Zemstą terrorystów nadal zagrożony jest Aleksander Makowski, główny uczestnik tajnej operacji "Zen" w Afganistanie, ujawnionej w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych - twierdzą byli szefowie WSI.

B. szef WSI gen. Marek Dukaczewski i b. szef wywiadu WSI Krzysztof Surdyk zeznawali w czwartek w Sądzie Okręgowym w Warszawie, który prowadzi proces o ochronę dóbr osobistych Makowskiego wobec prezydenta, premiera i szefa MON. Sprawę odroczono do 28 sierpnia, kiedy zapewne się ona zakończy.

"Zen" była najbardziej sensacyjną akcją WSI ujawnioną w raporcie, upublicznionym w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Makowski miał mówić m.in. o możliwości ujęcia w niej Osamy bin Ladena.

Makowski to były oficer wywiadu PRL (służył m.in. w Nowym Jorku i w Rzymie); niezweryfikowany w 1990 r.; potem biznesmen oraz współpracownik wywiadu UOP i WSI. Żąda on od pozwanych przeprosin w trzech telewizjach i dwóch gazetach oraz wpłaty symbolicznej złotówki. Prokuratoria Generalna chce oddalenia pozwu, bo raport jest dokumentem urzędowym korzystającym z domniemania prawdziwości i to powód musi wykazać, że tak nie jest.

Sąd odmówił dopuszczenia jako dowodu książki Makowskiego pt. "Tropiąc Bin Ladena", w której opisuje on swe działania w Afganistanie z lat 1997-2007. Premierę książki zaplanowano na 13 czerwca. "Opisuję wszystko, oprócz swych źródeł" - powiedział PAP Makowski.

Dukaczewski zeznał, że ujawnienie "Zen" było złamaniem prawa. "Żaden kraj nigdy nie dokonał takiego aktu samookaleczenia" - mówił o raporcie. Podkreślił, że terroryści rozpracowywani przez Makowskiego podjęli działania, by ustalić, kto był źródłem jego informacji. "Informacje z raportu były pomocne w ustaleniu tych źródeł" - dodał b. szef WSI. Podkreślił, że to Makowski "znalazł te źródła i je eksploatował". "A więc istniało i nadal istnieje potencjalne zagrożenie dla Makowskiego i jego rodziny, bo doprowadził do głębokiego spenetrowania struktur tej organizacji terrorystycznej" - zeznał Dukaczewski.

Dodał, że ujawnienie w raporcie współpracy Makowskiego z UOP po 1990 r. zagroziło bezpieczeństwu państwa. "Służby państw, które potem odwiedzał, zapewne przeanalizowały jego kontakty pod kątem pozyskania ich przez polskie służby" - zeznał.

Surdyk zeznał, że ujawnienie "Zen" było "najwyższego rodzaju skandalem". "Znając kulisy sprawy, uważam, że bezpośrednio wpłynęło to na bezpieczeństwo Makowskiego i jego najbliższych i mogło się nawet przyczynić do fizycznej likwidacji jego źródeł w Afganistanie" - dodał. Zarzuty raportu wobec Makowskiego Surdyk uznał za absurdalne. Jego zdaniem ustawa o likwidacji WSI nie dawała prawa do ujawniania osób, które tajnie współpracowały z UOP.

Raport, sygnowany przez Antoniego Macierewicza jako szefa komisji weryfikacyjnej WSI, twierdził, że Makowski, który organizował osłonę żołnierzy w Afganistanie, dopuszczał się mistyfikacji. "W sprawie Zen służby, działając na zlecenie hochsztaplera, okradały państwo polskie i były gotowe narazić polskich żołnierzy i zwierzchników sił zbrojnych na najwyższe niebezpieczeństwo i międzynarodową kompromitację" - napisano.

Według raportu WSI chciały wyłudzić od NATO wielomilionową nagrodę za rzekomą eliminację terrorystów. "Operacja ZEN była swoistym przykryciem do zupełnie innych działań, mających na celu odniesienie osobistych korzyści przez Makowskiego" - pisano w raporcie. Ujawniono, że Makowski pobrał od WSI ok. 32 tys. zł oraz 108 tys. dolarów.

Raport podkreślał, że już w 2001 r. ówczesny p.o. szef UOP Zbigniew Siemiątkowski ostrzegał szefa MON Jerzego Szmajdzińskiego i Dukaczewskiego. "Nasza weryfikacja osoby Makowskiego, jego informacji i możliwości operacyjnych nie wypadła dla niego dobrze. Dlatego on poszedł ze swoimi pomysłami do WSI" - cytował raport słowa Siemiątkowskiego.

Macierewicz: Sama operacja "Zen" uzasadniała likwidację WSI

Zdaniem Macierewicza sama operacja "Zen" uzasadniała likwidację WSI. Szmajdziński oceniał wtedy, że zapewniła ona bezpieczeństwo żołnierzy w Afganistanie. Krótko przed ujawnieniem raportu Radosław Sikorski odszedł z funkcji szefa MON w rządzie PiS. Uznał, że jego spór z Macierewiczem zagraża bezpieczeństwu żołnierzy w Afganistanie - Sikorski chciał jego dymisji. Ujawnienie akcji Sikorski nazwał "ciężkim błędem".

Sam Makowski oświadczył po ujawnieniu raportu, że ujawnienie akcji służy "jedynie organizacjom i osobom, przeciwko którym były skierowane", naraża też na niebezpieczeństwo jego i osoby z nim współdziałające. Zaprzeczył, by miał "eliminować radykałów" z opozycji podczas przygotowań do Okrągłego Stołu (jak podawał raport).

Makowski nie kwestionuje, iż był agentem UOP, a potem WSI, ale organa państwa nie miały prawa tego ujawnić. Dlatego pozwał "następców prawnych" tych, którzy o tym zdecydowali. Dodał, że nie popełnił przestępstwa i nie chciał oszukać państwa. Sprawa "Zen" była przedmiotem jednego z doniesień do prokuratury autorstwa Macierewicza. Makowski powiedział, że nikt go nie przesłuchiwał w tej sprawie.

Makowski podkreślił, że zdecydował się na pozew dopiero w 2011 r., bo nie chciał zaszkodzić nikomu, którzy z nim współpracowali w Afganistanie. "Dowiedziałem się, że albo wyjechali z tego kraju, albo już nie żyją, a zatem mogłem z czystym sumieniem złożyć pozew, co wiąże się z ujawnieniem pewnych faktów" - mówił.

Prokurator generalny od miesiąca bada wniosek o uchylenie immunitetu Macierewicza. W związku z raportem warszawska prokuratura chce mu postawić zarzuty przekroczenia uprawnień, poświadczenie nieprawdy i pomocnictwa w ujawnieniu tajemnicy.