Aleksander Łukaszenka odetchnął z ulgą. Szefowie dyplomacji państw UE nie zdecydowali się wczoraj na wprowadzenie sankcji gospodarczych przeciw Białorusi.
Jedyną odpowiedzią na powyborczą pacyfikację opozycji będzie zakaz wjazdu do UE dla 158 osób związanych z reżimem oraz zamrożenie ich kont w unijnych bankach. Opozycja krytykuje UE za zbytnią ostrożność. – Gdyby sankcje wizowe były pierwszym krokiem, a za nimi poszłaby groźba wprowadzenia sankcji gospodarczych, byłaby szansa na zmianę polityki władzy. Brak opcji ekonomicznej powoduje, że trudno oczekiwać cudu – mówi „DGP” współlider białoruskiej chadecji, niedawny kandydat na prezydenta Wital Rymaszeuski.
Unijni ministrowie zignorowali wezwanie europarlamentu do uderzenia władz w Mińsku po kieszeni, wystosowane przed ponad tygodniem. Liczono np. na embargo na handel z obydwoma rafineriami, głównymi dostarczycielami dewiz do budżetu Białorusi. W latach 2007 – 2009 na Zachód poszło 45 proc. białoruskiego eksportu (do Rosji 35 proc.), z czego 2/3 przypadało właśnie na produkty ropopochodne.
Przeciwko sankcjom gospodarczym oponowały jednak takie kraje, jak Litwa, Włochy czy Austria. Ta ostatnia jest największym po Rosji zagranicznym inwestorem na Białorusi, więc embargo uderzyłoby także w interesy naddunajskiego biznesu.
Mińsk najbardziej obawiał się właśnie sankcji gospodarczych. W weekend przed spotkaniem unijnych ministrów dwóm najbardziej znanym więźniom politycznym – byłemu kandydatowi na prezydenta Uładzimirowi Niaklajeuowi i znanej dziennikarce Irynie Chalip – zamieniono środek zapobiegawczy z aresztu KGB na areszt domowy. Mimo to za kratami wciąż przebywają 32 osoby z 52 osób formalnie oskarżonych lub podejrzewanych o udział i organizację zamieszek, za co grozi nawet 15 lat więzienia. Ich uwolnienie jest warunkiem zniesienia sankcji wizowych.
Do UE poza prezydentem Łukaszenką nie wjadą m.in. szefowie KGB, administracji prezydenta i ważnych ministerstw. Lista uwzględnia też przewodniczących lokalnych komisji wyborczych odpowiedzialnych za fałszowanie wyników głosowania, sędziów wydających wyroki na opozycjonistów, a także najbardziej usłużnych dziennikarzy propagandystów. Z prominentów oszczędzono jedynie szefa MSZ Siarhieja Martynaua i wicepremiera Uładzimira Siamaszkę, by pozostawić sobie kanał kontaktów z Mińskiem.