Dlaczegóż to legalne papierosy trzeba sprzedawać w brzydkich pudełkach, a kiełków nie trzeba?
Koncerny tytoniowe, po latach sekowania przez polityków walczących o zdrowie obywateli, przechodzą do kontrofensywy. Philip Morris zażądał od australijskiego rządu odszkodowań za przymuszanie do sprzedawania papierosów w opakowaniach ozdobionych np. płucami zjadanymi przez raka. Niezależnie od marki każda paczka w Australii ma wyglądać tak samo – brzydkie pudełko z brzydkim zdjęciem.
Canberra sprawę stawia jasno: inżynieria społeczna i zdrowie publiczne są ważniejsze niż dobre samopoczucie producentów papierosów. Koncerny z kolei przekonują, że właśnie odebrano im prawo do decydowania o tym, jak chcą przedstawiać swoje logo. Bo to urzędnik australijskiego ministerstwa zdrowia postanowi, co znajdzie się na pudełku.
Przypadek australijski to dobry moment, by zastanowić się, jakie są granice ingerencji państwa w decyzje obywateli dotyczące zdrowego trybu życia albo akceptacji ryzyka związanego ze stosowaniem legalnych używek. To również dobry moment, by zastanowić się, czy rząd w Canberze nie przekracza granicy. Bo dlaczego producent rzekomo zdrowych kiełków czy korzystnego dla organizmu, jak twierdzą fani zdrowego trybu życia, cukru z brzozy mogą sami wymyślać marketingowe sztuczki, by zdobyć klienta, a producent niezdrowych (co oczywiste) papierosów ma być z definicji skazany na propozycje państwa? Dopóki tytoń jest legalny, dopóty jego sprzedaż jest tak samo legalna jak cukru brzozowego. O ile można jeszcze zrozumieć ograniczenia dotyczące palenia w miejscach publicznych, gdzie siłą rzeczy osoba niepaląca staje się palącą, o tyle regulacje dotyczące wyglądu pudełka to koncepcja orwellowska.
Jest jeszcze jeden aspekt „przypadku australijskiego”. Koncerny tytoniowe zapowiadają, że zwycięstwo w wojnie z rządem jest równoznaczne z żądaniem wielomiliardowych odszkodowań. Jeśli tak się stanie, wówczas państwo wychowawca wyjdzie na swoich kampaniach społecznych źle. Ludzie i tak będą palić, a koncerny będą bogatsze o kilka miliardów pochodzących od podatników. Palących oraz tych, którzy przestraszyli się widoku chorych płuc i zrezygnowali z tytoniu.