Do tej pory Rostowski kojarzył się głównie z zaciskaniem pasa i podwyżkami podatków. Kluzik-Rostkowska jest mu potrzebna, aby zająć się sprawami, które są bliżej ludzi, a które w najbliższym czasie będą kluczowe w debacie publicznej – walką z rosnącym bezrobociem i polityką społeczną - pisze Rzeczpospolita.
Dziś za te sprawy odpowiada obsadzone przez ludowców Ministerstwo Pracy. Zdaniem Rzeczpospolitej PSL odbiera to jako kolejną próbę marginalizowania jego pozycji w koalicji. – Po aferze Amber Gold na pewno w Ministerstwie Finansów są potrzebni ludzie kompetentni, bo resort widocznie sobie nie radzi – komentuje spodziewaną nominację Krzysztof Kosiński, rzecznik PSL. Inni ludowcy też nie przebierają w słowach: – To wyłącznie wizerunkowa zagrywka. Przecież ona nie będzie miała żadnych kompetencji ani narzędzi do prowadzenia polityki społecznej. Od tego jest minister Kosiniak-Kamysz – denerwuje się jeden z ludowców.
W tle jest jeszcze znany wszystkim od lat konflikt ministra finansów z liderem PSL Waldemarem Pawlakiem.
Kluzik-Rostkowska idzie do resortu finansów z przygotowanym przez siebie programem działań. Składa się on z trzech elementów: edukacja, rynek pracy i przedsiębiorczość. Jak dowiedziała się „Rz", jej pierwszym zadaniem będzie opracowanie projektu ustawy ograniczającej stosowanie tzw. umów śmieciowych.
Sam Rostowski może na tym tylko zyskać. Zwłaszcza że na ministra finansów i tak posypie się jesienią krytyka. Jeśli będzie zbyt mocno pilnował budżetu, suchej nitki nie zostawią na nim związki zawodowe, opozycja i sami Polacy. Jeśli poluzuje dyscyplinę finansową, skrytykują go ekonomiści.
Faktem jednak jest, że gdy największym problemem staje się rosnące bezrobocie oraz niż demograficzny, nie da się ciągle zaciskać pasa. A Rostowski, który zawsze stał w opozycji do wszystkiego, co socjalne, potrzebuje zaufanej osoby, która powie mu, jakie działania są niezbędne, a które można odłożyć na lepsze czasy. Takiego zaufania minister finansów nie ma do resortu pracy.