Hubert Vedrine, były szef francuskiej dyplomacji, ocenił w poniedziałek w dzienniku "La Croix", że po odejściu prezydenta Hosniego Mubaraka Egipt stanie się nieco bardziej islamistyczny i nacjonalistyczny i że fakt ten może skłonić Izrael do ustępstw.

Vedrine, w latach 1997-2002 minister spraw zagranicznych, a wcześniej wieloletni doradca dyplomatyczny prezydenta Francois Mitterranda, w wywiadzie dla katolickiego dziennika wyraził opinię, że "proces przejścia do demokracji" w Tunezji i Egipcie "może napotkać liczne przeszkody".

"Moim zdaniem, Egipt stanie się nieco bardziej islamistyczny, ale przede wszystkim nacjonalistyczny, bardziej dumny. Trzeba się na to przygotować, to normalne" - powiedział Vedrine.

W jego opinii, Zachód powinien wspierać zmiany demokratyczne w krajach arabskich bardzo dyskretnie: "bez siermiężnej ingerencji i paternalizmu". "Trzeba zasięgnąć rady nowych przywódców (Tunezji i Egiptu), by wiedzieć, w czym Europa może być użyteczna" - dodaje były szef francuskiego MSZ.

Vedrine zauważył, że rewolty w Tunezji i Egipcie, dokonane - jak zaznaczył - "bez żadnej zewnętrznej interwencji", zaskoczyły inne kraje, w tym USA i Izrael.

"Izraelczycy są bardzo zaniepokojeni egipską rewoltą"

"Izraelczycy są bardzo zaniepokojeni (egipską rewoltą). Stabilność zapewniona przez Mubaraka była dla nich idealna. Teraz będą zmuszeni do zmiany stanowiska, przy którym trwali, gdy odmawiali postępu w procesie pokojowym" w konflikcie izraelsko-palestyńskim" - uważa Vedrine. W jego opinii, po egipskiej rewolcie izraelskie blokowanie tego procesu "nie będzie już możliwe do utrzymania".

W przekonaniu Vedrine'a rozpadu reżimu Mubaraka nie pragnęli także Amerykanie w obawie przed nieprzewidywalnymi zmianami. Jednak jego zdaniem sytuacja w Egipcie wymknęła się spod kontroli USA, które "mają ograniczony wpływ na zarządzanie kryzysem " w tym kraju.

"Jednak Amerykanie prawdopodobnie odegrali (w rewolcie egipskiej) pewną rolę dzięki swoim powiązaniom z armią egipską. Gra (Baracka) Obamy wydaje się wyszukana" - uważa Vedrine.

Były szef francuskiego MSZ spodziewa się, że rewolty w Egipcie i Tunezji mogą z jednej strony zachęcić do buntu opozycję w innych krajach arabskich, a z drugiej skłonić ich władze do rządzenia krajem w jeszcze bardziej autorytarny sposób, by zapobiec możliwym rewoltom.