Uwagi strony polskiej do projektu raportu końcowego MAK nie dotyczyły spraw technicznych, lecz odpowiedzialności i winy - powiedział w środę szef komisji technicznej MAK Aleksiej Nikołajewicz Morozow. Zostały one załączone do dokumentu - zaznaczył Morozow.

MAK uwzględnił ok. 20-25 polskich uwag do projektu raportu nt. katastrofy smoleńskiej.

Morozow powiedział, że komisja techniczna zapoznała się z uwagami strony polskiej do projektu raportu końcowego i komentarzem strony amerykańskiej. Rozpatrzyła też uwagi Rzeczypospolitej Polskiej przekazane MAK 17 grudnia 2010 r. przez ambasadę RP oraz bezpośrednio komisji technicznej przez przewodniczącego polskiej komisji badającej okoliczności katastrofy Jerzego Millera.

Dodał, że nie było żadnych uwag od akredytowanego przy MAK przedstawiciela Polski Edmunda Klicha.

"Co do istoty przekazanych uwag, komisja techniczna może odnotować, że nie mają one charakteru technicznego, lecz są skierowane na określenie odpowiedzialności i winy poszczególnych osób i stron, co nie jest przedmiotem badania technicznego" - zaznaczył Morozow.

"My badamy okoliczności wypadków i opracowujemy zalecenia podnoszące bezpieczeństwo lotów" - dodał. Podkreślił odrębność prac komisji technicznej od postępowań administracyjnego i karnego.

Morozow: załoga samolotu w stanie napięcia emocjonalnego

Szef komisji technicznej MAK Aleksiej Morozow prezentując ustalenia w sprawie katastrofy smoleńskiej zaznaczył, że załoga samolotu znajdowała się w stanie napięcia emocjonalnego podczas podchodzenia do lądowania.

Podczas komentowania animacji ukazującej przelot i podejście do lądowania Tu-154M Morozow zaznaczył, że pogarszające się warunki pogodowe wymagały od dowódcy załogi mobilizacji rezerw psychologicznych.

Cała załoga, zdaniem MAK, znajdowała się w stanie podwyższonego napięcia emocjonalnego i psychologicznego.

MAK o zgodzie wieży na lądowanie Tu-154M w Smoleńsku

Morozow powiedział, że załoga polskiego Tu-154M samodzielnie podjęła decyzję o lądowaniu pod Smoleńskiem, na co wieża się zgodziła.

Wcześniej szefowa MAK Tatiana Anodina oświadczyła, że wieża w Smoleńsku nie wyrażała zgody na lądowanie tam polskiego samolotu.

Według Anodiny wieża kontroli lotów w Smoleńsku podawała polskiej załodze dane meteorologiczne, z których wynikało, że lądowanie tam jest niemożliwe - m.in. widoczność wynosiła 100 metrów, podczas gdy minimalna dopuszczalna to 1000 m. Wskazywano też na rozmowę załogi z wieżą, w trakcie której wymieniano informacje o wyznaczonych lotniskach zapasowych - w Witebsku i Mińsku.

Multimedialna prezentacja

Podczas konferencji MAK przedstawił multimedialną prezentację przedstawiającą rekonstrukcję lotu TU-154.

film

Morozow, przedstawiając multimedialną rekonstrukcję przebiegu krytycznej fazy lotu z 10 kwietnia, przekazał, że dowódca załogi - po uzyskaniu tych informacji i rozmowie radiowej z załogą polskiego samolotu Jak-40, który wcześniej wylądował w Smoleńsku - "na podstawie ogólnych zasad prawnych obowiązujących w Polsce i w Rosji - samodzielnie zdecydował o podjęciu próby lądowania, na co zgodziła się wieża". "Ustalono, że załoga będzie posługiwać się własnym sprzętem i danymi" - dodał Morozow.

Morozow podkreślił, że zgodnie z zasadami w wypadku pogorszenia się warunków meteo kontroler "informuje, że lądowanie jest niemożliwe". "On może zezwolić na lądowanie, ale to oznacza tylko tyle, że pas jest wolny - a nie, że są odpowiednie warunki do lądowania" - zaznaczył.

Morozow: załoga zademonstrowała niewystarczające przygotowanie

Załoga zademonstrowała niewystarczające przygotowanie włączając automat ciągu przy próbie lądowania na lotnisku, które nie miało systemu ILS - powiedział Morozow.

Morozow mówił o momencie, gdy dowódca podjął decyzję o próbie lądowania, a załoga włączyła automat ciągu, który miał pozwolić na ewentualne przerwanie lądowania i odejście wyżej. ILS to system naprowadzający samoloty do lądowania według wskazań przyrządów.

"Podejmując tę decyzję załoga zademonstrowała niewystarczający poziom przygotowania, ponieważ Tu-154M oczywiście przygotowuje automatyczny reżim odejścia na drugą próbę lądowania w oparciu o system ILS. Natomiast w trakcie lądowania na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj brakowało tegoż systemu" - tłumaczył Morozow.

Morozow: co najmniej dwie osoby były w kabinie Tu-154M

Co najmniej dwie osoby nie będące członkami załogi Tu-154M były w kabinie podczas manewru lądowania samolotu - poinformował Morozow.

Według Morozowa, jedną z nich był dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik; nie podał nazwiska drugiej osoby.

Morozow dodał, że zgodnie z ekspertyzą psychologiczną obecność Błasika wywarła "ogromną presję na członków załogi i spowodowała, że podjęła ona dalszą próbę (lądowania - PAP), poniżej wysokości decyzji, bez nawiązania kontaktu wzrokowego z ziemią".

Samolot schodził zbyt stromo i za szybko

Polski Tu-154 schodził na lotnisko w Smoleńsku zbyt stromo i ze zbyt dużą prędkością - powiedział Morozow.

Według ustaleń MAK samolot leciał z prędkością 300 zamiast 260 km/h, a ścieżka schodzenia wynosiła 3 stopnie 10 minut zamiast 2 stopni 40 minut.

Morozow dodał, że załoga polskiego samolotu przy określaniu wysokości korzystała z radiowysokościomierza - co było błędem - i zeszła do 20 metrów. Zaznaczył, że zderzenie z przeszkodą nastąpiło poniżej wysokości pasa startowego.

Powiedział, że załoga nie reagowała na ostrzeżenia sytemu TAWS nakazującego poderwać samolot (pull up) ani na komendę kontrolera "horyzont, 101". "Był to klasyczny przypadek zderzenia w locie sterowanym" - dodał Morozow.

Z lidera zrezygnowała strona polska

Morozow powiedział, że według posiadanych dokumentów z obecności na pokładzie Tu-154M rosyjskiego nawigatora, czyli tzw. lidera, zrezygnowała strona polska.

Morozow zaznaczył, iż z dokumentów analizowanych przez MAK wynika, że rezygnacja z lidera była umotywowana przez stronę polską wystarczającym stopniem znajomości przez załogę języka rosyjskiego.

Morozow nie odniósł się do pytania, czy w związku z ewentualną obecnością lidera na pokładzie można było uniknąć katastrofy. Zaznaczył, iż MAK ocenia stan faktyczny, nie zajmuje się hipotetycznymi kwestiami.

Pytany przez dziennikarzy, czy kontrolerzy lotniska w Smoleńsku byli sprawdzani pod względem obecności alkoholu we krwi, szef komitetu technicznego MAK odpowiedział, że zgodnie z zasadami przeszli oni kontrolę medyczną przed swoją zmianą.