowiązujących wówczas przepisów.

W odpowiedzi KPRM uznało jednak, że winne są procedury, a nie człowiek. "W zakresie technicznych i porządkowych zadań (...) procedury nie były optymalne. (...) Stąd celem nadania tym czynnościom odpowiedniego dla nich znaczenia zostały one przypisane właściwym instytucjom, wykonującym zadania, z których te techniczne czynności wynikają lub są z nimi bezpośrednio związane" - odpisała Kancelaria prokuraturze.