Ze strony Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku wszystkie działania były prawidłowe, rodzina miała dobrą opiekę - twierdzi Beata Kryszak, dyrektor placówki opiekującej się rodziną zastępczą, w której doszło do śmierci dwójki dzieci.

W środę w placówce rozpoczęła się kontrola zlecona przez wojewodę pomorskiego.

3 lipca w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci doszło do śmierci 3-letniego chłopca. 12 września w tej samej rodzinie zmarła jego 5-letnia siostra. Rodzice zastępczy: 32-letnia Anna C. oraz 36-letni Wiesław C. utrzymywali, że były to wypadki. Jednak prokuratura ustaliła, że dzieci zmarły wskutek przemocy.

Rodzina zastępcza prowadzona przez małżeństwo C. pozostawała pod opieką Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie (PCPR) w Pucku.

Jak powiedział w rozmowie z PAP rzecznik prasowy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej Janusz Sejmej, resort nie ma uprawnień do przeprowadzenia kontroli w PCPR - to zadanie wojewody pomorskiego, który wszczął już kontrolę. "Minister rozmawiał z wojewodą, zaoferował pomoc urzędników, ale niewiele więcej może na razie zrobić" - podkreślił Sejmej.

Zgodnie z wtorkową decyzją wojewody pomorskiego Ryszarda Stachurskiego, w środę w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku rozpoczęła się kontrola. "Od rana trzech pracowników wydziału polityki społecznej prowadzi taką kontrolę; sprawdzana jest cała dokumentacja związana z prowadzeniem tej rodziny od momentu kiedy dzieci zostały powierzone zastępczym rodzicom, aż do tragicznych wydarzeń" - wyjaśnił rzecznik wojewody Roman Nowak.

Dodał, że sprawdzane jest, czy był prawidłowy nadzór nad tą rodziną, czy starostwo realizowało obowiązki nałożone na nie przez Ustawę o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej.

Jak powiedział Nowak, wstępnie założono, że kontrola potrwa do piątku, ale nie można wykluczyć, że potrwa dłużej.

Jak poinformowała w środę PAP dyrektor puckiego PCPR Beata Kryszak, rodzina C. przeszła w 2010 r. odpowiednie szkolenie i spełniała wszelkie wymogi, a piątka dzieci (rodzeństwo) została powierzona jej opiece w styczniu tego roku i były to pierwsze dzieci, które trafiły do tej rodziny.

"Z naszej strony wszystkie działania były prawidłowe" - powiedziała PAP Kryszak. Dodała, że tuż po śmierci pierwszego dziecka rodzina została objęta pomocą psychologiczną. "Był psycholog nasz z PCPR, był psycholog z poradni, który zajął się dziećmi. Ta pomoc była kontynuowana cały czas do momentu drugiego wypadku" - powiedziała Kryszak dodając, że w pierwszym tygodniu po śmierci pierwszego dziecka psycholog bywał w rodzinie "niemal codziennie", a potem - średnio raz na tydzień.

Jak powiedziała Kryszak, pracownicy Centrum nie zauważyli niczego nieprawidłowego w rodzinie zastępczej prowadzonej przez małżeństwo C. "Z opinii psychologów wynikało, że sytuacja jest naturalna, jak po wypadku. Nie mieliśmy sygnałów, że chodzi o jakieś inne działania niż zwykły wypadek" - powiedziała dyrektor.

Wyjaśniła, że od stycznia rodzinę C. odwiedzał też koordynator rodzinnej opieki zastępczej. "To były wizyty przynajmniej raz w tygodniu i w niezapowiedzianych porach" - powiedziała dodając, że koordynator także nie zauważył niczego niepokojącego. Żadnych zastrzeżeń nie zawierała także opinia ze szkoły, do której chodziło dziecko naturalne państwa C. i jedno z powierzonych dzieci.

Kryszak wyjaśniała też, że po 12 września, kiedy doszło do śmierci drugiego dziecka, natychmiast została podjęta decyzja o przeniesieniu pozostałej trójki dzieci do innej rodziny zastępczej. Dyrektor dodała, że ta decyzja była też "poparta wnioskiem z prokuratury i postanowieniem sądu". Wyjaśniła, że naturalnymi dziećmi C., po zatrzymaniu małżeństwa, zajęła się rodzina.

5-letnia dziewczynka i jej 3-letni brat, razem z trójką rodzeństwa, zostali umieszczeni w rodzinie C. w styczniu. 3 lipca 3-latek zmarł. Według opiekunów dziecko miało spaść ze schodów. 12 września zmarła 5-latka - także tym razem rodzice zastępczy stwierdzili, że doszło do wypadku podczas kąpieli w brodziku: dziewczynka miała poślizgnąć się, upaść i uderzyć, a następnie zachłysnąć wodą.

Obiema sprawami zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Pucku. W poniedziałek śledczy zdecydowali o zatrzymaniu obydwojga rodziców, a we wtorek przedstawili im zarzuty. Kobiecie zarzucono udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo "z zamiarem ewentualnym" 5-latki; grozi jej nawet kara dożywocia. Mężczyźnie przedstawiono zarzut udziału w pobiciu 3-latka ze skutkiem śmiertelnym, grozi mu do 10 lat więzienia. Małżeństwo usłyszało też zarzut znęcania się nad dziećmi. W trakcie przesłuchania obydwoje przyznali się do winy.

W środę, na wniosek prokuratury, zostali aresztowani przez sąd na trzy miesiące.

Rzecznik praw dziecka Marek Michalak zapowiedział we wtorek, że zbada okoliczności śmierci dzieci. Przedstawiciele rzecznika mają skontrolować instytucje odpowiedzialne za nadzorowanie pracy rodziny zastępczej, a także czynności podejmowane przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości. Chcą też sprawdzić, jak zostało zabezpieczone dobro pozostałych dzieci umieszczonych w rodzinie zastępczej.