Tymoszenko dostała siedem lat za nadużycie uprawnień jako premier. Ukrainę krytykują UE i Rosja. Artykuł kodeksu karnego, który jest podstawą wyroku, zostanie jednak najpewniej zdekryminalizowany, a była premier wyjdzie na wolność.
Wczoraj sąd w Kijowie wymierzył Julii Tymoszenko siedem lat więzienia bez możliwości zawieszenia wyroku. W tym samym dniu Unia Europejska zagroziła Ukrainie zablokowaniem finalizowanej umowy stowarzyszeniowej i porozumienia o strefie wolnego handlu. W tym samym czasie prezydent Wiktor Janukowycz zasugerował, że niebawem dojdzie do zmiany ukraińskiego kodeksu karnego, a wyrok zostanie unieważniony. – Przed nami jeszcze apelacja i duże znaczenie będzie miało to, zgodnie z jakim prawem sąd podejmie wówczas decyzję – oświadczył. Zmianami w kodeksie parlament zajmie się w przyszłym tygodniu.
Niezależnie od tego, czy i jak szybko Tymoszenko wyjdzie na wolność, wyrok jest dla Ukrainy wyjątkowo niekorzystny w kontekście rozmów o umowie stowarzyszeniowej z UE. W niekorzystnej sytuacji jest również Warszawa, która promuje jak najszybsze podpisanie i ratyfikowanie porozumień unijnych. Miało się to stać pod koniec polskiej prezydencji, w grudniu, podczas szczytu UE – Ukraina w Brukseli. Dziś jest niemal pewne, że umowa będzie podpisana, ale nie zostanie ratyfikowana (musi to zrobić 27 państw UE) i tym samym nie wejdzie w życie, dopóki Tymoszenko pozostanie za kratkami. Taki warunek stawiają Bruksela i kilka państw UE, na czele z Francją.
W specjalnym oświadczeniu szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton wyraziła głębokie rozczarowanie wyrokiem. „To, w jaki sposób władze Ukrainy będą szanować uniwersalne wartości i rządy prawa, a zwłaszcza to, w jaki sposób zajmą się tym przypadkiem, będzie miało poważne konsekwencje dla dwustronnych relacji UE – Ukraina, włączając w to zawarcie porozumienia stowarzyszeniowego” – napisała Ashton. W podobnym tonie wypowiada się polskie MSZ. Przebieg procesu i wyrok stanowią przykład „upolitycznienia ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości” – czytamy w oświadczeniu resortu dyplomacji. Z kolei zdaniem rosyjskich dyplomatów wyrok jest antyrosyjski i chodzi w nim o podważenie umów gazowych zawartych w 2009 r. między Kijowem i Moskwą.
Mimo skazania Tymoszenko na karę więzienia, komentatorzy są przekonani, że niebawem polityk wyjdzie na wolność. Janukowycz sugeruje nowelizację kodeksu karnego, która – zgodnie z jedną z rozważanych opcji – usuwałaby z niego artykuł 365, z którego odpowiada Tymoszenko, co kończyłoby całe postępowanie. Zmiany w kodeksie karnym – jak powiedziano nam w polskim MSZ – są elementem kompromisu między UE a Ukrainą w sprawie Tymoszenko. Pozwolą Janukowyczowi wyjść z sytuacji z twarzą i kontynuować proces zawierania umowy stowarzyszeniowej i porozumienia o pogłębionej strefie wolnego handlu. Możliwe jest też ułaskawienie ekspremier przez Janukowycza po zakończeniu postępowania odwoławczego. Taki wariant jest jednak możliwy dopiero za kilka miesięcy.
Kto wydał wyrok na Żelazną Damę
Sprawę Julii Tymoszenko prowadził młody sędzia Rodion Kiriejew. To dla niego pierwszy ważny proces. Wcześniej – podczas dwuletniej kariery zawodowej – sądził głównie drobnych złodziei i chuliganów.
31-letni Kiriejew zaledwie od kwietnia pracuje w sądzie peczerskim, do którego trafiła sprawa Tymoszenko. Zdaniem opozycji wybór tak młodej osoby do najważniejszego procesu w historii niezależnej Ukrainy nie jest przypadkowy. Kiriejew daje gwarancję lojalności wobec władzy, co nie pomogło mu w budowie autorytetu. Tymoszenko odmawiała wstawania z miejsca, gdy Kiriejew wchodził na salę rozpraw. – Wstaje się przed sądem, a nie przed farsą – powiedziała.
mwp
Zachód musi uważać, by nie wpędzić Ukrainy w objęcia Kremla
Andrij Doroszenko | szef kijowskiego Instytutu Postępowe Inicjatywy Prawne

Sprawa Tymoszenko nie trafi raczej do Strasburga. Wcześniej parlament usunie zapewne z kodeksu karnego przepis, z którego była premier jest sądzona. Z ostatnich oświadczeń posłów Partii Regionów wynika, że tym razem spojrzą przychylnym okiem na proponowaną przez opozycję depenalizację czynu, o który jest oskarżona Tymoszenko.

Gdyby stało się jednak inaczej, odpowiedzialność za podjęcie decyzji spadnie na Strasburg. Wtedy to Europa dostanie łamigłówkę, jak wybrnąć z tego ślepego zaułka. Strasburg prawdopodobnie wyda rekomendację, która pozwoli uratować reputację wszystkich zainteresowanych stron. W wyroku zostanie umieszczona propozycja zreformowania przepisów kodeksu karnego na wzór europejski. W takim układzie parlament także podejmie decyzję o skreśleniu art. 365, tyle że stanie się to wiele miesięcy później.
Gorszy scenariusz zakłada, że Unia wciąż będzie uzależniać ratyfikację umowy stowarzyszeniowej od wypuszczenia Tymoszenko. Była premier oskarżana jest przecież o zawarcie z Gazpromem umowy niekorzystnej nie tylko dla Ukrainy, lecz także samej Unii. Pouczenia z Brukseli rozpatrywane są przez wielu polityków w Kijowie jako gra na rzecz Rosji. Zwłoka w negocjacjach pomoże przyszłemu prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi w realizacji jego przewodniej idei – utworzeniu Unii Eurazjatyckiej. Nie dość, że Kreml obniżyłby wówczas ceny gazu, to jeszcze nie wpadłby na pomysł pouczania nas w kwestii praw człowieka.
Dla Kijowa priorytetem nie jest Unia Europejska, lecz władza
Tomasz Valaszek | ekspert Centre for European Reform w Londynie

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że wczorajsza decyzja sądu z punktu widzenia władz jest zupełnie nieracjonalna, bo zatrzaskuje Ukrainie drzwi przed Europą. Byłoby tak, gdybyśmy uznali, że dla Kijowa integracja europejska jest priorytetem. Tymczasem trzeba pamiętać, że w rzeczywistości priorytetem dla Wiktora Janukowycza jest konsolidacja władzy. Ukraińskie elity – nie tylko związane z Partią Regionów – są silnie skoncentrowane przede wszystkim na własnym bogactwie i interesach. Toczą się również rozgrywki między poszczególnymi frakcjami w partii rządzącej, powiązanymi z oligarchami. Surowy wyrok na Julię Tymoszenko może być rezultatem presji którejś z nich.

Umowa stowarzyszeniowa z UE zostanie pewnie podpisana, ponieważ proces negocjacyjny się zakończył. O ratyfikacji nie będzie jednak mowy nawet w sytuacji, w której ekspremier wychodzi co prawda na wolność, ale jej wyrok nie jest anulowany (co zgodnie z ukraińskim prawem uniemożliwi jej start w kolejnych wyborach). Kompromisem w rozumieniu Janukowycza może być zatem zmiana prawa, która umożliwi liderce opozycji powrót do polityki.
Obecna sytuacja po części jest winą Zachodu, który nie dość silnie naciskał na Kijów po tym, jak wszczęto sprawę Tymoszenko. Nie odpowiada za to jednak polska prezydencja, bo na reakcję był czas rok temu. Teraz jest już na to za późno.
Albo zmiana kodeksu karnego, albo zamrożenie stosunków z UE
Borys Tarasiuk | szef MSZ w rządzie Tymoszenko

Julia Tymoszenko i jej adwokaci wykorzystają wszystkie dostępne drogi odwoławcze od wyroku. Jeżeli sąd apelacyjny, a następnie sąd najwyższy – ostatnia ukraińska instancja – też wykażą się posłuszeństwem względem władz, sprawa trafi do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Realizacja takiego scenariusza zajmie wiele miesięcy. Tymczasem kwestia podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE ma się rozstrzygnąć do grudnia.

Władze na czele z Wiktorem Janukowyczem wykazałyby się najwyższym stopniem irracjonalności, gdyby pozwoliły na taką zwłokę. Negocjacjom z Unią będzie towarzyszyło narastanie konfliktu z Europą, jak i z popierającymi Tymoszenko Ukraińcami. Władze nie powinny się łudzić, że uda się wypracować porozumienie z Europą z Tymoszenko za kratkami. Nie wykluczam odwołania szczytu UE – Ukraina w grudniu i odwleczenia parafowania umowy stowarzyszeniowej. Władze powinny zdecydować się na depenalizację artykułu, na podstawie którego skazano Tymoszenko i byłego szefa MSW Jurija Łucenko.
Janukowycz musi działać szybko. Oburzony jest Zachód. Niezadowolona Rosja. Niestety, emocje biorą górę. Podobnie jak były prezydent Wiktor Juszczenko, Janukowycz żywi osobistą niechęć do Tymoszenko. Postrzega ją jako największe zagrożenie i chce za wszelką cenę wyeliminować ją z przyszłorocznych wyborów parlamentarnych oraz prezydenckich w 2015 r. Korzyść mają jedynie ci z otoczenia Janukowycza, którzy chcą pogorszyć relacje z Brukselą.