Socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis o wyborze Leszka Millera na szefa SLD:

"To, że wygrał Leszek Miller jest poniekąd naturalne, ale nie jest czymś oryginalnym. Jest to na pewno kandydatura defensywna. W takim sensie, że chyba trudno sobie wyobrazić, żeby Leszek Miller był osobą, która jakoś szczególnie pchnie, poprowadzi SLD w jakimś dobrym kierunku. Jest to kandydatura, która wyróżnia się na tle słabości konkurentów (którzy startowali na szefa SLD - PAP), a nie na tle przywódców pozostałych ugrupowań, czy modelowych kandydatów.

To jest przywództwo, które raczej wskazuje na to, że Sojusz będzie bronił swojej tożsamości, bronił swojego dorobku, bronił swojej historii, a nie rozwijał się, czy też łączył się np. z Ruchem Palikota. Być może jest tak, że rzeczywiście przywództwo Millera, jako lidera będzie tak silne - a wskazuje na to jego poparcie w głosowaniu - że będzie on w stanie przeprowadzić jakieś manewry, typu jak pewne układy z Ruchem Palikota. Ale prawdę powiedziawszy nie jest to naturalne.

Wydaje mi się, że bardziej jednak można się spodziewać tego, że Leszek Miller będzie prowadził SLD raczej na przeczekanie. Poczeka, jak Ruch Palikota się wypali, rozsypie. Podobnie, jak było w przypadku PSL i Samoobrony, kiedy to PSL pod przywództwem Waldemara Pawlaka przetrwało Samoobronę, której już nie ma. W tym przypadku może to być podobna sytuacja. Miller poczeka, jak się Ruch Palikota zapętli, a Sojusz przeżyje i odzyska wcześniejszą pozycję.

Myślę, że decydując o wyborze Millera, wzięto pod uwagę, że był on m.in. premierem i wprowadził Polskę do UE - to są fakty, na które można się powołać".