Dziś wojskowa prokuratura ma upublicznić ustalenia krakowskiego instytutu analiz odnośnie do stenogramów z rozmów w kokpicie prezydenckiego Tu-154M, który w kwietniu 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem.
Z informacji, jakie podała m.in. „Rzeczpospolita”, wynika, że słowa, które wcześniej przypisano generałowi Andrzejowi Błasikowi, w rzeczywistości padły z ust drugiego pilota, majora Roberta Grzywny, a Błasika w kabinie nie było.
Obecność w kabinie generała Błasika była jedną z podstawowych przesłanek do głównej tezy raportu rosyjskiego MAK-u o naciskach na załogę ze strony dowódcy Sił Powietrznych, by pomimo złych warunków lądowali. Także według komisji Jerzego Millera obecność gen. Błasika w kabinie miała wywierać presję na załogę.
Z tego raportu wynikało, że załoga nie zdawała sobie sprawy z wysokości, na jakiej leci, gdyż to generał miał podawać odczyty wysokości z wysokościomierza barometrycznego. Krakowscy biegli pracowali na kopiach zapisów czarnych skrzynek, bo oryginały nadal znajdują się w Rosji. Jednak w czerwcu 2011 r. udali się do Moskwy, aby je zbadać.
Ekspertyza biegłych w sprawie czarnych skrzynek wpłynęła pod koniec roku do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie prowadzącej śledztwo. Składa się ze stenogramów i części opisowej. W katastrofie pod Smoleńskiem zginęło 96 osób.