Były prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, który w 2004 r. mediował między stronami sporu podczas pomarańczowej rewolucji na Ukrainie, o apelu szefa PiS dot. bojkotu meczów Euro2012 rozgrywanych na Ukrainie:

"Pomysły PiS są zupełnie nierealistyczne. Jak w ciągu miesiąca można przeprowadzić tak wielką operację logistyczną gdzie indziej? (...) To są takie propozycje wynikające z nieświadomości, z czym mamy do czynienia. Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej to są trzecie w kolejności najważniejsze zawody na świecie, po Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej i Igrzyskach Olimpijskich. To wymaga lat przygotowań i sami o tym wiemy: wybudowanie stadionów, zapewnienie baz treningowych (...).

Jestem przeciwnikiem bojkotowania imprez sportowych z wielu względów

Po pierwsze sport jest sportem, a polityka polityką i nie należy tego mieszać, bo to jest zawsze z wielką szkodą dla sportu i niewielkim efektem dla polityki. To jest pomieszanie ról. Przeżyliśmy bojkot igrzysk w Moskwie, w Los Angeles. Myślę, że nawet politycy tamtych decyzji się wstydzą (...)

Po drugie wydaje mi się, że bojkot w polityce jest średnio skuteczną metodą. Istotniejszy jest uczciwy dialog i po prostu sprawę stawia się twardo i oczekuje się reakcji. Ja bym zalecał władzom europejskim na tym etapie intensyfikować kontakty z władzami Ukrainy i zmusić je do wykonania wszystkich obietnic, które prezydent Janukowycz i inni przedstawiciele władz składali wielokrotnie. Chodzi m.in. o zmiany w Kodeksie karnym, zmiany postępowania karnego i możliwość leczenia Julii Tymoszenko za granicą. Sądzę, że to byłoby rozwiązanie najszybsze i rozładowałoby napięcie.

(...) Jestem przekonany, że we władzach Ukrainy jest świadomość powagi sytuacji i tego, że to co się dzieje wokół Julii Tymoszenko, jest w tej chwili wielką barierą dla kontaktów Ukrainy z Europą."