Premier Donald Tusk w poniedziałek wyruszył w Polskę "Autobusem Tuska". Do końca kampanii ma nim codziennie odwiedzać kilka miejscowości. Liderzy PiS i SLD przedstawili propozycje gospodarcze: PiS - szczegóły zmian podatkowych, SLD - oszczędności budżetowe na 20 mld zł.

Politycy w poniedziałek komentowali także obietnicę z ostatniego spotu PO dot. wynegocjowania w nowym budżecie UE 300 mld zł dla Polski. Innym głośnym tematem była nowelizacja ustawy o dostępie do informacji publicznej. Zaś PKW przekazała Sądowi Najwyższemu swoje stanowisko w sprawie protestu Komitetu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego.

Premier bierze do autobusu ministrów

Premier na porannym briefingu przed wyruszeniem w trasę z Warszawy zapowiedział, że w wielu wyjazdach towarzyszyć mu będą ministrowie jego rządu. W poniedziałek szef rządu odwiedził województwo kujawsko-pomorskie, m.in.: Toruń, Grudziądz i Chełmżę.

Najpierw byli policjanci

W poniedziałek w ramach objazdu "Autobusem Tuska" premier najpierw odwiedził policjantów z komendy powiatowej w Sierpcu, następnie dyskutował z mieszkańcami miejscowości Skępe, by w końcu zajechać do Torunia, gdzie rozmawiał z organizatorami i klientami studenckiego inkubatora przedsiębiorczości w prywatnej Wyższej Szkole Bankowej.

Rano, przed wyjazdem z Warszawy, szef rządu mówił, że przez trzy tygodnie, które pozostały do wyborów, każdego dnia odwiedzi co najmniej kilku polskich miejscowości. Jak mówił, będzie starał się docierać przede wszystkim do miejsc, które "bywają na uboczu wielkich zdarzeń, choć często także w tych mniejszych miastach dzieją się rzeczy wielkie".

Tusk mówił też, że chce spotykać się z ludźmi w ich miejscach pracy, miejscu zamieszkania, w szkołach. "Nic nie zastąpi prawdziwej, szczerej rozmowy" - stwierdził.

Premier powiedział, że trwająca kampania ma wielkie znaczenie, a wynik wyborów zadecyduje o tym, jak będzie wyglądała przyszłość Polski i Polaków. "To są wybory o wielką stawką, to wielka gra" - podkreślił Tusk.

Zaznaczył też, że na trzy tygodnie przed wyborami tylko obłudnik będzie udawał, że nie jest zaangażowany w kampanię wyborczą. "Ja nie jestem hipokrytą i nie będę udawał, że ta kampania nie ma dla mnie znaczenia" - powiedział.

Tusk przyznał, że premier na urlopie to fikcja i nikt go nie zwolni z obowiązków, które musi wykonać. Zapewnił przy tym, że jest dobrze przygotowany w swoim autobusie do nieustannych kontaktów i do łączności z Warszawą. "Będziemy prawie każdy dzień zaczynać od Warszawy od spotkań urzędowych" - powiedział.

Pierwszym postojem w poniedziałkowej podróży "Autobusu Tuska" był Sierpc (Mazowsze), gdzie premier spotkał się policjantami z Komendy Powiatowej Policji. Tusk mówił na spotkaniu, że policjanci w tym mieście mają tak samo ciężko, jak wszędzie w Polsce.

"Policjanci pracują po 20, 25, 30 lat. Nikt nie chce uciekać z tej roboty, ale zarobki są bardzo słabe, szczególnie dla początkujących policjantów. Jest ciężko" - przyznał.

Zdaniem Tuska, warto "demitologizować" wyobrażenie niektórych polityków, że "mundurówki to jest raj na ziemi, że to jest dobra fucha". "Tak nie jest, to bardzo ciężka praca" - dodał. Jak mówił, "wypasu" nie ma.

Jak zaznaczył, jak najszybciej trzeba rozstrzygnąć kwestię zamrożenia płac budżetówki. "Szczególnie musi to być dotkliwe dla tych, którzy pracowali najciężej i - że tak się wyrażę - przy krawężnikach. Wydaje się, że odmrożenie przynajmniej tej dorocznej waloryzacji wydaje się rzeczą niezbędną" - ocenił premier.

Następny przystanek: Skąpe

Kolejnym punktem poniedziałkowej podróży Tuska po kraju były miejscowości w województwie kujawsko-pomorskim. W miejscowości Skępe premier mówił, że ludzie mają prawo oczekiwać od każdej władzy, że będzie się im przysłuchiwać. Premier długo słuchał zarzutów ludzi, m.in.: o wysokie bezrobocie, wzrost podatków i niskie emerytury i pytań m.in. o to "jak żyć za tysiąc złotych miesięcznie?", "jak mam wykarmić moje dzieci?" oraz "dlaczego rząd nic nie robi?".

Tusk odpowiadał, że nigdy tak nie będzie, żeby można było pójść do abstrakcyjnego banku, gdzie będzie można wyciągać, ile się chce pieniędzy. Przyznawał jednocześnie, że stara się rozumieć problemy ludzi z takich miejscowości jak Skępe.

Pytany przez dziennikarzy, czy bezpośrednią konfrontację z wyborcami uważa za trudną, podkreślił, że "im prawdziwsza rozmowa, tym więcej wymaga wzajemnej cierpliwości". "Ludzie mają prawo oczekiwać od każdej władzy, czy od każdego polityka słuchu. Kto nie ma czasu słuchać, niech zrezygnuje z polityki" - apelował.

"Niektórzy są źli, niektórzy są w dramatycznie złej sytuacji, niektórzy rozmówcy też potrafią przesadzić" - ocenił szef rządu. Przywołał sytuację, kiedy jedna z rozmówczyń opowiadała mu, że w jej miejscowości jest ponad 60-proc. bezrobocie, podczas gdy według burmistrza "praktycznie każdy, kto chce pracować, ma szanse na zdobycie pracy".



"Pewnie prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku. Ale dla mnie jest rzeczą najważniejszą, żeby - jak już gdzieś jestem - stać, słuchać i nie odwracać się plecami do ludzi. Pierwsze, co jesteśmy winni, to słuchać, okazać szacunek i to, co jest do załatwienia, starać się załatwić. Sam osobiście nie znoszę ludzi, którzy udają zainteresowanie. (...) Ludzi, którzy mają żal w sercu albo poważne kłopoty, to trzeba stać, słuchać, pocałować w rękę, zastanowić się i starać się pomóc" - dodał Tusk.

Później był Toruń

Podczas wizyty w Toruniu premier większość czasu poświęcił na spotkanie z organizatorami i klientami studenckiego inkubatora przedsiębiorczości w prywatnej Wyższej Szkole Bankowej. Szefa rządu interesowały zasady działania inkubatora i zainteresowanie, jakim cieszy się on wśród studentów i absolwentów uczelni.

Placówka, utworzona dzięki wsparciu funduszy unijnych, pomogła dotychczas w utworzeniu ponad 70 przedsiębiorstw. Wśród studentów szukających tu wsparcia były m.in. współtwórcy łazika marsjańskiego, który zyskał uznanie ekspertów NASA. Teraz planują budowę polskiego satelity.

"W rządzie jest poważny spór w tej sprawie, ścierają się dwie opinie: z jednej strony tych, którzy mówią budujmy swojego satelitę, z drugiej pogląd, że nie warto, dopóki informacje potrzebne nam z tego źródła - głównie zdjęcia - można niedrogo kupić. Wy na pewno jesteście za tym, by budować naszego, piastowskiego" - pytał premier.

Młodzi przedsiębiorcy obliczają, że koszt zbudowania pierwszego, na razie doświadczalnego egzemplarza o masie do 1 kg, to wydatek około 300 tys. zł, a budowa potrwa rok. Dużo większym kosztem będzie wyniesienie go na orbitę, ale zamierzają badać polski potencjał do budowy rakiety nośnej.

"To nie są kwoty przygniatające: jadę do Torunia i czytam, że most przez Wisłę to 750 mln zł, a wy satelitę oceniacie na 300 tys. zł. Most jest potrzebny dla wszystkich, ale może satelitę przy tej kwocie też by się dało zbudować" - ocenił premier.

PiS i SLD krytykuje autobus

Krytycznie do pomysłu Tuska na kampanię odnieśli się politycy PiS i SLD.

Posłowie SLD pytali, czy da radę kierować Polską i Unią Europejską z autobusu. "Nic-nie-mogę-bus" - komentował z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jednocześnie przyznał, że udział premiera w kampanii wyborczej jest normalny.

Zadeklarował ponadto, że jeśli zostanie premierem, ws. nowego budżetu UE na lata 2014-20 będzie współpracował z przewodniczącym PE Jerzym Buzkiem i komisarzem ds. budżetu Januszem Lewandowskim. "Jeżeli zostanę premierem, to z całą pewnością będę o tę sumę (300 miliardów złotych - PAP) albo większą (...) zabiegać w Unii Europejskiej" - oświadczył.

W odpowiedzi na tę deklarację Kaczyńskiego premier Donald Tusk stwierdził: "polskie doświadczenie pokazało bardzo wyraźnie, że polskim przekleństwem często były dobre intencje bez żadnych kompetencji, albo wielkie odruchy patriotyzmu, a jak przychodziło do roboty, to się okazywało, że albo ktoś ma dwie lewe ręce, albo muchy w nosie, albo prowokuje do nieustannych konfliktów".

Kaczyński proponuje uproszczenie podatków

Kaczyński zaprezentował też projekty ustaw podatkowych przygotowane przez jego partię. Według PiS celem zawartych w nich rozwiązań jest uproszczenie i uporządkowanie systemu podatkowego w Polsce.

Napieralski chce zlikwidować IPN, Fundusz Kościelny

Szef SLD Grzegorz Napieralski zaproponował likwidację CBA, IPN, Funduszu Kościelnego, zakończenie misji w Afganistanie, redukcję budżetów kancelarii: premiera, prezydenta, Sejmu i Senatu. Jak tłumaczył, dałoby to budżetowi państwa ok. 20 mld złotych oszczędności.

SLD postuluje także ograniczenie zatrudnienia w administracji państwowej (co miałoby przynieść 2,1 mld złotych oszczędności), reformę KRUS (1,5 mln zł)wprowadzenie budżetu zadaniowego (2 mld zł) i obniżenie akcyzy na wyroby tytoniowe i alkohol (1,5 mld zł).

Zdaniem lidera Sojuszu obietnica PO dot. wynegocjowania w nowym budżecie UE 300 mld zł dla Polski jest nierealna.

Liderzy PiS i SLD byli też pytani przez dziennikarzy o nowelę ustawy o dostępie do informacji publicznej. Nie wykluczyli skierowania jej do Trybunału Konstytucyjnego. Kaczyński zaapelował do prezydenta Bronisława Komorowskiego o jej zawetowanie. A Napieralski zapowiedział, że zwróci się do prezydenta, by zaprosił przedstawicieli partii parlamentarnych na spotkanie ws. zmian w ustawie.

Także politycy PJN apelowali do Komorowskiego o zawetowanie noweli. Według PJN tej ustawy "wstydziłby się każdy europejski kraj".

Nowelizacji bronił natomiast Tusk. Powiedział, że jest przekonany do jej zapisów i uznał, że radykalnie poszerza ona dostęp do informacji publicznych.

Ciągnie się sprawa Nowej Prawicy

Ponadto w poniedziałek Państwowa Komisja Wyborcza przekazała Sądowi Najwyższemu swoje stanowisko w sprawie protestu Komitetu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego. W ubiegłym tygodniu SN wezwał PKW do złożenia wyjaśnień i dokumentacji związanej z protestem komitetu Nowej Prawicy.

Szef Krajowego Biura Wyborczego Kazimierz Czaplicki nie chciał ujawnić, jak brzmi stanowisko PKW przed zapoznaniem się przez SN z dokumentem. Wcześniej na konferencji prasowej Korwin-Mikke mówił, że opinia PKW w tej sprawie powinna być jawna.



Poza tym wiceszef PO Radosław Sikorski przekonywał w Krakowie, że przyjęty przed tygodniem program Platformy to jedyny program, który "ani nie straszy Polaków, ani nie obiecuje im gruszek na wierzbie". Odnosząc się do niedzielnej konwencji PiS w tym mieście z udziałem Kaczyńskiego, Sikorski powiedział: "Jestem tutaj tuż po konferencji PiS, podczas której pan prezes znowu się zmienił. Znowu był miły, łagodny. Nie wiemy, czy to jest zmiana taktyczna czy farmakologiczna (...)".

Prezes PiS odpowiedział, że określenia używane przez ministra nie nadają się do komentowania przez poważnych ludzi, do których się zalicza.

Palikot starł się z Gadzinowskim

Zaskakująco potoczyła się konferencja Janusza Palikota przed siedzibą SLD przy ul. Rozbrat w Warszawie. Pojawił się na niej zajmujący ostatnie miejsce na liście SLD w Warszawie Piotr Gadzinowski oraz przedsiębiorcy, którzy mówili, że Ruch Palikota nie zapłacił im za przeprowadzone prace remontowe.

Gadzinowski wdał się w wymianę zdań z działaczami Ruchu Palikota. Politycy zarzucali sobie wzajemnie nieuczciwe pobudki, które kierują nimi w staraniach o mandaty poselskie.

W poniedziałek działacze młodzieżówek PO i PSL wezwali do debaty młodych przedstawicieli innych partii, przede wszystkim PiS. Jak mówili, chcą się przekonać, czy młode działaczki występujące na billboardach PiS są gotowe do takiej rozmowy.

W poniedziałek okazało się też, że nie będzie kolejnego procesu w trybie wybroczym. Sąd Okręgowy w Rzeszowie zdecydował się nie rozpatrywać złożonego w trybie wyborczym pozwu wiceministra Jana Burego (PSL) przeciwko posłowi PiS Markowi Suskiemu. Zdaniem sędziego "jest za mało przesłanek, aby rozpatrywać tę sprawę w trybie wyborczym".