"Białą księgę" przygotował parlamentarny zespół pod wodzą Antoniego Macierewicza. W środę na konferencji prasowej przedstawili ją Macierewicz i prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Macierewicz podkreślił, że dokumenty, którymi dysponuje zespół, "wskazują na to (...), że to właśnie na stronę rosyjską spada przede wszystkim odpowiedzialność za ten dramat". Zarzucił też Rosji m.in. fałszowanie kopii zapisów czarnych skrzynek.

Jak mówił, pierwszy pilot Tu-154M kapitan Arkadiusz Protasiuk nie lądował w Smoleńsku, tylko "usiłował wyrwać się ze śmiertelnej pułapki i uratować prezydenta i przywódców Polski".

Polityk mówił, że sami kontrolerzy lotu byli "zszokowani i zaskoczeni", skąd nad lotniskiem w Smoleńsku pojawiła się mgła. "Była nieprzewidywana we wcześniejszych informacjach meteorologicznych. Gdy się pojawiła, stała się elementem straszliwej gry" - podkreślił.

Zdaniem Macierewicza, Rosjanie mieli obowiązek 10 kwietnia 2010 roku zamknąć lotnisko w Smoleńsku. W ocenie Macierewicza, o przebiegu wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku rozstrzygnęło właśnie niezamknięcie lotniska w Smoleńsku i niepodanie zapasowego lotniska załodze polskiego samolotu. Jak napisano w "białej księdze", to centrala moskiewska podjęła decyzję nakazującą przyjęcie Tu-154M w Smoleńsku, mimo złej pogody i niechęci kontrolerów. Według tych ustaleń, kontrolerzy w sposób świadomy podawali też załodze fałszywe informacje dotyczące przebiegu lotu i sytuacji meteorologicznej.

Zawarte w księdze zarzuty wobec Moskwy dotyczą jednak całego spektrum domniemanych działań i zaniechań Rosjan - począwszy od przygotowań do wizyty, aż po - jak mówił Macierewicz - fałszowanie i niszczenie dowodów katastrofy.

Według dokumentu, Rosja wprowadzała w błąd międzynarodową opinię publiczną, a państwowe media fałszywie przedstawiały katastrofę - winą za jej spowodowanie obciążając polskich pilotów, prezydenta RP i dowódcę sił powietrznych.

W ocenie Macierewicza to był "najbardziej haniebny element, haniebny moment w relacjach po tym dramacie".

Jak twierdził, Rosjanie już wcześniej zaniedbali przygotowania lotniska, personelu i stanowiska kontroli lotów, bo zajmowali się wyłącznie wizytą premiera Donalda Tuska w Katyniu.

Polityk PiS powiedział też, że wylot prezydenta do Smoleńska został poprzedzony "bezprecedensowym, całościowym remontem Tu-154M" w Rosji. Po tym remoncie - jak zaznaczono w księdze - nastąpiły liczne awarie samolotu. Według Macierewicza, te przyrządy, które przed 10 kwietnia 2010 r. ulegały awarii, były "zapewne jedną z przyczyn dramatu, który rozegrał się nad Smoleńskiem".

W "białej księdze" postawiono też zarzut, że jeszcze przed stwierdzeniem, iż wszystkie ofiary nie żyją, faktycznie wstrzymano akcję ich ratowania.

Zdaniem Macierewicza, Rosja bezzasadnie nadal nie oddaje nam wraku Tu-154M, czarnych skrzynek oraz resztek urządzeń elektronicznych z samolotu, choć wszystkie te dowody są własnością Polski. Jak podkreślał, takie postępowanie Rosji uniemożliwia pracę polskich prokuratorów. Ocenił, że duża część materiału z czarnych skrzynek została "zaszumiona" tak, że nadal nie można odczytać całej ich zawartości.



Prezes PiS podczas prezentacji księgi oświadczył: "Mamy dzisiaj jedyny funkcjonujący w obiegu międzynarodowym dokument - raport MAK. Raport, który - wedle naszej najlepszej wiedzy - jest nieprawdziwy, szkaluje Polaków i Polskę, wprowadza w błąd międzynarodową opinię publiczną".

Po publikacji "białej księgi" rosyjski MAK oświadczył, że nie będzie komentować wystąpienia przedstawicieli PiS na temat katastrofy polskiego Tu-154M pod Smoleńskiem. "Proszę czytać raport MAK. Tam są odpowiedzi na wszystkie pytania" - oznajmił przewodniczący Komisji Technicznej MAK Aleksiej Morozow w oświadczeniu przesłanym w środę PAP.

Na przeczytanie "białej księgi" szkoda czasu szefowi klubu PO Tomaszowi Tomczykiewiczowi. "Antoni Macierewicz nigdy nie napisał prawdy w swoich raportach, tak że nie warto się tym zajmować" - skwitował. "Jest to przelewanie na papier fobii i frustracji Kaczyńskiego i Macierewicza, zawracanie głowy ludziom na wakacjach - zupełnie bez sensu" - powiedział z kolei dziennikarzom szef zespołu szybkiego reagowania PO Paweł Olszewski.

Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski ocenił, że "biała księga" to próba grania katastrofą. Oświadczył, że mierzi go, "jak jeszcze na tych trupach próbuje się jakiś chocholi taniec wykonywać".

Zdaniem Stanisława Wziątka (SLD), "biała księga" to próba wykorzystania tragedii do bieżącej walki politycznej i gry wyborczej. Zdaniem posła, z punktu widzenia merytorycznego w materiale przedstawionym w środę przez PiS nie pojawiły się żadne nowe fakty czy okoliczności.

Elżbieta Jakubiak z PJN powiedziała w środę PAP, że odniesie się do "białej księgi" dopiero wtedy, gdy ją przeczyta.

Konferencja, podczas której zaprezentowano "białą księgę", była bezpośrednio transmitowana do Brukseli, skąd pytania mogli zadawać zagraniczni dziennikarze. W czwartek zostanie zaprezentowana druga część liczącego 20 rozdziałów dokumentu, dotycząca odpowiedzialności strony polskiej.