W styczniu ma ruszyć centrum operacyjne w Brukseli, które będzie koordynować misje wojskowe UE w Rogu Afryki. Rola centrum będzie jednak ograniczona, bo wesprze ono jedynie unijną komórkę odpowiedzialną za planowanie i dowodzenie operacjami cywilnymi.

Chodzi o stworzone w 2007 r. centrum operacyjne UE, które miało działać jako jedno z sześciu dowództw operacji wojskowych Unii. W odróżnieniu od już istniejących dowództw mieści się ono w Brukseli, w pobliżu najważniejszych budynków UE, co m.in. ma ułatwiać kontakty między personelem, politykami i wojskowymi prowadzącymi operację. Do tej pory nie udawało się go powołać, gdyż za każdym razem sprzeciwiała się m.in. Wielka Brytania, wskazując na koszty oraz ryzyko dublowania NATO.

Przełom nastąpił na początku grudnia, gdy po wielogodzinnej dyskusji ministrowie spraw zagranicznych i obrony UE zgodzili się na "przyspieszenie planowania w celu powołania centrum operacyjnego dla operacji w Rogu Afryki najpóźniej do następnego posiedzenia ministrów spraw zagranicznych UE", czyli 30 stycznia. Obecnie omawiane są ostatnie szczegóły jego funkcjonowania.

Już teraz wiadomo, że rola centrum będzie bardzo ograniczona, bo - zamiast dowodzić - centrum wesprze jedynie unijną komórkę odpowiedzialną za planowanie i dowodzenie operacjami cywilnymi UE (tzw. CPCC). Jako takie centrum będzie koordynować aspekty wojskowe operacji, które UE prowadzi w rejonie Rogu Afryki, czyli: antypiracką operację morską u wybrzeży Somalii (Atalanta), misję szkoleniową w Ugandzie (EUTM) oraz nową operację szkoleniową w Rogu Afryki (RMCB).

Dwie pierwsze operacje są operacjami wojskowymi. Ostatnia, która dopiero ma powstać, będzie misją cywilną, ale z udziałem instruktorów wojskowych. Jej celem będzie wyszkolenie straży przybrzeżnej i policji morskiej państw sąsiadujących z Somalią, aby państwa te były w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwo na morzu i stawić czoło somalijskim piratom.

Jego personel ma składać się z 10-12 osób, czyli ma być znacznie mniejszy niż wymaga tego prawdziwe dowództwo operacji. Część personelu stanowić będą zapewne już mianowani łącznicy wojskowi między Brukselą, która sprawuje nadzór polityczny nad operacjami, i dowódcami operacji u wybrzeży Somalii i w Ugandzie. Resztę personelu zapewnią prawdopodobnie kraje UE.

Centrum nie jest stałym dowództwem operacji wojskowych, o które zabiegały Polska, Francja i Niemcy

Nie wiadomo jeszcze, kto będzie dowodził centrum. Niektóre z państw, w tym Francja, chciałyby, żeby była to osoba mianowana przez kraje członkowskie; inne, jak Polska, wolą powierzyć nadzór nad operacją osobie z Brukseli. Nie wiadomo również, jaki ma być dokładny status centrum: czy ma ono podlegać, jak pozostałe centra dowodzenia UE komitetowi wojskowemu UE, czy być nadzorowane przez sztab UE podlegający szefowej unijnej dyplomacji.

Centrum nie jest stałym dowództwem operacji wojskowych, o które zabiegały Polska, Francja i Niemcy, ale jego powołanie, nawet w ograniczonej formie, zmniejszy koszty prowadzenia operacji - argumentują unijni dyplomaci.

Dotychczas dowodzenie operacjami wojskowymi należało do jednego z pięciu narodowych dowództw operacyjnych, które znajdują się w Wielkiej Brytanii, Francji, Grecji, we Włoszech i w Niemczech. Ich powołanie jest konieczne do zaplanowania każdej operacji wojskowej UE, a to z kolei wymaga każdorazowo oddzielnej decyzji i kompletowania personelu do jego obsługi. Rolę takiej siedziby dowodzenia podczas operacji wojskowej UE u wybrzeży Somalii przyjął brytyjski Northwood, podczas gdy planowana przez UE operacja wsparcia pomocy humanitarnej w Libii miała być dowodzona z Rzymu.

W "liście weimarskim" do szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton z grudnia 2010 roku polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wraz z szefami MSZ Francji i Niemiec przekonywał o konieczności wzmocnienia struktur planistycznych europejskich operacji bezpieczeństwa, m.in. poprzez stworzenie wspólnego dowództwa w UE.

W grudniu ministrowie nie zrezygnowali z dalszych prac idących w tym kierunku. Zgodzili się co do konieczności szybszego i skuteczniejszego planowania, przyspieszenia procesów podejmowania decyzji oraz wymiany informacji i poprosili Catherine Ashton o przedstawienie propozycji zmian w procedurach dotyczących zarządzania kryzysowego UE.