Kanada podpisała z Chinami umowę handlową w sprawie eksportu mięsa z fok, foczego tłuszczu i skór. Rząd w Ottawie próbuje w ten sposób znaleźć rynek zbytu na mięso i futro z fok, których nie chcą kraje Unii Europejskiej ze względu na brutalność polowań.

Od wielu lat organizacje walczące o prawa zwierząt pokazywały szokujące zdjęcia z przemysłowych polowań.

Na stronach internetowych polskiego Stowarzyszenia Empatia podano, że podczas przemysłowych polowań prawie 80 proc. myśliwych nie sprawdza, czy foka na pewno jest martwa, a 95 proc. zabijanych podczas komercyjnych polowań fok nie ma nawet trzech miesięcy. Według danych International Fund for Animal Welfare, w ubiegłym roku myśliwi na kanadyjskim wschodnim wybrzeżu zabili ponad 388 tysięcy fok.

W Kanadzie polowania na foki to część tradycji, szczególnie u Inuitów, i myśliwym trudno było zrozumieć unijne zastrzeżenia, a swoje niezadowolenie wobec stanowiska europejskich partnerów demonstrowali wielokrotnie i w różny sposób. Na przykład w marcu 2010 roku na północy Kanady, na obszarze Nunavut, uchwalono zakaz sprzedaży europejskich win, piwa i mocniejszych alkoholi. Na terenie Nunavut mieszka zaledwie 33 tys. osób, więc dla UE obowiązujący od września ubiegłego roku zakaz nie jest zbyt dotkliwy.

Dla kanadyjskich polityków decyzja UE stała się kamieniem obrazy, stąd na przykład w menu parlamentarnej restauracji w Ottawie znalazły się jesienią 2009 roku potrawy z foczego mięsa, jako demonstracja przywiązania do tradycji.

Jak informowała kanadyjska prasa, prace nad chińsko-kanadyjską umową trwały od roku, a zwolennicy polowań na foki powitali ją z zadowoleniem. Dotychczas Kanada sprzedawała produkty z polowań na foki do Japonii i Korei Południowej, ale na niewielką skalę.

Zakaz importu do Unii Europejskiej skór i produktów z kanadyjskich fok uchwalony został w lipcu 2009 roku ze względu na okrucieństwo przemysłowych polowań. Są w nim wyjątki, np. dla skór pochodzących z tradycyjnych polowań prowadzonych przez Inuitów.