Jeden krytyczny wywiad w „Dzienniku Gazecie Prawnej” i lawina kłopotów. Po telefonie z Ministerstwa Finansów pracownik urzędu skarbowego został zdegradowany i ma o połowę niższą pensję.
Poszło o krótką rozmowę, jaką „DGP” przeprowadził pod koniec września z Markiem Gutrajem z Urzędu Skarbowego Poznań-Śródmieście. Gutraj skrytykował plany Ministerstwa Finansów, które od Nowego Roku chce połączyć dwa poznańskie urzędy skarbowe. Dziwił się, dlaczego w czasach kryzysu finansów publicznych i szukania oszczędności planuje się likwidację ważnej struktury w centrum dużego miasta. Zastanawiał się też, czy taka decyzja – wprowadzona w życie na mocy rozporządzenia, a nie ustawy, jak planuje resort – nie będzie legislacyjną wpadką.
„Istnieje duże ryzyko powstania luki prawnej, która w niedalekiej przyszłości będzie wykorzystywana na niekorzyść Skarbu Państwa” – mówił wówczas Gutraj.
Przed drukiem wywiad przeczytano osiemdziesięciu pracownikom urzędu i wszyscy, włącznie z zastępcą naczelnika urzędu, podpisali się pod jego treścią. Jak mówi, słowa akceptacji usłyszał też od bezpośrednich przełożonych. Akceptacja się skończyła, gdy dwa dni później z poznańskim oddziałem skontaktował się przedstawiciel Ministerstwa Finansów.
– Zostałem wezwany przez panią naczelnik, która oświadczyła, że straciła do mnie zaufanie. Dodała, że wskazując na ewentualną lukę prawną, zachęcam podatników do działania na szkodę państwa. I rozpoczęły się szykany – opowiada Gutraj.
Choć pełnił obowiązki kierownika kontroli podatkowej, nie przedłużono z nim umowy. Wrócił na stanowisko starszego inspektora, ale już w innej komórce – z referatu kontroli podatkowej trafił do działu podatków pośrednich.
Zamiast nadzorować kontrole podatkowe, zajmuje się m.in. wprowadzaniem danych do systemu. – To praca typowo biurowa, mniej ambitna i trudno się przy niej rozwijać – narzeka urzędnik.
Stracił też oczywiście finansowo – październikowa pensja było już o połowę niższa niż wrześniowa.
Na piśmie zapytał więc naczelnik wydziału Natalię Węklar o powody tej degradacji, ale odpowiedź („wygasła umowa”) uznał za wymijającą. Trudno się dziwić – żadne przepisy nie zabraniają urzędnikom skarbówki publicznych wypowiedzi. Ustawa o służbie cywilnej wprowadza tylko jedno ograniczenie – nie wolno głosić publicznie poglądów politycznych.
Obawiając się dalszych szykan, Gutraj założył w poznańskim urzędzie zakładową organizację związkową. – Od kilku lat jest coraz gorzej. Pracownicy, którzy publicznie zabierają głos, są zastraszani albo wszczynane są postępowania dyscyplinarne, choć nie ma ku temu żadnych podstaw. A przecież chodzi jedynie o prawo do publicznej debaty – mówi szef Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ „Solidarność” Tomasz Ludwiński.
Naczelnik wydziału US Poznań -Śródmieście nie chciała się wypowiadać na łamach „DGP” na temat Marka Gutraja.