Konta na portalach społecznościowych, blogi, czaty, klipy na YouTubie – to już obowiązek. Za to mailing, marketing w wyszukiwarkach czy nawet pozycjonowanie stron są nadal całkowicie obce politykom walczącym o internetowych wyborców.
Wczoraj na czacie z Donaldem Tuskiem rozmawiało kilkudziesięciu internautów, a dziś premier spotyka się z blogerami, ekspertami i przedstawicielami przedsiębiorców z branży internetowej. Nawet Jarosław Kaczyński prowadzi swój blog. – Dzisiaj internet buduje pewną wspólnotę i my chcemy do tej wspólnoty dotrzeć – tłumaczy prezes PiS.
Coraz częściej politycy wynajmują ekspertów od e-marketingu. Przed ostatnimi wyborami samorządowymi PO zatrudniła poznańską agencję interaktywną VMR, której zleciło wykonanie specjalnego szablonu WWW, który wszyscy kandydaci partii mogli wykorzystać do stworzenia własnych stron. Z tej możliwości skorzystało blisko 1600 osób. Jak dowiedział się „DGP”, w tym roku Platforma zamierza ogłosić konkurs dla agencji specjalizujących się w e-marketingu.
Jednak większość ugrupowań wciąż działa na własną rękę i według własnego wyczucia internetu. – Polscy politycy zupełnie ignorują wyszukiwarki. Na palcach jednej ręki można policzyć tych, którzy mają własną, funkcjonalną i aktualizowaną stronę internetową. Najwyraźniej nasza elita uważa, że wystarczy pokazywać się w mediach, wygłaszać kontrowersyjne komentarze, udzielić wywiadu opiniotwórczemu czasopismu – ocenia Anna Sikorska, SEO Director marki AdSeo. Efekt jest taki, że np. SLD niedawno zainwestował w stworzenie swojego oddziału w Second Life. Tyle że zainteresowanie tą grą od dwóch lat stopniowo spada.
Mimo to rynki e-marketingu i e-reklamy liczą, że tegoroczna kampania zwiększy ich obroty. – Na pewno wzrośnie zainteresowanie banerami internetowymi – prognozuje Tomasz Rzeźnik z VMR.

Sieć wciąż jest dla nich za trudna

Prof. Wojciech Cwalina | ekspert ds. marketingu politycznego
Internauci to tylko część Polaków i tylko drobny ich odsetek interesuje się polityką. A co ważne, na blogi polityków, konta na Facebooku, Twitterze czy Naszej Klasie trafiają głównie ich zwolennicy. Jeżeli chcą oni walczyć o nowego wyborcę, wciąż będą musieli robić to poza siecią.
Tomasz Rzeźnik | agencja interaktywna VMR
Politycy w sieci wciąż raczej prowadzą działania informacyjne niż prawdziwe kampanie marketingowe. Gdy przedsiębiorstwo planuje taką kampanię, ma jej cały globalny plan i stara się operować jak największą liczbą narzędzi. Politycy zaś wciąż wybierają tylko te najłatwiejsze i najtańsze, czyli blogi i media społecznościowe.